4. Nocne niebo

331 17 1
                                    

Wega szła korytarzami Hogwartu. Niektórzy uczniowie zmierzali już z wielkiej sali do swoich dormitoriów. Dziewczyna szła co chwilę zerkając na ściany i za siebie patrząc czy nie śledzi jej przypadkiem Filch. Mineła jakąś obsciskujaca się parę ślizgonów i za zakrętem pojawiły się drzwi do pokoju życzeń. Wega odkryła go na pierwszym roku kiedy potrzebowała miejsca żeby w spokoju i ciszę spędzić czas. Później dołączyli do niej bliźniacy i tak pokój życzeń stał się ich centrum dowodzenia. Tam knuli swoje plany żartów i ukrywali się przed czujnym okiem Filcha. Dziś przyjaciele zebrali się tam by opracować plan pierwszego tegorocznego żartu.

- Dobra chyba wszyscy wiedzą co mają robić? - Fred siedział rozwalony na kanapie przed duża tablicą korkową.
- Uroczyście przysięgam że knuję coś niedobrego - Wega wskazała różdżką na kawałek pergaminu i po chwili ukazała się mapa huncwotów. Znalazła ją na stryszku starego domku. Lupin pokazał czym jest ale nie miał pojęcia że jego kochana córeczka drugiego roku zabrała ich małą tajemnice ze sobą.

Przyjaciele obserwowali mapę i komentowali ludzi chodzących po zamku.
- Dumbledore przechadza się znowu po swoim gabinecie. - George wskazał na odciski butów podpisane imieniem i nazwiskiem dyrektora szkoły.
- Snape do niego idzie - Wega pochyliła się nad mapą - ciekawe po co?
- Może znów chce sobie ponarzekać - skwitował George.
- Dobra korytarz jest wolny idziemy - Fred otworzył drzwi i paczka przyjaciół ruszyła w stronę wierzy Gryfonów.

Cała trójka przeszła ukradkiem do pokoju wspólnego gryfonów.
- Dobranoc Weg. - Bliźniacy znikneli za przejściem do dormitoriów chłopców.
Dziewczyna uśmiechnęła się po czym odwróciła się i ruszyła w przeciwną stronę niż pierwotnie zamierzała.

*

Bliźniacy wstali wcześnie rano chociaż najczęściej było to dla Freda zadaniem praktycznie nie możliwym dzisiejszej nocy spało mu się znakomicie. Zmierzali właśnie w kierunku wielkiej sali z zamiarem zjedzenia śniadania gdy ich oczom ukazało się spore skupisko uczniów przy jednej ze ścian.
Zbliżyli się nieco przepychając się przez tłum ludzi. Usta otworzyły im się gdy tylko ujrzeli przyczynę zgromadzenia.

Zebrani oglądali obraz nocnego nieba namalowanego z taką precyzją i dokładnością że miało się wrażenie przebywania w kosmosie. Obraz został dodatkowo specjalnie zaczarowany i co chwilę było widać jakąś spadają gwiazdę i oglądający miał wrażenie że obraz się porusza. Wszyscy podziwiali dzieło sztuki gdy przez tłum przeszła Wega.
- I co jak wam się podoba - stanęła pomiędzy bliźniakami z chytrym uśmiechem na twarzy i niepokojącym błyskiem w zielonych oczach.
- Wegi to twoje dzieło? - zapytał Fred nie odrywając wzroku od obrazu namalowanego na ścianie.
- No tak przecież się podpisałam - dziewczyna wskazała na prawy dolny róg obrazu. Widniał tam napis W.L.B.
- Czy ty oszalałaś - Hermiona która stała akurat obok nich oderwała wzrok od dzieła i spojrzała na Wege.
- A co miałam nie podpisać jednego z moich największych dzieł?
- To jest niesamowite - George spojrzał na Wegi - ale nawet nie będę pytać kiedy to zrobiłaś.

Dziewczyna tylko uśmiechnęła się lekko niepokojąco i przyjaciele ruszyli w kierunku wielkiej sali gdy za sobą usłyszeli krzyk Profesor Maggonagal.
- Wego Lupin-Black do dyrektora teraz!!!

*

- Panie dyrektorze uważam że mój przejaw artystycznej duszy nie powinien być karany - dziewczyna uśmiechała się niewinnie i czuła na sobie mrożące spojrzenie Profesora Snape.
- Przejaw twojej artystycznej duszy nie jest powodem twojej wizyty u mnie ponieważ obraz jest świetny - w tym momencie Snape spojrzał spod byka na Dumbledora - ale gdybyś przyszła do któregoś z nauczycieli albo do mnie to prawdopodobnie dostałbyś pozwolenie na przemalowanie tej ściany.

- Och profesorze wtedy nie było by to tak ekscytujące i dostarczające sporej dawki adrenaliny - można by powiedzieć że w jej oczach zamigotała iskierka szaleństwa.
- Myślę że skoro masz problem z niedoborem adrenaliny to pomożesz w ten weekend Hagridowi w zakazanym lesie - wydała wyrok Maggonagal i wszyscy wyszli z gabinetu dyrektora zostawiając go samego.

- Jesteś taka sama jak twój ojciec - Snape zatrzymał ją ręką i spojrzał jej w oczy.
Wega pomyślała że zagra głupią ponieważ nie miała zamiaru pokazać swojej mocnej strony wrogowi.
- A o którym ojcu dokładnie mowa? - spojrzała na niego z głupkowatym uśmieszkiem.
- Syriusza Blacka - wycedził przez zęby jak by ledwo przeszło mu przez gardło imię jej ojca. - Był taki sam, arogancki, głupi i robił te swoje super śmieszne psikusy.

Severus od początku jej nauki jej nie znosił z nieznanego dla dziewczyny powodu. Chociaż na eliksirach radziła sobie świetnie on specjalnie próbował utrudniać jej życie. Do tego żywił nie zdrową urazę do jej ojców szczególnie do tego z którym nie miała kontaktu.

- To wie profesor skoro jestem taka sama jak on to na pana miejscu bym na siebie uważała - z twarzy dziewczyny znikną uśmiech, odwróciła się na pięcie i w wyobraźni widziała jego minę.

✧*。
Takie coś dziś powstało mam nadzieję że jest znośnie
718 słów
✧*。

Nasza Gwiazdka [wolfstar doughter] [fred weasley]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz