14. Smoki z ognistą whisky

211 11 6
                                    

Fred i George biegli przez cały Hogwart ile sił w nogach. Dosłownie przelecieli przez pokój wspólny niczym ścigający na meczu quidditcha goniący złoty znicz. Wpadli do dormitorium Wegi sprawiając że wystraszona dziewczyna spadła z łóżka.
- Smoki! - krzyknęli razem jak gdyby była to wiadomość ich życia.
- Smoki co? - odpowiedziała Wega podnosząca się właśnie po upadku.

- Niby taka mądra... - na te słowa Georga, Wega zaczęła mordować go spojrzeniem.
- Pierwsze zadanie to smoki - chłopcy byli z siebie dumni.
Całe szczęście byli w dormitorium sami. Oczy Wegi zapaliły się i momentalnie rzuciła się pod łóżko gorączkowo czegoś szukając.

- Skąd to wiecie? - dobiegł głos spod łóżka.
Bliźniacy usiedli na dywanie rozłożonym na podłodze przez Wege. Był podobny do tego w jej rodzinnym domu.

- Charlie odpowiadał za ich przewóz z Europy.
Wega wyłoniła się spod łóżka z jakąś książką.

Gruby tom zatytułowany "Smoki - najgroźniejsze stworzenia" leżał teraz przed trójką przyjaciół.
- Ostatnio mnie zaciekawiły. Do czytam o nich więcej i będę przygotowana.

Wega bardzo cieszyła się z jej nadchodzącego spotkania ze smokiem. Każdy możliwy gatunek przebywający w Rezerwacie w Rumunii w którym pracował brat bliźniaków został przez nią częściowo zbadany. Przygotowała strategie na walkę z każdym smokiem.

- Patrz co...
- ..dla ciebie...
- ...mamy!
Chłopcy wyciągnęli z kieszeni okrągłe plakietki.
Miały na sobie żółtą gwiazdę w środku której była twarz Wegi. Z góry i z dołu widniał napis "Kibicujmy tylko gwiazdom" . Bardzo chwytliwe hasło reklamowe.

- O Merlinie - dziewczyna wzięła do ręki jedną z plakietek. - Jesteście najlepsi!
- Wiemy! - odpowiedzieli razem.

Drzwi dormitorium otworzyły się i stanęła w nich Florence. Brunetka była jedną z współlokatorek Wegi.
- Wyglądacie jak sekta... - podeszła do swojego łóżka - ...ale plakietkę wezmę.

*

Wega Lupin-Black córka zbiegłego z Azkabanu więźnia bierze udział w turnieju trójmagicznym!

Napis krzyczał z samego rana na pierwszych stronach gazet z prorokiem codziennym na czele.

Remus i Syriusz siedzieli w saloniku w ich tymczasowym domu. Pili kawę. Oboje cieszyli się z tej rutyny której jak się okazało bardzo im brakowało. Czuli że oboje odzyskali w końcu pełnię szczęścia.

Remus czytał książkę, Syriusz czytał gazetę.
- Martwię się o nią... - głos mężczyzny lekko się chwiał. - Co jeśli coś się stanie podczas tego turnieju?
- Siri nasza córka jest jedną z najbardziej uzdolnionych czarownic jakie znam.
- Wiem ale są rzeczy których nawet ona nie potrafi przewidzieć.

Remus odłożył książkę i pocałował lekko narzeczonego.
- Łapo wiem że ona da sobie radę.
- Wiem... ale mogę się martwić prawda?
- Ja też się martwię.

- A tak poza tematem to dawno nie słyszałem aby ktoś nazywał mnie Łapą. Lunatyku.
- Och kochany. Bardzo mi ciebie brakowało.

*

Pierwsze zadanie turnieju miało zacząć się za nie całe pół godziny. Wega ubierała właśnie koszulkę z logiem Gryfindoru aby było wiadome kogo reprezentuje. Materiał namiotu rozchylił się i wyjrzały zza niego dwie rude czupryny.
- Powodzenia...
- ...gwiazdko.
Wega wciągnęła ich do środka i zamknęła obu w szczelnym uścisku.
- Dzięki.

Nasza Gwiazdka [wolfstar doughter] [fred weasley]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz