22. Przepraszam kochany...

152 16 2
                                    

✿Fred Weasley✿

Minął tydzień. Przerażające cholerne siedem dni od momentu w którym uznano ją za zaginioną. Chodziłem nie wyspany, w nocy ledwo udawało mi się zmrużyć oczy. Cały Hogwart był teraz wydmuszką szkoły. Szczególnie dla nas. George i ja na każdym kroku zauważaliśmy brak naszej czarnowłosej przyjaciółki.

Lekcje prowadzone przez nauczycieli były napięte. Każdy odczuwał strach nauczycieli, każdy był przerażony. Atmosfera w zamku była tak gęsta że można było ją ujrzeć gdy szło się jego korytarzami. Voldemort wrócił. Wega zniknęła.

Ja i mój brat wyglądaliśmy jak dwa wraki ludzi. Sine wory pod oczami, blada skóra, pusty wzrok. Chodziło za nami niczym mara senna widmo leżącego gdzieś chłodnego ciała naszej ukochanej przyjaciółki.

Pan Lupin, dyrektor Dumbledor i inni nauczyciele dniami i nocami szukali dziewczyny. Tak przynajmniej powiedziała nam Macgonagal ponieważ nikt nas nie wtajemniczył. Pani Profesor czasami znajdowała nas i mówiła ogólne informacje przeznaczone dla naszych uszu. Dowiedzieliśmy się więc że nie znaleziono jej na cmentarzu który zidentyfikował Harry. Nawet on wiedział więcej od nas.

Dostaliśmy też informacje że Syriusz został zamknięty siłą na Grimmauld Place 12. Chciał bowiem szukać córki jednak sam był na celowniku całego ministerstwa które prowadziło akcje poszukiwawczą.

Tej informacji nie udzieliła nam jednak nauczycielka a Stworek który czwartego dnia pojawił się w naszym dormitorium. Syriusz kazał mu przyjść. Dowiedział się że wszystkie informacje zostały dla nas zamknięte podobnie jak dla niego więc chciał nam przekazać co wie. My odwdzięczyliśmy się własnymi cząstkowymi informacjami.

Nikt nie powiedział nam również dlaczego nie mogliśmy wiedzieć o tym jak idą poszukiwania. Harry napomknął coś o tym że ministerstwo nie chciało abyśmy cośkolwiek wiedzieli. Dlaczego?
Dlaczego nie mogliśmy wiedzieć czy są jakieś tropy czy wskazówki?

Siedzieliśmy teraz w ławce na zajęciach z eliksirów z nietoperzem. On był chyba jedyną osobą która funkcjonowała tak jak dawniej. Ten sam wyraz twarzy i maniera wypowiedzi. Tłumaczył jakieś zagadnienie które szczerze miałem absolutnie w dupie. Podobnie jak wszytko inne z wyjątkiem informacji o Wedze. Miałem tylko nadzieję że jej siła i determinacja jej nie opuściła.

Gdziekolwiek jesteś Wego nie poddawaj się... Walcz dla mnie, dla Georga.

Po skończonej lekcji zmierzaliśmy do Wielkiej Sali. Byłem głodny jednak nie wiedziałem czy cokolwiek przełknę. Zatrzymaliśmy się przed ścianą pomalowaną przez Wege na wzór nocnego nieba. Moje oczy napełniły się łzami.

- Dlaczego jej nie posłuchaliśmy? - Zapłakałem wpatrując się w konstelacje przesuwające się po namalowanym niebie.

Gwiazdozbiór Lutni świecił irytująco jasno oprócz jego najjaśniejszej gwiazdy która teraz ledwo się tliła jak by za chwilę miała zgasnąć.

✪Remus Lupin✪

Powroty na Grimmauld Place 12 były trudniejsze niż zwykle. Syriusz krzyczał, rzucał rzeczami, próbował zabrać mi różdżkę i użyć na mnie zaklęć nie werbalnych. Miną już tydzień bezowocnych poszukiwań mojego dziecka. Dlaczego było to takie trudne. Syriusz tak samo jak każdego innego dnia tego zajebistego tygodnia na powitanie rzucił we mnie przekleństwami i cisną przez salon nadgryzioną bułką którą akurat trzymał w ręce.

- Syriuszu robię to dla twojego dobra...
- Zamknij się. Jak byś się czuł gdybym to ja ciebie zamkną w złotej klatce zabraniając szukać Wegi?!
- Za moją głowę nie ma wyznaczonej ceny...
- I co kurwa z tego! Nie mogę siedzieć bezczynnie gdy jej może dziać się krzywda!

Wiedziałem że robię to wbrew jego woli. Że zaklęciami pozbawiam go jakiejkolwiek wolności i zabraniam mu prób szukania naszego dziecka. Ale nie mogłem stracić również go i to nie już nie pierwszy raz.
- Przepraszam kochany... nie chcę żaby tobie też się coś stało.
- Potrafię sam o siebie zadbać!

Z jego oczu pociekły łzy. Zaczął szlochać łapiąc nieregularnie powietrze.
- Wiesz coś więcej? - spojrzał na mnie rozdrganymi szarymi oczami.
- Nie...
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć!?

- Bo sam tego kurwa nie wiem! - Krzyknąłem i widziałem jak się wystraszył. Moje oczy zaszły łzami. Opadłem na kanapę chowając twarz w dłoniach. - Sam chciałbym wiedzieć... ale nie mamy żadnego tropu żadnych wskazówek jak gdyby rozpłynęła się w powietrzu...

Przysunął się do mnie zamykając w szczelnym uścisku. Teraz oboje płakaliśmy. Gdzie była nasza córka? Uratowała Harrego i została sama na polu bitwy z człowiekiem który zabił naszych przyjaciół. Mieliśmy nadzieję że wpajane od kołyski słowa dały jej siły. Mieliśmy nadzieję że walczyła i nie poddawała się.

Chociaż w głębi duszy chciałbym żeby się poddała jeśli to zagwarantowało by jej przeżycie. Znałem jednak swoje dziecko. Nie przyłączyła by się do Voldemorta ponieważ wolała by umrzeć. I to mnie kurwa martwiło.

Mogła żyć daleko ode mnie, przejść na stronę zła, wykląć mnie a i tak cieszył bym się że żyje. Chciałbym tylko wiedzieć że nic jej nie jest. Jakikolwiek sygnał, znak że żyje. Choć czułem że i tak proszę o zbyt wiele. Gdyby ją zabili musieliby się pochwalić. Jej zwłoki leżały by w widocznym miejscu albo zostały by podrzucone nam. Była więc nadzieja. Tak naprawdę została nam już tylko nadzieja.

Nadzieja że żyje. Nadzieja że jest bezpieczna, że kiedyś ją jeszcze zobaczymy... Nadzieja była okropna, niepewna, krucha, łudzaca. Ale była ostatnim co nam zostało.

Siedzieliśmy przytuleni na kanapie pijąc gorącą czekoladę na uspokojenie.
- Porozmawiaj z Fredem i Georgem, albo napisz do nich list. Oni też nie wiedzą co się dzieje.
- Ministerstwo zabroniło udzielać im jakichkolwiek informacji...
- Dlaczego?

- Mówili że mogli by zacząć poszukiwania na własną rękę i też mogło by im się coś stać.
- Remi nie załamuj mnie, gdybym nie wiedział nic co dzieje się z tobą albo z Jamesem od razu zacząłbym was szukać. Pamiętaj wydali ci taki rozkaz ci sami idioci którzy wsadzili mnie bez procesu do najstraszniejszego więzienia jakie istnieje. Robią jeszcze gorzej... musisz im powiedzieć.

- Masz rację.
Chwyciłem delikatnie jego twarz w dłonie i złożyłem na nich delikatny pocałunek. Syriusz objął mnie w pasie i po chwili usiadł mi okrakiem na kolanach. Poczułem jak wyciąga zza mojego paska różdżkę ale zareagowałem za późno...

Odskoczył jak zwierzę gotowe do ataku.
- Syriuszu nie rób tego...
- Przepraszam kochany... ale muszę ją znaleźć.
Poczułem jak robię się senny, musiał rzucić na mnie jakieś zaklęcie. W moich oczach zebrały się łzy.
- Siri... - ale go już nie było.

Przyjemne ciepło rozeszło się po moim ciele i odopłynąłem.

Kiedy się ocknąłem przywołałem stworka. Kazałem mu przynieść ukrytą różdżkę Syriusza i udałem się na spotkanie z Dumbledorem. Teraz nie tylko musiałem szukać Wegi ale też kryć przed ministerstwem Syriusza.

✧*。
1012 s.
Rozdziały miały pojawiać się rzadziej ale jak widać nie potrafię się powstrzymać przed pisaniem. Poza tym mega mnie motywują wasze komentarze. Tutaj też z góry dziękuję za wszystkie ciepłe słowa dają mi mega motywację do tworzenia. Uwielbiam pisać i każdy miły komentarz sprawia że aż się łezka w oku kręci.
Ten rozdział na prawdę mi się podoba.
I maci jakieś teorie gdzie może być Wega?
Dajcie znać w komentarzach
Buziaki ♡
✧*。

Nasza Gwiazdka [wolfstar doughter] [fred weasley]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz