25. Dwa kieliszki wina

149 9 2
                                    

☆Wega Lupin-Black☆

Przy stole stałam się duchem. Siedziałam nadal czując skutki klątwy. Do końca kolacji wypiłam dwa kieliszki wina. Skrzat który go dolewał był jedyną istotą która respektowała moją obecność. Kiedy podszedł do mnie aby uzupełniał kieliszek odpowiadałam mu cichym dziękuję. Był strasznie zdziwiony.

Myślałam że zemdleje że spadnę z krzesła i już się nie podniosę. Powstrzymywałam łzy które zdradziecko pchały się do oczu. Wpatrywałam się w puste wyzute z emocji oczy Czarnego Pana i w duszy przeklinałam jego osobę. O ile jeszcze nią był.

W rogu pomieszczenia stał Glizdogon. Zerkając na niego wracały wspomnienia wspólnych świąt, spotkań, urodzin. Dostałam od niego na któreś urodziny pluszowego szczura. Razem z tatą Syriuszem zrobiliśmy mu tatuaże markerami i przekłuliśmy ucho. Tata Remus nazwał go Gangsterem i tak już zostało. Kiedy Syriusz odpalał motor a ja bałam się na niego wsiąść brałam szczura ze sobą. Gangster zniknął zaraz po aresztowaniu Syriusza...

Dzięki wspomnieniu udało się uciec od bólu.

Kolacja się skończyła. Voldemort wyszedł po czym zaczęli opuszczać sale też inni. Też chciałam iść ale nikt nie dał mi żadnego znaku więc po prostu siedziałam. Kiedy Lucjusz wyszedł przy stole zostałam tylko ja i Narcyza.

Odczekała chwilę po czym szybko podbiegła do mnie chwytając moją twarz w dłonie. Zaczęłam płakać. Przy tej kobiecie ciało pozwoliło mi na chwilę słabości. W końcu byłam tylko dzieckiem które dopiero co weszło w dorosłość. Po policzku kobiety spłynęła łza kiedy ja zanosiłam się histerycznym płaczem.
- Choć Wego.

Narcyza pomogła mi wstać i wyszliśmy z jadalni. Słaniałam się na nogach od alkoholu we krwi i skutkach tortury. Wybrałam rękawem łzy. Narcyza zaprowadziła mnie do sypialni po czym posadziła na łóżku. Położyłam się a ona ulotniła się z pokoju. Leżałam na placach próbując uspokoić swoje ciało które nadal lekko pulsowało. Czułam że byłam blisko końca. Przycisnęłam nogi do piersi zwijając się w kłębek. Nie mogłam zasnąć, nadmiar emocji mnie przytłoczył. Starałam się uporządkować wszystkie wydarzenia ale moje myślowe pudła były roztrzaskane. Zaczełam płakać uświadamiając sobie że nikt mnie tu nie znajdzie. Że będę musiała przeżyć jeszcze dużo tak samo bolesnych chwil.
- Dlaczego ja? - wyszeptałam.

Zielone światło wypełniało pokój. Usłyszałam też świst towarzyszący podróżom siecią Fiu.
Wariuje. Mam jakieś zwidy.
- Wega...
Podniosłam głowę i zobaczyłam mojego tatę biegnącego w moją stronę. Czarne włosy miał związane a jego twarz była ewidentnie zmęczona. Z moich oczu zaczęły lecieć łzy kiedy przycisnął mnie do piersi. Zaczęłam zastanawiać się czy to przypadkiem nie był sen.

- Jestem tu z tobą. Wracamy do domu.
Ściskałam jego czarny płaszcz jak gdyby Syriusz miał być marą senną. Spojrzałam na jego twarz. Z jego oczu leciały łzy.

Pomógł mi wstać i udaliśmy się w stronę kominka. Na małym stoliku leżał woreczek z proszkiem fiu oraz moja różdżka. Nie zauważyłam wcześniej przedmiotów które znalazły się tu jak przypuszczałam nie bez powodu.

Tata chwycił proszek i weszliśmy do kominka. Nadal wspierałam się na jego ramieniu. Po chwili znaleźliśmy się już w znajomym ciemnym salonie domu rodziny Black. W duchu modliłam się aby to wszystko nie okazało się zwykłym snem.

- Merlinie - w drzwiach staną Remus, również widać było że nie spał zbyt dużo.
Tata podbiegł do mnie łapiąc moją twarz w dłonie a po jego policzkach płynęły łzy.
Oboje zaprowadzili mnie do mojej sypialni i kiedy położyłam głowę na mojej poduszce natychmiastowo zasnęłam.

Nie wiedziałam co było snem a co rzeczywistością. Fred trzymał mnie za rękę śpiąc w strasznie nie wygodnej pozycji na wpół leżąc na wpół siedząc. Chciałam wstać jednak kiedy tylko się poruszyłam poczułam okrutny ból rozrywający mi lewą stronę brzucha. Odkryłam pościel, podwinęłam koszulę nocną i moim oczom ukazał się zakrwawiony bandaż. Ręce też miałam zawinięte i czułam się niczym mumia. Zaczęłam zastanawiać się skąd tak duża rana? Nie pamiętałam nić takiego. Tata po mnie po prostu przyszedł. Jednak jakąś część mojej podświadomości szeptała że to nie były prawdziwe wydarzenia.

Fred poruszył się i wtedy zdałam sobie sprawę że go obudziłam.
- Wega... - powiedział zachrypniętym od snu głosem. Z jego oczu pociekły łzy szczęścia. - Nie ruszaj się kochanie.
Delikatnie wstał i wyszedł z sypialni. W drzwiach po chili pojawił się Remus. Podszedł do mojego łóżka.
- Dzięki ci Merlinie że się obudziłaś.
Usiadł na krześle.
- Co się tak właściwie stało?
- Nie pamiętasz? - podkręciłam głową. Tata spojrzał na mnie a w jego oczach zobaczyłam iskierkę przerażenia. - Stałaś przed drzwiami w rozdartej szacie z dłońmi pulsującymi od ogromnej ilości magi. Mimo tej rany w brzuchu stałaś stabilnie na nogach. Przed tym jak zemdlałaś powiedziałaś tylko "On żyje".

Patrzyłam się w tatę po czym opowiedziałam mu to co pamiętałam.
- Syriusza nie ma w domu...
Oboje wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę czując się coraz bardziej czując że nic nie rozumiemy . Opowiedziałam mu o wszystkim. O przywróconych wspomnieniach, o turnieju, o pobycie z Malfoy Manor, o Narcyzie, o kolacji z Voldemortem i o wszystkim czego się boję i bałam po czym się po prostu rozpłakałam. Tata przytulił mnie i z jego oczu również popłynęły łzy.
- Bałem się że już cię nie znajdę...
- Jestem tato... Zawszę będę...

Drzwi sypialni prawie wypadły z zawiasów gdy tata Syriusz wpadł do pokoju.
- Merlinie kochany!
Podbiegł do nas usiadł na łóżku i przycisnął nas oboje zbyt mocno. Gdy się odsuną Remus walną mu w głowę małą poduszką.
- To za zabranie mojej różdżki - uderzył go ponownie - a to za ucieczkę z domu.
- W tym mam już doświadczenie.
Remus zaśmiał się i uderzył go jeszcze raz.
- A za co to było?
- Tak po prostu.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać a ojcowie się pocałowali.
- Gdzie byłaś gwiazdko, który idiota postanowił cię porwać?
- Nasza własna rodzina.
- Malfoy Manor?
Kiwnęłam głową. Tata pobielał na twarzy.
- Cholerny pieprzony Lucjusz Malfoy...
Wiązanka przekleństw ciągnęła by się dalej gdyby tata Remus nie złapał go za rękę.
- Tak Siri wiemy jaki jest.

- Co tam się wydarzyło Wego? Jak znalazłaś się w domu?
Opowiedziałam tą historię kolejny raz i kolejny i kolejny...
Aż w końcu posadzono mnie wielkiej sali ministerstwa nadal słabą i wyglądającą bardzo marnie. Zadawano mi pytania a na koniec po prostu sprawę umorzono. Uznano że miałam zwidy jednak nie powiedziano ani gdzie byłam przez dwanaście dni ani nie doszli do tego co się tak naprawdę stało.

Przed drzwiami sali stali Fred i George którzy tu ze mną przyszli. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu. Ludzie gapili się na nas idących w stronę kominków. Odnaleziona dziewczyna. Fred i George po wakacjach wracali do Hogwartu. Ja zaczynałam przyspieszone szkolenie na Autora. Nie wiedziałam jak przeżyje taką rozłąkę z bliźniakami. Przez praktycznie całe życie staliśmy się nierozłączni. Teraz kiedy w końcu poczułam chłód przystawionego do mojego gardła noża w postaci przepowiedni każdy powiew normalności stawał się dla mnie zbawienny. Każdy wieczór który spędzałam czując obok siebie bicie serca Freda i śmiech Georga, każda herbata wypita przy stole w kuchni z tatą Remusem, każda historia opowiedziana przez tatę Syriusza, każda kolacja okraszona śmiechami i rozmowami rodziny rudowłosych i Harrego.

Życie nie pierwszy raz już podstawiło mi nogę ale teraz po czasie spędzonym w Malfoy Monor czułam że w końcu nie tylko się podniosę ale już nigdy nie upadnę. Najpierw jednak musiałam jeszcze odbyć rozmowę która czekała stanowczo zbyt długo.

✧*。
1190 s.
Wiem dawno mnie nie było (przez deficyt pomysłów i lekki zawód fabułą) ale wracam.
Może trochę chaotyczny ten rozdział ale nie mogłam już znieść pisania o Malfoy Manor
i nie martwcie się wszystko się wyjaśni
Buziaczki <33
✧*。

Nasza Gwiazdka [wolfstar doughter] [fred weasley]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz