19. Widmo śmierci

176 16 3
                                    

Ostatnie zadanie turnieju zbliżało się wielkimi krokami. Wega czuła na ramieniu zimny oddech który mówił że nie jest dobrze. Próbowała skupić się na nauce jednak życie z bliźniakami a także jej charakterem nie pozwoliło aby tydzień zakończył się bez co najmniej jednego szlabanu. Po balu Fred zaczął stopniowo podpytywać dziewczynę o blizny lecz ta albo płynnie przechodziła do innego tematu albo odpowiadała wymijająco.

Wega próbowała na wszelkie sposoby dowidzieć się na czym będzie polegało ostatnie zadanie. Nie po to aby oszukiwać ale chciała przygotować się na możliwe sytuację zagrożenia czyjego życia lub zdrowia. Bardzo skupiała się też na nauce telepatii. Ćwiczyła na Georgu lub Frddim podczas posiłków oraz wieczorem.

Codziennie godzinę przeznaczała na technikę oklumencji. Siadała w dormitorium i skupiała się na wspomnieniach z całego dnia. Wyobrażała sobie to wszystko jako kartony z płytami winylowymi. Każdy karton oznaczony był kąkretna osobą w której znajdowały się płyty z chwilami spędzonymi z nią. Było pudło Syriusza, Remusa, Freda i Georga. Pudełko Artemisa Edvina i ich ojców oraz te wujka Regulusa. Przed snem wszystkie pudełka dokładnie zamykała. Były też takie które dodatkowo zapinała łańcuchami aby najgorsze kawałki nie grały w jej głowie.

Za to lekcje z profesorem Moodym który opowiadał o pracy Aurora obudziły w niej leciutką iskrę mówiąca że może to jest jej droga?
Zastanawiała się nad tym w każdej wolnej chwili. Podzieliła się tym pomysłem nawet z rodzicami którzy jednak nie byli do końca przekonani. Syriusz i Remus bali się po prostu o bezpieczeństwo ich jedynego dziecka.

Mimo tornieju trójmagiczneg odbywały się również mecze quidditcha. Wega właśnie wirowała na miotle pomiędzy zawodnikami i tłuczkami. Złapała właśnie kafla i momentalnie ruszyła w stronę pętli Hufflepuffu. Dzień był deszczowy. Dziewczyna miała na sobie przemoczone czerwone ubrania. Jej włosy falowały gdy kafel idealnie przeleciał przez obręcz.

Gra toczyła się dalej. Podczas gdy Wega śmigała na pozycji ścigającego bliźniacy osłaniali ją przed tłuczkami które tego dnia ewidentnie chciały zrobić jej krzywdę. Co raz jeden z nich prawie trafiał w jej głowę. Lee komentował jak zwykle mecz i Wega wiedziała że tego właśnie będzie jej brakować. Zetknęła szybko w stronę Harrego gdy usłyszała z ust Lee że szukający właśnie ruszyli za zniczem. Teraz wiedziała że musi zdobyć jak najwięcej punktów. Fred i George od razu dostrzegli jej motywację i zacięcie ponieważ cała drużyna przyspieszyła tępo. Taka była strategia. Gdy szukający ruszają w pogoń za zniczem wszyscy jak to mówiła Wega spinają dupy nawet jeśli jest już ciężko.

Od zawsze dobrze motywowała ludzi. Przed tym jak Harry złapał znicz zdobyli więc jeszcze paręnaście punktów. Mecz się skończył i osoby na miotłach powoli lądowały na mokrej trawie. Chociaż padał deszcz Wega uznała że dzień jest bardzo ładny. Lubiła gdy z nieba sączyły się wolno krople deszczu. Drużyna śmiała się i świętowała zwycięstwo. Wega szła pomiędzy rudzielcami zanosząc się śmiechem z jakiegoś głupiego żartu.

Uwielbiała tu być. Hogwart był jej drugim domem i starała się korzystać z ostatnich chwil beztroskiego dzieciństwa. Dorosłość coraz dobitniej dawała o sobie znać. Wega wiedziała że gdy opuści mury zamku jej życie zupełnie się zmieni.

Zostawianie za sobą całego tego życia wydawało się dla niej zupełnie odległe choć teoretycznie strasznie bliskie. Zaraz po zakończeniu szkoły miała wrócić na Grimmauld Place 12 i zamieszkać z rodzicami.

Następnego ranka cały Hogwart huczał od plotek że pokój wspólny Slytherinu został przerobiony na barwy domu lwa. W tym przypadku plotki okazały się prawdziwe. Oczywiście dokonało tego drugie pod względem sławy trio w szkole. Wega była bardzo dumna z realizacji planu ponieważ cała sprawa nie miała oficjalnych sprawców. Choć wszyscy włącznie z nauczycielami słusznie domyślali się kto stał za żartem.

Lekcje się skończyły i bliźniacy wraz w Wegą siedzieli w pokroju wspólnym. Rozmawiali luźno siedząc na kanapie.
- Chłopcy mam źle przeczucie dotyczące jutrzejszego finałowego zadania - dziewczyna leżała z głową na kolanach Freda który bawił się jej włosami.
- Jeśli chodzi o nas mamy dobre przeczucie... - George machnął różdżką i przed nimi pojawił się wielki kufer. Jego zawartość zdziwiła nie tylko Wege ale też innych którzy w tym czasie przebywali w pomieszczeniu.

W środku ładnie ułożone leżały produkty w kolorach ich domu z podobizną Wegi.
- Czy wy zamierzacie sprzedawać mój wizerunek?
- Spokojna twoja rozczochrana, zaraz po turnieju wszystkie te rzeczy zamienią się w zwykłe przedmioty. Tak żebym mógł mieć ciebie na własność skarbie. - Fred uśmiechnął się w stronę zaskoczonej aczkolwiek roześmianej dziewczyny.
- Co jak co ale dryg do biznesu to wy macie.
Kufer zniknął a cała trójka śmiała się dalej z głupoty a za razem geniuszu braci.

Każde z nich czuło się pełne w swoim towarzystwie. Byli szczęśliwi że siebie mają. Wiedzieli że skoczyli by za sobą w ogień i oddali by za siebie życie.
- Obiecajcie mi że jeśli dam wam znać że coś się dzieje od razu każecie wszystko przerwać ale najważniejsze jest dla mnie to za zadbacie o swoje bezpieczeństwo.
- Zadbamy o twoje bezpieczeństwo.

Było już późno więc przyjaciele udali się do swoich dormitoriów. Wega wzięła prysznic po którym od razu położyła się do łóżka. Zasnęła niemal od razu myśląc o zadaniu które miało ją czekać.

*

- Fred boje się że komuś stanie się coś złego...
- Wiem skarbie ale nawet Wega Lupin-Black nie przewidzi wszystkiego więc po prostu uważaj na siebie.

Fred pocałował dziewczynę życząc jej powodzenia i pobiegł za bratem. Zza jedynego z filarów wyszedł jej ojciec. Czasami zapominała że ten człowiek znał mury tego zamku lepiej niż ktokolwiek inny. Rzuciła się w jego ramiona. Znów czuła się jak mała dziewczynka ciesząca się że znów go widzi.
- Chciałem ci życzyć powodzenia gwiazdeczko.
- Dziękuję tato. Jest Syriusz?
- Zabroniłem mu przyjeżdżać - Wega posmutniała - Przede wszystkim musi on być bezpieczny. Kazał ci przekazać że już cieszy się z twojego zwycięstwa.

Wega uśmiechnęła się czując że te słowa na pewno wypowiedział drugi z jej rodziców. Było jej trochę szkoda że go nie ma a z drugiej strony cieszyła się że jest bezpieczny w domu.

Rozmawiali o tym jak żyje się narzeczonym kiedy przyszła profesor Macgonagal aby zabrać dziewczynę ze sobą. Przywitała się ciepło z Remusem po czym zabrała dziewczynę na spotkanie ze śmiercią. Gdyby którekolwiek z nich wiedziało że tego dnia miała spełnić się część przepowiedni ani Remus ani Macgonagal nie pozwolili by jej wejść do labiryntu.

✧*。
1015 s.
Rozdziały będą rzadziej ale będę starała się aby były regularnie
Buziaki <33
✧*。

Nasza Gwiazdka [wolfstar doughter] [fred weasley]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz