6. Życiowe szachy

299 14 3
                                    

Wega i Remus kochali grać w szachy. Gdy tylko ojciec nauczył ją zasad potrafili cały dzień spędzić na graniu, jedzeniu karmelowego popcornu i czekolady. Dziś nie było inaczej deszczowy dzień postanowili spędzić razem grając w ich ulubioną grę w małym pokoiku Remusa.
- Szach Mat gwiazdko - Remus uśmiechną się zwycięsko i ułamał sobie kostkę czekolady. Oboje czuli się troszkę lepiej i na pewno było to spowodowane czekoladą i popcornem. Tak przynajmniej twierdził Lupin tym stwierdzeniem rozśmieszając córkę.

- Aj mam dziś jakąś zła passę - wygięła usta w grymasie - albo jesteś po prostu dobry.
- Myślę że to drugie.
- Ale jesteś skromny.
- Cuż skromność to moje drugie imię - Ustawił szachy tak że były gotowe na następną rundę - poznałem Harrego Pottera. Jest tak podobny do Jemsa i ma te piękne oczy Lili.
Mężczyzna trochę posmutniał.
- Tęsknisz za nimi?
Kiwną twierdząco głową.
- A tęsknisz za Syriuszem? - Dziewczyna pierwszy raz w życiu odważyła się zadać to pytanie.
Remus spojrzał na nią nie że złością ale ze smutkiem i żalem.

- Cholernie za nim tęsknię. Każdego pieprzonego dnia za nim tęsknię. Był moją bratnią duszą i jedyną miłością. - po jego policzkach zaczęły lecieć łzy - Oddał bym wszystko oprócz ciebie za to żeby cofnąć czas żeby nie dać mu wtedy wyjść z tego cholernego domu. Przez te pieprzone dwanaście lat mam wrażenie że to nie on i to nawet nie jest wyrażenie to jakieś przeczucie, siódmy zmysł. I dlatego cały czas czuje się winny że nie pomogłem mu.

- Może jeszcze nie wszystko stracone - Wega przytuliła Remusa - w końcu on uciekł. Może spróbujemy go znaleźć?

- Nie chcę żebyś się narażała. Tak naprawdę nie mam pewności że on nie chce nas dopaść.

*

Zima zawitała do Hogwartu. Wega z bliźniakami lepiła bałwana. Co roku zmuszali ją do tych zimowych atrakcji. Dziewczyna nienawidziala zimy. Była to dla niej najgorsza możliwa pora roku. Lepiła bałwana bo chłopcy nie dali by jej żyć przez następny miesiąc. Zabierała się właśnie za detale twarzy bałwana gdy bliźniacy po prostu zniknęli.

Zabrała się za szukanie przyjaciół ale rozpłynęli się w powietrzu. Po dwudziestu minutach poszukiwań poddała się i zaczęła zmierzać w stronę dormitorióm Gryffindoru. Usiadła na wygodnej kanapie w pokoju wspólnym z książką w ręce. Pokój był prawie pusty ponieważ większość uczniów była teraz w Hogsmeade.

Wciągnęła się w książkę tak bardzo że wyrwały ją z niej śmiechy gryfonów którzy właśnie weszli do saloniku. Odłożyła książkę na półkę i postanowiła przejść się na błonie. Chwyciła swoją torbę z masą naszywek, skórzaną kurtkę niebieski szal i czapkę po czym ulotniła się z pokoju.

W szkole nie była zbyt lubiana co teoretycznie było uzasadnione. W tym roku wszyscy odsuwali się od niej jak by ze strachem. Stanęła na środku pomostu prowadzącego na błonie, wyjęła z torby metalowe pudełeczko z mugolskimi papierosami. Nie paliła często, zdarzało się to tylko gdy miała zły dzień taki jak dziś. Paliła przyglądając się ośnieżonym widokom i opierając o drewnianą barierkę.

- Skąd to masz?
Zdziwiona odwróciła się w stronę przybysza. Ku jej zdziwieniu stał za nią nie kto inny jak jej blond włosy kuzyn.
- A co chcesz zajarać?
Drako podrapał się po szyji i spojrzał na swoje buty. Nie dowierzała w to że jej idealny kuzyn skusił by się na coś takiego i to jeszcze z porażką rodziny.
- No chodź - Wega podała mu swojego papierosa. Chłopak wziął go niepewnie. - Musisz się zaciągnąć.
Drako przyłożył papierosa do ust i zaciągną się. Ku zdziwieniu dziewczyny nie zakrztusił się tylko wypuścił z ust dym. Oparł się o barierkę i podał papierosa kuzynce.

Nasza Gwiazdka [wolfstar doughter] [fred weasley]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz