18. Nigdy mnie nie opuszczaj

195 16 1
                                    

☆Wega Lupin-Black☆

Teraz wszystko nabrało nowego znaczenia. Byłam pewna że to nie są wizje ale moje wspomnienia i że te sytuacje naprawdę się wydarzyły. W końcu wiedziałam kim byli tajemniczy mężczyźni. Wysoki człowiek z tikiem nerwowym nazywał się Barteniusz Crouch Jr. Niski blondyn to Evan Rosier lecz ten od dawna już nie żył. Crouch za to siedział w Azkabanie.

Więc dlaczego teraz te wymazane wspomnienia zaczęły wracać i układać się w odpowiednich momentach. Zawsze wtedy kiedy wujek Reg mnie gdzieś zabierał... Nie potrafiłam zaakceptować tego że jedna z ważniejszych osób w moim życiu po prostu mnie okłamywała. Nie tylko mnie ale także moich ojców narażając ich dziecko na niebezpieczeństwo.

Z rozmyślań wyrwała mnie papierowa kulka którą oberwałam w ramie. Obróciłam głowę i zobaczyłam uśmiechającego się Freda. Siedzieliśmy w Wielkiej Sali i uczyliśmy się. Profesor Snape chodził w tą i z powrotem co jakiś czas upominając gadających uczniów.

- Czy ty - chłopak wskazał na mnie - chcesz pójść na... - bawił się ewidentne w jakieś kalambury ponieważ zaczął udawać że tańczy po czym wskazał na siebie - ze mną?
Przewróciłam oczami i cicho się zaśmiałam dzięki czemu oberwałam mrożącym krew w żyłam spojrzeniem od nietoperza.
- Tak idioto.
Uśmiechnął się i puścił oczko dla Rona.

Wróciłam do swoich lekcji uśmiechając się i kreśląc list do ojców. Musiałam wyjaśnić im kilka rzeczy. Tych ważniejszych ale też tych przyjemniejszych jak na przykład to że Fred zaprosił mnie na bal.

Kiedy w końcu wyszliśmy z Wielkiej Sali wraz z bliźniakami ruszyliśmy do sowiarni. Fred trzymał mnie za rękę. Od tamtej imprezy nie kryliśmy się już po kontach z pocałunkami i drobnymi gestami. Bardzo mnie to cieszyło ponieważ te wszystkie lafiryndy wiedzą już że nie mają jakichkolwiek szans. Przez to stałam się jeszcze bardziej znienawidzoną osobą w szkole. Nie przeszkadzało mi to. Miałam Freda, Georga no i Golden trio choć czasami byli na serio irytujący.

Pietruszka poleciała do mnie niosąc jakieś duże pudełko które było przewiązane czerwoną wstążką. Wzięłam pakunek do rąk i faktycznie był zaadresowany do mnie.

Było zimno i gdzie nie gdzie leżał już śnieg więc postanowiliśmy udać się do pokoju wspólnego.
Usiedliśmy przy stoliku a ja zaczęłam otwierać pudełko. Zajęłam pokrywkę. Na szarym papierze leżała koperta.

Hej Gwiazdko!

Słyszeliśmy że przed ostatnim zadaniem turnieju organizowanym jest bal. Wybraliśmy się więc na Pokątną i znaleźliśmy idealną sukienkę. Mamy nadzieję że ci się spodoba.

Remus i Syriusz.

Rozerwałam papier ukazując granatowy materiał. Wyciągnęłam sukienkę z pudełka. Tiul z haftowanymi konstelacjami opadł na podłogę. Przyjrzałam się sukience. Przód był krótszy sięgający za kolana. Góra była wycięta w trójkąt z bufiastymi rękawami.

Patrzyłam na sukienkę z uwielbieniem.
- Nie mogę się doczekać aż cię w niej zobaczę. - odłożyłam sukienkę na stolik a Fred złapał moja twarz w dłonie. Jego dotyk był tak kojący. Mogłabym zatracić się w tym momencie już na zawsze. Chciałabym żeby był obok mnie cały czas jaki został nam zapisany. Połączyłam nasze usta zatapiając ręce w jego rudych włosach. Czułam jak się uśmiecha. Bałam się że kiedykolwiek mogłabym go stracić.

O bliźniakach mówiono że razem stanowili pełnię. Jak dwie połówki. W naszym przypadku dopiero w trójkę stawaliśmy się całością. Jak jedna osoba w trzech ciałach. Uzupełnialiśmy się. Kiedy oni wymyślali nowe produkty do sklepu ja pomagałam im w jak to nazywał George sprawach dorosłych czyli wszelkimi papierami. Chciałam dla nich jak najlepiej więc wyciągałam ze skrytki rodu Blacków pieniądze i dokładałam się do ich biznesu. Mi nie były one potrzebne im pomagały w spełnianiu marzeń.

Nasza Gwiazdka [wolfstar doughter] [fred weasley]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz