23. Szczotka do włosów

168 18 1
                                    

☆Wega Lupin-Black☆

Miałam strasznie ciężkie powieki. Otworzyłam oczy które jednak od razu chciały się zamknąć. Czułam że leżę na czymś miękkim. Próbowałam zachować otwarte oczy dłużej niż na chwilę jednak nie byłam w stanie. Zwróciłam tylko uwagę na to że po pomieszczeniu w którym się znajdowałam krzątała się jakaś osoba. Zanim zdążyłam zobaczyć coś więcej ponownie zasnęłam.

Tym razem kiedy otworzyłam oczy nie musiałam już skupiać tyle uwagi na tym aby pozostać przytomną. Rozejrzałam się po miejscu w którym byłam. Spora sypialnia z wysokimi ciemnymi ścianami i dużymi oknami. Światło które przez nie wypadało strasznie raziło mnie w oczy. Na środku stał kominek, dwa duże fotele z małym stoliczkiem i komoda. Ja leżałam na dużym małżeńskim łóżku stojącym przy przeciwległej ścianie.

Nie wiedziałam gdzie jestem i nie ile czasu minęło od finału. Byłam obolała nie tylko na zewnątrz ale i wewnątrz ciała. Próbowałam się poruszyć. Syknełam z bólu gdy ściągnęłam z siebie kołdrę. Spojrzałam na ręce. Posiniaczone i poobijane aż do ramion. Zauważyłam też że ktoś opatrzył moje rany nie tylko te głębokie ale też te pozornie nie groźne.

Zdałam sobie też sprawę z innej rzeczy. Jeśli tak nie wyglądało piekło to żyłam. Nie byłam też w znanym mi miejscu co oznaczało że musiałam znajdować się w domu któregoś ze zwolenników Voldemorta.

Z bulem podniosłam się i wstałam z łóżka. Ledwo trzymałam się na nogach więc podtrzymywałam się najpierw na ramie łóżka później na zagłówku jednego z foteli w drodze do drzwi. Byłam ubrana w czarny podkoszulek i krótkie zielone spodenki. Oznaczało to że ktoś musiał mnie przebrać z podartych ubrań z herbem Gryfindoru.

Dokuśtykałam do drzwi z ciemnego drewna. Chwyciłam za klamkę jednak gdy za nią pociągnęłam drzwi nie ustąpiły. Opadłam na podłogę czując jak z moich oczu lecą ciepłe łzy. W narastającej panice poderwałam się z podłogi i chwiejąc się szybkim krokiem podeszłam do okien. Waliłam w nie pięściami zanosząc się histerycznym płaczem. Co ja miałam teraz robić?

Okno ani drgneło. Chciałam je rozbić i podciąć sobie gardło kawałkiem szkła. Jednak jedyne co udało mi się zrobić to obicie to krwi knykci.
Zaczęłam chodzić po pokoju w poszukiwaniu przedmiotu którym mogłabym w akcie desperacji zakończyć swoje życie lub takiego którym mogłabym się obronić. Starałam się nie zwracać uwagi na ból całego ciała. Wtedy zauważyłam drugie drzwi znajdujące się na tej samej ścianie co łóżko. Podeszłam do nich i ku mojej radości te otworzyły się ukazując jednak nie to co chciałam zobaczyć tylko schludną łazienkę.

Znów zapłakałam. Zaczęłam wyrzucać z komody na podłogę ubrania. Wyciągnęłam z niej szczotkę zakończoną lekko szpiczastą końcówką. Wtedy drzwi otworzyły się.

Niczym wystraszone zwierzę skoczyłam w najdalszy kraniec pokoju trzymając w ręce moją jedyną broń. W drzwiach stała Narcyza Malfoy z tacą z jedzeniem. Teraz już wiedziałam gdzie jestem. Znajdowałam się w rezydencji Malfoyów.

Patrzyła na mnie z zmartwieniem. Zamknęła drzwi odstawiła tace na stolik i powoli zaczęła iść w moją stronę. Ścisnęłam mocniej szczotkę.
Patrzyła na mnie, skuloną w koncie pokoju, bezsilną, histeryczne zapłakaną, wykończoną, próbującą obronić się przed nią szczotką do włosów.

- Wego spokojnie to ja...
- Widzę że to ty - syknełam.
- Nie chcę cię skrzywdzić, chce ci pomóc - patrzyła na mnie z ciepłem i troską której nie widziałam kiedy spotkałam ją pierwszy raz.

- To dlaczego jestem tu zamknięta!
- Nie ja cię tu zamknęłam, ale ja cię opatrzyłam, przebrałam i wyrwałam cię z objęć śmierci.
- Nie chciałam być wyrywana! Chciałam umrzeć! Muszę umrzeć.
- Co ty mówisz dziecko? - jej oczy się zaszklily.
- Inaczej on wygra...

Kobieta zbliżyła się na tyle że delikatnym dotykiem wyjęła z mojej dłoni moją broń i pomogła mi wstać. Nie stawiałam oporu. Wątpiłam w to że chciałaby zrobić mi krzywdę. A może po prostu nie miałam już siły?

Zaprowadziła mnie do łazienki. Posadziła na brzegu wanny i obmyła rany które dziś sobie zrobiłam. Następnie pomogła mi dojść i usiąść na jednym z foteli.
- Przepraszam że jesteś tu zamknięta lecz to nią była moja decyzja. Lucjusz założył zabezpieczenia na pokój.
- Dlaczego mi pomagasz?

Nadal patrzyłam na nią nieufnie. Wzięła do rąk jedną z filiżanek. Znów w jej oczach zobaczyłam smutek.
- Twój ojciec Syriusz i ja jako dzieci spędzaliśmy dużo czasu że sobą. Cała nasza piątka. Choć on wolał Andromedę a ja Regulusa darzyliśmy się sympatią. Jak wiesz też mam dziecko. Tylko rodzic zrozumie rodzica. Wyobrażam sobie co twoi ojcowie muszą teraz przeżywać. Nie mogłabym pozwolić żeby stała ci się krzywda, nie gdy ja tu jestem.

Czułam że nie mówi całej prawdy jednak to co teraz powiedziała nie było kłamstwem. Po prostu coś zataiła. Może szczegół a może połowę historii. Poinstruowała mnie abym zjadła śniadanie po czym opuściła sypialnie.
Zmusiłam się do zjedzenia chociaż kawałka. Przeszło mi też przez myśl aby nic nie jeść jednak uznałam że rozsądniejszym pomysłem będzie odzyskanie sił.

Wykończona położyłam się do łóżka. Ciepła pościel okryła mnie dając złudzenie bezpieczeństwa. Zasypiając myślałam o naszym drewnianym domku. Tak bardzo chciałam się teraz tam znaleźć. Wyobraziłam sobie że leżę w moim łóżku w pokoju na piętrze patrząc na konstelacje na suficie.

*

Narcyza stała przy oknie patrząc na swój ogromny ogród który powoli zalewała ciemność.
W ręce trzymała filiżankę z herbatą. Westchnęła przecierając twarz dłonią. Widziała w jakim ona jest stanie. Utonęła w myśli że musi umrzeć. Była przerażona. Kobieta wiedziała że ona tego nie chcę. Że chciałaby normalnie żyć. Bez widna wojny, szczęśliwa u boku tych których kocha.

- Jak ona się ma?
Narcyza nie musiała się obracać aby wiedzieć z kim rozmawia. Ten głos poznałabym wszędzie.
- Jest źle. Musisz ją jak najszybciej stąd zabrać.

Mężczyzna przeczesał palcami włosy.
- Muszę poczekać aż odzyska siły. Inaczej nawet nie przeżyje teleportacji.
- Jak mam przywrócić ją do sił skoro ona myśli że musi umrzeć?
Kobieta odwróciła się w stronę swojego rozmówcy. Ten spojrzał na nią ze smutkiem.
- Pamiętaj że złozyłaś przysięgę...
- Jak niby miałabym zapomnieć.

Narcyza usiadła na kanapie odkładając filiżankę na stoliczek.
- Musi jak najszybciej wyzdrowieć inaczej on pozbawi ją jakichkolwiek nadziei.
- Co masz na myśli Narcyzo?
- Będzie ją torturował aż ta będzie na skraju życia. Każe ją podleczyć po czym znów wyleję z niej litry krwi. Dopóki tli się w niej ten ogień nie jest bezpieczna. Jest silna, ale nawet silnych ludzi mordercze tortury pozbawiają nadziei, a kiedy ona zniknie Wega będzie jego wierną kukiełką. Będzie chodziła za nim ponieważ nie będzie wierzyć w to że może wygrać. Jeśli jej nie uratujesz czeka ją los gorszy od śmierci.


✧*。
1048 s.
Tak jak obiecałam wrzucam rozdział w podziękowaniu za 200 gwiazdek.
Skoro pisze historię o właśnie naszej gwiazdeczce uznałam że taki prezencik wam dam ♡
Początkowo miałam wrzucić go za parę dni abyście mieli czas żeby pomyśleć gdzie znajduje się nasza bohaterka ale prezent to prezent.
Jak widzicie Wega jest u naszej Cyzi. Ja wyobrażam sobie ją jako na prawdę ciepłą kobietę która chce dobra swojego syna. Tutaj chcę też dobra Wegi nie tylko dlatego że złożyła przysięgę. Komu ją złożyła? No cuż tego wam nie powiem no bo cały fan znika ale możecie zgadywać.
Buziaki od waszego Polsatu
✧*。

Nasza Gwiazdka [wolfstar doughter] [fred weasley]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz