11. Quidditch

259 12 3
                                    

Wega grała w quidditcha od drugiego roku nauki w Hogwarcie. Była najlepszą według Oliviera Wooda ścigającą w drużynie gryfonów a czasem mówił że nawet najlepszą w całej szkole. Wraz z bliźniakami często trenowali aby doskonalić swoje umiejętności. Gdy zaczynała grała bowiem przez dwa lata na pozycji pałkarza aż do przejęcia tej pozycji przez Freda i Georga.

Końcówkę wakacji mieli spędzić więc z Arturem Wesleyem na finale mistrzostw świata w quidditchu. Za każdym razem gdy nocowała w Norze spala na materacu rozłożonym na podłodze w pokoju bliźniaków. Wega leżała na plecach patrząc w sufit.

Chłopcy mieli w swoim pokoju piętrowe łóżko. George spał na górze, Fred na dole. Chyba wszyscy domownicy i nie tylko, pamiętali jak chłopcy sprzeczali się o górne łóżko. Nie rozmawiali ze sobą tydzień, Wega była wtedy pośrednikiem pomiędzy skłóconym rodzeństwem. W końcu pewnego dnia Fred uznał że będzie miał więcej prywatności na dole i wielka kłótnia zakończyła się równie szybko jak się zaczęła.

Fred też nie spał. Słyszał chrapanie brata ale wydawało mu się że Weg nie śpi.
- Freddie... - cichy głos rozległ się w małym pokoju. - śpisz?
- Nie - odpowiedział równie cicho jak ona. Każdy wiedział że ściany w Norze mają uszy. - Coś się stało?
- Nie... po prostu nie mogę zasnąć.
Noc była chłodna. Choć w domu najczęściej nie było zimno to dziś wyjątkowo chłód doskwierał bardziej niż zwykle.
- Może... chcesz położyć się do mnie?
Gdyby nie ciemność która panowała w sypialni na twarzach Wegi i Freda można było dostrzec czerwony rumieniec.
- Mogę?
- Jasne.

Wega podniosła się z materaca i wsunęła się pod kołdrę chłopaka. Wtuliła się w niego tak jak tydzień wcześniej na Grimmauld Place 12. W duchu cicho przyznała za z chłopakiem czuła się bezpiecznie, podobnie jak w dzieciństwie gdy wciskała się do łóżka swoich ojców. Fred patrzył jak zielone niby świecące w ciemności oczy dziewczyny zamykają się a ona zasypia. On jednak nie zasnął tak szybko jak ona. Wpatrywał się w jej czarne kręcone włosy które w ostatni miesiąc przed zakończeniem szkoły ścinali w łazience prefektów. Spojrzał na jej rozciętą brew którą pani Pomfrey zaszyła gdy Wega spadła ze schodów gdy uciekali przed Filchem na trzecim roku dziewczyny drugim chłopców. Znał ją praktycznie od zawsze. Pamiętał jak w któreś wakacje zrobili we trójkę swój pierwszy wspólny kawał. Dodali do kawy Molly, Arthura i Remusa proszek który Charlie przywiózł z Hogwartu. Powodował on zmianę koloru włosów. Molly skończyła z niebieskimi, Arthur z fioletowym a włosy Remusa stały się zielone. Dostali później niezły ochrzan ale dostanie go jak sami mówili od trzech teletubisi było warte swojej ceny.

Chłopak przejechał dłonią po włosach Weg. Nie wiedział co czuł. Czy to było zakochanie? Czy tak wyglądała miłość?

Nigdy nie miał dziewczyny. To nie tak że nie miał brania po prostu żadna z dziewczyn nie przykuła jakoś szczególnie jego uwagi. Całował się z paroma dziewczynami na jakiś imprezach czy to w pokoju wspólnym czy w jakimś innym miejscu Hogwartu.

Ale z Wegą łączyło ich coś głebszego mocniejszego. Jak by jakąś lina ciągnęła ich do siebie. Może byli sobie przeznaczeni? Ona córka gwiazd i on piegowaty rudzielec. Brzmiało to jak jakiś tani harlekin napisany przez starą mężatkę która chciała przeżyć w życiu coś więcej niż dzieci i nie udane małżeństwo.

Chłopak zasną. Z milionem pytań w głowie. Nie wiedział on jednak jednej rzeczy. Każdy jego pocałunek na imprezie widziała dziewczyna która teraz spała obok niego. Każdy z nich był jak sztylet wbity w jej serce. Jak kolejna blizna na placach. Pamiętała każdy. Było ich sześć. Nigdy otwarcie tego nie przyznała ale chciała aby to jej wplótł ręce we włosy, i to ją całował namiętnie w jakimś koncie pokoju wspólnego gryfonow.

Nasza Gwiazdka [wolfstar doughter] [fred weasley]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz