~30~

326 8 0
                                    

Kiedyś myślałam że do szczęścia potrzebni są rodzice i pieniądze. Od dziecka tak mi mówiono abym była szczęśliwa potrzebuje pieniędzy. Jednak dziś zrozumiałam że to nie prawda. Nie mam rodziców a to co przygotował brunet nie potrzebowało dużo pieniędzy. A sprawiło że byłam szczęśliwa.

Siedzę na kolanach bruneta wtulając się w jego tors wpatrując się w panoramę przed sobą. Nie odzywaliśmy się do sobie bo potrzebowaliśmy ciszy aby zebrać swoje myśli. Mi to nawet odpowiedało bo nie miałam ochoty za bardzo na rozmawianie.

Nie wiem skąd nagle taka niechęć ale to olałam. I to był właśnie błąd. Brunet też za bardzo nie chciał rozmawiać a wyglądał jakby miał mi powiedzieć coś ważnego. Coś ważnego co wpłynie na moją przyszłość. Olałam to przeczucie kolejny raz. Kolejny błąd. Wyglądał jakby  nad czym myślał jakby z czymś walczył ale po raz kolejny to olałam. I kolejny wielki popełniłam błąd.

Po woli zaczęło robić się coraz zimniej a byłam pewna że było już grubo po północy. Pomogłam Gaviemu wszystko pozbierać a gdy przez przypadek dotknęłam jego ręki to poczułam.... obrzydzenie? Ale dlaczego poczułam obrzydzenie do swojego chłopaka. Zlewceważyłam to i dalej pomogłam mu to sprzątać.

Gdy już skończyliśmy wszystko pakować weszliśmy do auta i odjechaliśmy. Wogóle dało się tam dojechać autem ale Gavi wolał spacerek. Bo jak to stwierdził. Ruch to zdrowie. Ja wiedziałam że jest tam ten trochę stuknięty no ale że tak. Miałam dość więc zasnęłam na fotelu pasażera.

Gavi delikatnie wniósł mnie do mojego mieszkania uważając abym się nie obudziła. SŁODKIE. A później pocałował w czoło i położył się obok mnie. I tak zasnęliśmy wtuleni w siebie.

Rano obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno.
Przekręciłam się na drugi bok aby przytulić się do bruneta ale go tam nie było. Szybko otworzyłam oczy i rozglądnełam się po pomieszczeniu ale go tam nie było.

Powoli wstając musiałam jebnąć się w kąt łóżka małym palcem u stopy. Odrazu runełam na ziemię robiąc przy tym głośny huk. Złapałam się za obolały palec i syknełam. Był cały czerwony i lekko spuchnięty. Kuźwa ja to mam szczęście.

-Boże święty co tu się dzieje?- wbieg do pokoju lekko zdyszany Gavi.

-uderzyłam się w mały palec- mruknęłam cicho dalej trzymając się za obolały palec.

-Boli?- zapytał a ja strzeliłam sobie w myślach ręką w czoło. Czy on jest naprawdę taki głupi? Przedchwilą krzykłam i zrobiłam taki hałas jakby mnie przynajmniej rozstrzelano. Siedzę na podłodzę i trzymam się za mały palec, a on jeszcze się pyta czy bolo

-Nie kurwa łaskocze- warknełam wstając i wyszłam z pokoju.

El tiempo cura las heridas || Pablo Gavi ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz