Dwadzieścia pięć

1.3K 147 17
                                    

Dwie godzinki temu wpadł 24 - wszystkie są ważne dla ciągłości fabuly.

Btw ten slowburn zabija nawet mnie, a sama to napisałam 🥴 ale być może jutro będzie w pewien sposób przełomowy rozdział, nic nie mówię🤞

__________________

Musimy przetrwać po prostu kolejne tygodnie. Dni mijają niesamowicie powoli, gdy w głowie kotłuje się tysiąc myśli, a na ja nie wiem, czy powinnam poruszać pewne tematy na głos. Veno ze mną rozmawia i czuję go przy sobie, ale Maddox… on jest gdzieś daleko.

Siedzimy akurat z Veno przy noszącym już liczne ślady użytku stole. Zbliża się kolejny wieczór, Maddox wychodzi ze swojego pokoju dopiero wtedy, gdy kończymy posiłek. Nic nie mówi. Czasami je z nami, a innym razem po prostu szwenda się gdzieś po obiekcie lub po okolicy. Jestem już tym powoli zirytowana. 

– Czy usiądziesz z nami jak człowiek i chociaż spróbujesz porozmawiać o tym, co zrobiłeś źle? – pyta beznamiętnie Veno, odchylając się na krześle. 

– Nie ma o czym rozmawiać – odpowiada sucho Maddox. 

Noga pod stołem mi już podskakuje w czystej frustracji. Jeszcze sekunda, a się odezwę. Wybuchnę.

Ale mój wybuch poprzedza pukanie do drzwi. 

– Cicho bądźcie – ostrzega Veno. 

Maddox staje się czujny i od razu wyciąga ostrze. Veno też. Moje palce mrowią, jakby były gotowe do ataku. A raczej obrony. 

Pukanie przybiera na sile. 

– Kto to? – pytam szeptem. 

Veno przechyla głowę, a beztroski wyraz jego twarzy znika. 

– Nie wiem. 

Oba demony podchodzą do wyjścia i zerkają przez okno. Gdy Maddox dostrzega naszego gościa, rozluźnia się. 

– To Zane. 

Kilka dni wcześniej poszliśmy jeszcze do Nory, by poprosić Zane'a  o rozmowę, ale nie był dostępny. Być może usłyszał, że go szukaliśmy. 

Maddox otwiera drzwi, a potężna i ciemna sylwetka Zane'a pojawia się w progu. Ma na sobie długi czarny płaszcz, na którym połyskują krople wody, bo zaczęło bardzo mocno padać. Twarz rozjaśnia się dopiero w momencie, gdy ściąga kaptur. Jest ubrany trochę podobnie do Athei – czarne skórzane spodnie, tym razem już nie koszula, a jakaś solidna bluzka ze skrzyżowanymi pasami ze skóry na przodzie. Jest wyższy od każdego mężczyzny, którego znam.

– Ktoś powiedział mi, że mnie szukaliście.

– Trochę długo ci to zajęło. 

Unosi kącik ust i jego wzrok ląduje na Veno. 

– Demon ognia, jak mniemam.

Ten kiwa głową. Podają sobie dłonie na przywitanie. 

– Veno Taggart. 

– Ta. Słyszałem. Zane Cipriano. 

– Ta – przedrzeźnia go Veno. – Słyszałem. 

Zane się śmieje. 

– Lubię cię. 

Chyba się dogadają. 

Zane wchodzi do domu, nie kłopocząc się, by wytrzeć buty lub ściągnąć płaszcz, więc zostawia za sobą brudne i mokre ślady. 

– Widzę, że znaleźliście Atheię, skoro demon ognia jest z wami. Dlaczego mnie szukaliście? 

Wstaję i usuwam się nieco w bok, bo stworzenia silniejsze ode mnie dominują to pomieszczenie. Dopiero zdaję sobie sprawę, w jakim położeniu jestem. Maddox mógłby mnie zabić w sekundę, Veno mógłby podpalić pół miasta, a Zane… nawet nie będę wspominać w myślach, co mógłby zrobić. A jednak stoi przed nami, wsuwając dłoń do kieszeni, i po prostu czeka na wyjaśnienia. 

Gdy zabierasz ból (Srebrna noc #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz