Dziewięć

1.3K 155 14
                                    


Przepraszam za spóźnienie! Za dobrze się bawiłam wczoraj wieczorem 🙌 Za to dzisiaj wieczorem wpadnie jeszcze jeden rozdział!

I podstawowe pytanie: CZY IDZIECIE JUTRO NA WYBORY?!?!

Jeśli jakimś cudem odpowiedź brzmi "nie", to zachęcam mimo wszystko do przeanalizowania kilku ostatnich lat w naszym kraju i zdecydowania, czy to, co się działo, jest dla Was akceptowalne i czy chcecie żyć w takim świecie, czy może jednak chcecie chociaż spróbować sprowokować zmianę. Nikt nie wie, czy będzie lepiej, ale stara dobra zasada mówi, że jeśli nie spróbujemy, to się nie dowiemy.

Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień pokaże, że ludzie w naszym kraju jednak mają jaja, by wstać, pokazać się i coś zmienić.

Miłego weekendu, trzymajcie się ciepło!

_________________________

Tu jest tak cholernie zimno i wcale nie chodzi o temperaturę.

Te cztery ściany nie są mi obce, ale budzą strach. Za każdym razem, gdy przymykam oczy, widzę demony babci, które unoszą do góry bat. 

Widzę wszystkie lekcje, podczas których babcia przyprowadzała wcześniej skrzywdzone stworzenia, które musiałam uleczyć. Przejąć na siebie ich ból. 

Ten dom… kojarzy mi się z bólem. 

Mira Hadley… ona też kojarzy mi się z bólem. 

– Co ty, do cholery, robisz? – pyta babcia, pojawiając się w progu mojego pokoju. 

Nie mam w nim nawet drzwi, bo nigdy nie pozwoliła mi się zamykać. 

– Pakuję się – mamroczę. – Skoro już tu jestem, przynajmniej wezmę trochę swoich rzeczy i nie będę musiała dostawać ubrań innych ludzi. 

Jej brwi unoszą się wysoko na czole. 

– Nie pozwoliłam ci się pakować. 

Klęczę na podłodze, gdy patrzę na nią spod rozpuszczonych włosów. Ściągam gumkę z nadgarstka i wiążę je wysoko, jednocześnie wstając gwałtownie. 

– Ruszasz się bardzo szybko jak na kogoś, kto niedawno został skatowany. To znaczy, że twoje uleczanie jest na świetnym poziomie. Gratulacje, Beth. 

Przymykam powieki i prycham kpiąco. 

– Dziękuję. 

Nie wdaję się w dyskusję. Podchodzę do szafy i wyciągam kilka koszulek

– Nie pozwoliłam ci się pakować – mówi babcia. – Natychmiast to odłóż. 

Nie zatrzymuję się. 

– Nie. 

Jest tak zaskoczona, że przez chwilę nic nie mówi. Gdy się odzywa, niemal zgrzyta zębami i słyszę świszczący oddech, który bierze. 

– Naprawdę zrobiłam wszystko, byś mogła teraz ze mną zostać. Musimy zastanowić się, co zrobić, by oni nie chcieli wziąć cię do swojego domu. Jak tego uniknąć?

Zastygam. Ona naprawdę sądzi, że ja jestem po jej stronie. 

– Ale ja nie chcę tego unikać. 

Robi się coraz bardziej zdenerwowana. 

– Pieprzysz głupoty, Lisbeth. 

– Nie – zaprzeczam intensywnie. – Tak właśnie czuję. Chcę stąd wyjść i już nie wracać, babciu. Jestem zraniona i rozczarowana i nigdy nie spodziewałam się, że to przez ciebie właśnie się tak poczuję. 

Gdy zabierasz ból (Srebrna noc #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz