Trzydzieści dziewięć

1.6K 172 11
                                    

– Nie mam pojęcia, co robić – szepczę, gdy znajduję się już bardzo blisko Maddoxa, który nie ma na sobie koszulki. 

– Ale wiesz, czego nie robić—nie dotykać mnie. 

– Nie masz pojęcia, jak bardzo chciałabym to zrobić.

– Uwierz mi – zapewnia głębokim głosem – że mam pojęcie. Już ci to kiedyś mówiłem. Oddałbym wieczność, by móc cię dotknąć. 

Oddycham znacznie szybciej niż powinnam. Serce wykonuje salta w piersi. 

– June źle przechodziła przyjęcie kryształu – mówi ostrożnie Maddox. Odsuwa się i otwiera szufladę w biurku, wyciąga z niej połyskujący sztylet. – Miała gorączkę, wymiotowała, przez cały dzień później była wyłączona z życia, bo musiała dojść do siebie. Poczuła ten sam ogień, z którym Veno zmaga się całe życie. 

– Poradzę sobie. 

Maddox obraca sztylet w dłoni. 

– Moja moc jest inna. To śmierć. Nie wiem, jak twoje ciało ją przyjmie, jak na nią zareaguje. Co będziesz czuła, gdy moje ciało podzieli się uczuciami z twoim. Dotyk mojej skóry zabija, ale ta śmierć najpierw rodzi się w moim wnętrzu. 

– Czujesz ją? 

Zastanawia się. 

– Nie. Ale wiem, że zawsze tam jest. Kusi mnie. 

– Ja jestem uzdrowicielką, a ty niesiesz śmierć – stwierdzam prawie szeptem. – Może tak właśnie miało być. 

– Może. Nie wiem, czy miało tak być, ale ja chciałem tak skończyć. U twojego boku, w twoich ramionach, nawet jeśli miałbym nie spać całą noc, czuwać, uważać na każdy swój ruch. 

– Więc zaryzykujesz? – pytam z nadzieją w głosie. – Pozwolisz mi przyjąć cząstkę siebie? 

Wpatruje się w sztylet w swoich dłoniach. 

– Mam wiele wątpliwości – wyznaje. – Śmierć i przywracanie życia to przeciwności. Boję się, że nie zareagujesz dobrze na mój kryształ. 

– Śmierć i życie to dwie nierozłączne rzeczy. Bez jednego nie ma drugiego. 

Unosi na mnie pełen ciekawości wzrok. 

– Tak jak bez ciebie nie ma mnie. 

Ściągam usta w bok i rumienię się odrobinę. Usilnie staram się nie patrzeć w dół na jego odkryte ciało. 

– Pozwól mi przyjąć kryształ – szepczę przejęta. – Proszę. Proszę, Mad. Nie pozwólmy sobie tego odebrać. Byliśmy na krawędzi życia i śmierci, ja i ty, i gdyby cokolwiek nam się stało, będziemy żałować, że nigdy tego nie zrobiliśmy. Nie spróbowaliśmy. Ja chcę być silniejsza. Może to samolubne, ale przy wszystkim, co się dzieje… chcę mieć siłę, którą daje kryształ. Widziałam, jak rozwijała się moc June, i ile przewagi jej to dało. Nie wiemy, co czeka nas w kolejnych dniach, tygodniach, miesiącach. Nie możemy sobie pozwolić na słabość. Wyobraź sobie, ile będę w stanie zrobić, jeśli dasz mi tę cząstkę siebie. 

Maddox oblizuje usta i spuszcza wzrok na moje ciało, szukając chyba miejsca, w którym miałoby nastąpić połączenie. 

– Ale nie jestem jedynie samolubna – dodaję drżącym głosem. – Postaram się być przy tobie i generować w sobie spokój, żebyś ty mógł to czuć. Obiecuję, że będę cię kochać z całych sił, bo na to zasługujesz. Kocham cię, Mad. Pozwól mi być jeszcze bliżej. Tak blisko, jak tylko się da.

Patrzy na mnie z ufnością i nadzieją. 

– Połóż się na łóżku – szepcze.

Robię krok w tył, potem drugi i trzeci, aż moje łydki napotykają krawędź łóżka. Opadam na nie z lekkością i podciągam się w górę aż na poduszki. 

Gdy zabierasz ból (Srebrna noc #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz