Trzydzieści cztery

1.4K 149 9
                                    

Lubię to uczucie, gdy wiesz, że druga osoba jest tuż obok nawet wtedy, gdy jej nie ma. Nigdy nie spodziewałam się, że mogę być atencyjną osobą, ale być może po prostu chcę nacieszyć się czasem, który nam został w tym wymiarze. W myślach po raz pierwszy powtarzam imię Maddoxa, gdy stoję przed lustrem i zawijam w warkocz nieco wilgotne jeszcze włosy.

Choć jak zwykle całe kolejne dwa dni były brzydkie, pochmurne i deszczowe do tego stopnia, że w lasach podobno rzeka wylała dwukrotnie, to tutaj przynajmniej wiem, co mnie czeka. Spędziliśmy ponad dwa miesiące w drugim wymiarze i zaczynam się zastanawiać, jak będzie wyglądać rzeczywistość po powrocie. Czy cokolwiek się zmieni? Czy w ogóle wrócimy wszyscy i cali? 

– Maddox. – Tym razem próbuję na głos i miętoszę w palcach rąbek skąpej koszulki. 

Słyszę, jak drzwi do pokoju się otwierają. 

– Beth? – mruczy Mad. 

Biorę głęboki wdech i wychodzę z łazienki, której drzwi się ledwie domykają. Maddox szuka mnie po pokoju i widzę w nim nerwowość, lecz gdy tylko spotykamy się wzrokiem, rozluźnia się odrobinę. W jego oczach jednak widzę zmartwienie. 

– Wezwałaś mnie – mówi bez tchu. 

To pierwszy raz. Uśmiecham się i kiwam tylko głową, a wtedy jego spojrzenie wędruje w dół po moim ciele. 

Mam na sobie jedynie skąpą satynową koszulkę nocną na ramiączkach. Jest krótka, zakrywa pupę i łagodnie leje się po ciele. Czarne plamy na skórze kontrastują ze złamaną bielą bielizny, ale tym razem mi to nie przeszkadza. W momencie, gdy w oczach Maddoxa zamiast zwątpienia widzę tylko ogień, rozluźniam się. 

– A ty przyszedłeś – stwierdzam po prostu. 

– Oczywiście – potwierdza natychmiastowo. – Zawsze przyjdę. 

Przesuwa po mnie głodnym wzrokiem, jego usta się rozchylają. Dotykam rąbka koszulki palcami i przygryzam nieśmiało wargę. 

– Czy to jest w porządku? – pytam ostrożnie. – Nie wiem, czy wyglądam dobrze, ale… 

– Tak – dyszy. – Tak. W porządku. Pięknie. Cudownie. 

Spięty uśmiech wpływa na moje wargi. 

– Naprawdę chciałabym mieć cię teraz obok siebie – wyznaję. 

– Więc nic się nie stało? Nie wezwałaś mnie przez zagrożenie? 

Kręcę głową, wciąż stojąc daleko od niego. Za daleko. 

– Wezwałam cię, bo chcę znów z tobą być. Chcę… się dotykać. 

Opuszcza nieco głowę i posyła mi lubieżny uśmiech. 

– Może chciałabyś, bym tym razem to ja dotykał ciebie?

Moja twarz na pewno rozświetla się niemożliwie, bo czuję taki przypływ ekscytacji, że nie jestem w stanie powstrzymać nawet swojej magii. Palce mnie mrowią, oczy również – i być może Maddox to właśnie czyta jako moją odpowiedź, bo pochodzi do mnie i bierze mnie na ręce jak ostatnio.

– Nie musisz mnie cały czas nosić. Sama też do ciebie przyjdę. 

– Wiem – zapewnia. – Ale teraz już ciągle chcę to robić.

Wtulam się w niego ostrożnie, pamiętając, że nie mogę kierować się do odsłoniętej na szyi i twarzy skóry. 

Maddox kładzie mnie na łóżku, zupełnie jak ostatnio, ale teraz to ja chcę go po prostu skusić, zachęcić, żeby też coś z tego miał. Nachyla się nad moim ciałem i zawisa tak, a ja czekam tylko na więcej. Więcej i więcej. Mam wrażenie, że nic mnie nie zadowoli, dopóki nie połączymy się w pełni. Przez moją głowę przemykają myśli, czy na pewno chodzi tylko o seks, czy może o coś więcej. Na przykład o bliznę, którą widziałam kilka razy na jego ramieniu i która woła mnie śpiewnie, sugerując, że mogłabym mieć taką samą. Zależy mi na sile i mocy, ale bardziej zależy mi na tym, by być blisko niego, a takie połączenie to właśnie związanie się na zawsze. 

Gdy zabierasz ból (Srebrna noc #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz