Czterdzieści

2K 165 25
                                    

Oprócz tego jeszcze tylko jeden i epilog... crazy

Nie wiem jak i kiedy to minęło, ale naprawdę z całego serca dziękuję, że jesteście ❤️

______________________

Pobudka jest gwałtowna. Czuję się zdezorientowana, ale nic mnie nie boli, wszystko jest na swoim miejscu. Odruchowo dotykam swoich żeber pod koszulką i wyczuwam na nich jakiś bawełniany opatrunek. 

– Gdzie jestem? – pytam machinalnie. 

Rozglądam się po pokoju… to wciąż znajome miejsce. Sypialnia Maddoxa. Ale jego nie ma obok, natomiast koło łóżka stoi June, trzymając w dłoni jakiś solidny worek, do którego wrzuca sztylet. 

– Wszystko w porządku, Beth. Jesteś wciąż w tym samym miejscu. W sypialni Maddoxa.

Unika mojego wzroku. 

Dlaczego ona unika mojego wzroku? 

Coś jest nie tak. 

Serce bije mi jak szalone, czuję, że się denerwuję. Wstaję gwałtownie, zrywam się na proste nogi i rzucam się na June przyciskając ją do ściany. Z automatu na jej dłoniach pojawia się ogień, tak samo jak w jej oczach. 

– Co jest, kurwa? – syczy, zupełnie wytrącona z równowagi. 

– Dlaczego nie ma tu Maddoxa? Gdzie on jest? 

– Zaraz przyjdzie.

– Unikasz mojego wzroku. 

June odpycha mnie i by wyciagnąć mnie z tego dziwnego transu, wysuwa przed siebie dłoń i tworzy na niej wysoki, niebiesko-pomarańczowy płomień. 

– Skup się, Beth. Wszystko jest w porządku. 

Niemal hipnotyzuje mnie tym płomieniem, ale to działa. Uspokajam bicie swojego serca, jestem w stanie rozczytać swoje emocje. Potrząsam głową, zdając sobie sprawę, że właściwie ją zaatakowałam. 

– Przepraszam. Nie wiem, co się stało. 

June unosi brew, ale nie wygląda na zbyt zadowoloną. 

– Na szczęście ja wiem. To na pewno przez połączenie. Nie ma Maddoxa przy tobie, a dopiero się wybudziłaś z dziesięciogodzinnego snu, więc twoje ciało od razu zareagowało paniką, chcąc go odnaleźć. Zaskoczę cię. Mad zaraz wróci. 

Przełykam z trudem ślinę, a June wymija mnie i podaje mi ogromną szklankę wody. 

– Wypij, zaraz dostaniesz też coś do jedzenia, ale już więcej mnie nie atakuj. Przychodzę w pokoju. 

Trochę się peszę, ale jestem tak skupiona na innych rzeczach, że nie mam czasu się w ogóle zastanowić nad własnym skrępowaniem. June może mieć rację – od razu po przebudzeniu jedyne, czego potrzebowałam, to obecność Maddoxa, więc gdy nie znalazłam go obok siebie, chciałam dowiedzieć się, czy coś się stało. 

A nie stało się zupełnie nic.

Znów dotykam swojej blizny pod ubraniem. Pokój jest wyraźny, zapachy docierają jakby głębiej do moich nozdrzy, skupiam się na każdej rzeczy znacznie silniej. 

– Boli? – podpytuje June. 

– Nie. Po prostu dziwnie jest mieć ją na ciele.

– Kryształ nie jest tylko na twoim ciele. Jest w tobie – oznajmia łagodnie. – Trochę zajmie, zanim poznasz swoje nowe moce albo zobaczysz, w jakim stopniu on cię wzmacnia…

Kręcę głową gwałtownie, przez co June przerywa. Przechyla głowę w zaciekawieniu. 

– Mogę go dotknąć – mówię od razu. – Mogę dotknąć Maddoxa i nic się nie dzieje. 

Gdy zabierasz ból (Srebrna noc #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz