Dwadzieścia siedem

1.3K 153 10
                                    

Wcześniej wpadł 26. Do not miss it!

____________________

Ukrywam głowę w swoich dłoniach, a Maddox wskakuje przede mnie, by uchronić mnie przed płomieniami, ale one zdecydowanie nie są wymierzone we mnie. Męska sylwetka szamocze się z jakimś ogromnym stworzeniem, podłoga pali się w kilku miejscach, ogień bucha do góry, słuchać głośne warknięcia i sapanie. Veno leży na podłodze pod stworzeniem, które siedzi na nim i przypomina przerośniętego wilka, może hienę. Nie potrafię tego zidentyfikować. Veno odpycha od siebie stworzenie, które leci na ścianę, a później demon podnosi się błyskawicznie i podpala potwora żywcem. Demoniczny ogień trawi stworzenie znacznie szybciej niż zwykły, sierść pali się i skwierczy, a zwierzę pada na podłogę i nie jest w stanie wydobyć już z siebie żadnego dźwięku.

Veno otrzepuje swoje poprzypalane spodnie i zerka na mnie, a potem na Maddoxa.

– Wybaczcie – mówi niepewnie. – Nie wiem, czy wam przeszkodziłem, ale zaatakowały mnie trzy Anaudy i nie mogłem wszystkich spalić w salonie, bo bałem się, że cała chata spłonie, a jeszcze nam się przyda.

Przyda nam się, bo na zewnątrz leje jak z cebra, a burza wcale nie ustaje.

– Jak one dostały się do domu? – pyta ostro Maddox.

Veno wyciąga przed siebie rękę i bez mrugnięcia okiem gasi resztę płomieni, które powoli wędrowały po podłodze.

– Po prostu wpadły przez okno. Musiały zwęszyć krew. Czy ktoś tu krwawi? – Veno obrzuca mnie wymownym spojrzeniem, kierując wzrok na mój brzuch.

Och. Mówi o kobiecym krwawieniu. Natychmiast robię się cała czerwona.

– Nie – mówię speszona. – To znaczy… tak, to ja, ale ciekło mi z nosa – poprawiam się.

– Dlaczego krwawiłaś z nosa?

Wzruszam ramionami.

– Używałam trochę magii.

Veno strzela między nami spojrzeniem.

– Nie rób tego więcej. Nie tutaj, chyba że wcześniej się zapowiesz. Ściany są grube, ale okna całe popękane. Musimy na siebie uważać, Czarny Las bywa bardzo niebezpieczny, a my chcemy tylko przeczekać burzę i iść dalej, tak?

Kiwam nieśmiało głową.

– Przepraszam. A co jeśli… jeśli zacznę… – Dotykam się po brzuchu.

– Musisz nam powiedzieć. Będziemy musieli znaleźć się wtedy w bezpieczniejszym miejscu niż tutaj.

Dobrze wiedzieć. Zupełnie wyleciało mi to z głowy.

– Kiedy powinnaś krwawić? – pyta Maddox.

O Bogini. Naprawdę rozmawiamy o mojej menstruacji.

– Nie wiem. – Zakładam kosmyk włosów za ucho. – Im więcej mocy używam, tym bardziej się to przedłuża. Przez lata miałam intensywne lekcje uleczania i naprawdę bardzo rzadko krwawiłam, więc wydaje mi się, że to nie będzie problemem.

Demony spoglądają po sobie i kiwają głowami.

– Świetnie – komunikuje Veno. – I wstrzymaj się z używaniem magii na ten moment, bo wydaje mi się, że znacznie bardziej przyda się nam ona, gdy staniemy twarzą w twarz ze strzygami.

***

Wróciłam do swojej sypialni i próbowałam spać, ale głośne uderzenia piorunów cały czas mnie wybudzały. Poza tym… to logiczne, że nie mogę przestać myśleć o Maddoxie. Byliśmy bardzo blisko i on otworzył już dobrowolnie dla mnie swoje ramiona, ale tym razem to ja stchórzyłam. Myłam się później w zimnej wodzie w tutejszej brudnej łazience i przy okazji znów musiałam spojrzeć na swoje ciało w potłuczonym lustrze. Może istnieje jakiś sposób, by pozbyć się tych znamion. Najgorsza jest plama na udzie – ogromna, czarna, rozlana od biodra niemal po samo kolano, podłużna i bezkształtna.

Gdy zabierasz ból (Srebrna noc #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz