Trzydzieści siedem

1.5K 151 18
                                    

Odkąd June i Veno się pojednali, nie odstępują się na krok. Moje policzki zachodzą rumieńcem, gdy uświadamiam sobie, że ja i Maddox zachowujemy się trochę podobnie, choć nie aż tak wygłodniale. Mieliśmy się przez ostatnie kilka tygodni, często bywaliśmy sam na sam, a ostatni tydzień w drugim wymiarze pokazał mi, jak bardzo możemy się do siebie zbliżyć.

Gdy wracamy do domu demonów, każdy ma w sobie ten ciężar wszechobecnej śmierci. Kian i Ren pozostali na polanie obok Uniwersytetu, by zebrać ciała czarownic i przenieść je w jakieś bezpieczne miejsce. Ja, Maddox, Veno i June weszliśmy właśnie do domu, a gdzieś za nami kroczą Tati i Soleil – obie z nieco naburmuszonymi, pochmurnymi minami. 

Są od siebie zupełnie różne. Tatiana jest znacznie niższa, drobniejsza, ma jasną cerę i bardzo mocny kontrast w postaci czarnych jak smoła prostych włosów i niebieskich oczu. Soleil jest bardziej ciepła z urody, jej oliwkowa skóra stapia się z połyskującymi złotem brązowymi oczami, nie ma w sobie takich kontrastów ani tego zewnętrznego chłodu. Ale wewnętrzny? On na pewno już w niej istnieje. Dlatego gdy tak idą ramię w ramię i obrzucają się nieprzychylnymi spojrzeniami, jest w nich coś podobnego.

– Kim ona jest? – pyta ostentacyjnie Tati, gdy wchodzimy do kuchni. 

Atmosfera gęstnieje. Soleil zajmuje miejsce w kącie pokoju, z dala od Tatiany, od wszystkich. 

– To czarownica, jak my – wyjaśniam zwięźle. – Przybyła z nami z drugiego wymiaru. 

Tati się krzywi, a następnie do pomieszczenia wchodzi również Zane. Na moment przewracam oczami, bo już wiem, że zaraz zacznie się afera. 

– A kim, do diabła, jest on? – pyta znów Tati.

Zane opiera się o framugę, zakłada ręce na piersi i kpiąco unosi jeden kącik ust. 

– Do diabła – parska. – Prawie trafiłaś, czarownico. 

Tati wpatruje się w niego skrzywiona, lecz gdy pojmuje jego słowa, otwiera szerzej oczy. 

– Nie – szepcze. – Czy wy jesteście normalni? Beth? Oszaleliście do reszty? 

– Hej, spokojnie – wtrąca się June. – Czy ktoś jest ranny? Potrzebujemy jakichś opatrunków? Uleczania? 

Wszyscy patrzą po sobie. 

– Najpierw zajmiemy się naszym zdrowiem, a potem rozmową – dodaje June.

Tatiana uderza dłońmi w stół. 

– Nie ma czasu na jakieś tam bandaże – protestuje. – Musimy porozmawiać o tym, co się dzieje. Nie wierzę, że ten kutas znów dokonał dosłownego ludobójstwa i tak po prostu uciekł. 

June nawet nie wzdryga się, mimo ostrego głosu swojej siostry. Veno stoi za plecami swojej ukochanej, trzyma dłoń na jej ramieniu, wciąż dotykając. 

– Słuchaj, Tati – komunikuje stanowczo June – nie robię tego dla mojego zadowolenia. Uwierz mi, że chciałabym stąd wyjść, iść na górę i cieszyć się tym, że mój demon jest obok. Mogłabym nawet nie wychodzić z tamtego pokoju przez następny tydzień, ale to nie jest takie proste. Jeśli nie zadbamy o siebie nawzajem, będziemy tylko słabsi, a po ostatnich kilku godzinach już wiemy, że nie możemy sobie na to pozwolić. Nie ma nikogo, kto nas obroni, bo zarówno Ameccan, jak i Mira, mimo swoich ogromnych mocy, nie stoją po naszej stronie. 

Tati przesuwa językiem po zębach i nachyla się mocniej nad stołem, kaskada jej błyszczących czarnych włosów opada wokół twarzy. Rzuca siostrze wyzwanie spojrzeniem.

– Cóż – odzywa się z tyłu Zane – wygląda na to, że największe obrażenia ma ta najbardziej szczekająca. 

Wtedy dopiero Tati zostaje nieco zbita z tropu. June marszczy brwi, a chociaż Zane nie podał imienia, i tak wszyscy wiedzą, o kogo chodzi. Skupiają wzrok na młodszej siostrze Branham.

Gdy zabierasz ból (Srebrna noc #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz