Dziewiętnaście

1.3K 165 11
                                    

Nie mam kiedy zapytać o cokolwiek więcej,  co jest z nim związane. Maszyna do zabijania? Nie brzmi to dobrze, ale wyjaśniałoby, dlaczego na jego twarzy tak często widzę zrozumienie.

Myślę o jego słowach przez całe sześć dni, w których tułamy się z miejsca na miejsce, skutecznie omijając noc. Gdy tylko zapada zmrok, Maddox znajduje odpowiednie schronienie i nie pozwala mi wychylić nosa poza cztery ściany. To ma sens pod względem bezpieczeństwa, ale jest bezużyteczne jeśli chodzi o poszukiwanie Veno, bo zależność jest prosta – w tym świecie stworzenia wychodzą głównie po zmroku. 

Nie mam więc na co liczyć, że będę sobie szła w lekkiej mżawce ulicami i spotkam kogoś, po prostu porozmawiam, a on jakimś cudem wskaże mi, gdzie może znajdować się Veno. 

Wierzę, że on żyje. Manifestuję to. Serce mi puchnie na samą myśl o tym, co mogłaby poczuć June, gdy on do niej wróci. Gdy będą znów razem… będą niezniszczalni. 

– Nie możemy tu zostać przez kolejny wieczór – oznajmiam w końcu, zerkając na miejsce do spania na materacu na podłodze. – Tracimy czas. 

Zerka na mnie spod leniwie zmrużonych powiek. 

– Musisz się przespać. Jutro pójdziemy dalej i poszukamy jeszcze w północnej części miasta, w lasach. 

– Chodzimy od pięciu dni i nadal nie spotkaliśmy nikogo, kto chciałby z nami porozmawiać – zauważam trzeźwo. – Wszyscy w dzień od nas uciekają. Boją się, chociaż to my powinniśmy się bać raczej ich. Musimy wyjść nocą.

Spotkaliśmy na swojej drodze jakieś bliżej nieokreślone stworzenia, duchy – każdy omijał nas szerokim łukiem i gdy tylko znaleźliśmy się odrobinę bliżej, znikał, uciekał.. To bez sensu. Przecież nie będziemy atakować niewinnych i zmuszać ich do pomocy. 

Marszczy brwi jakbym powiedziała coś bardzo głupiego. 

– Nie puszczę cię nigdzie tej nocy. To niebezpieczne. 

– Ale po to tu jesteśmy! – naciskam. Czuję frustrację. – Jeśli nie zaryzykujemy, nie dowiemy się, co się dzieje. 

– Taka noc jak ta, w drugim wymiarze, to raj dla cieni, Diabłów, okrutnych demonów i potworów – wylicza. – Takie stworzenia nam nie pomogą. 

– Dobrze wiesz, że wśród nich może być ktoś, kto porozmawia. Nie jesteśmy w stanie obezwładnić kogoś, kto jest niewinny i tylko przed nami ucieka, ale czarny charakter? Możemy nawet taki związać i wyciągnąć prawdę siłą. 

Tak, powiedziałam to. Jestem zdesperowana. 

– Nie mogę narazić cię na takie niebezpieczeństwo. 

Próbuje go przegadać. 

– Jeśli Veno rzeczywiście żyje zgodnie z twoim przeczuciem, to tutaj też liczy się czas. Zwłoka będzie dla nas niekorzystna. To by oznaczało, że żyje w tym wymiarze od niemal roku czasu. Zmaga się z brakiem słońca, z pustką, z ciemnością, mrokiem i nocą. Zmaga się z tym. – Macham w powietrzu papierkiem po jakimś batoniku proteinowym. 

Jem to, co się napatoczy. Czasami są to resztki przydatnego jedzenia z losowych działających lodówek, ale w większości mam suchy prowiant. Puszki, płatki, batoniki, bakalie. Maddox je od czasu do czasu – ja nie mam wyjścia i muszę spożywać cokolwiek, by mieć siłę. 

– Nie mogę na razie puścić cię w noc. To niebezpieczne. 

– To mnie nie puszczaj – mówię gładko. – Nie puszczaj mnie. Zabierz mnie ze sobą. 

Patrzy na mnie tak, jakbym powiedziała coś, co przebija właśnie jego serce niczym strzała z trucizną. Odwraca wzrok. 

– Jestem tu po to, by go znaleźć, ale przede wszystkim po to, by cię chronić. 

Gdy zabierasz ból (Srebrna noc #2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz