1. "Ro, co jest?"

697 24 5
                                    

Półtora roku później:

Rosanna:

-Może być? -Zapytałam wbiegając do kuchni. Tata od razu na mnie spojrzał. Skinął głową. Nim się obejrzałam mama poprawiała mi spódniczkę.

-Teraz może być. -Stwierdziła odsuwając się ode mnie. -Jestem tylko ciekawa, jak Con zareaguje, gdy zobaczy Cię w mundurku. Zrozumie, że dorosłaś. Troszkę. -Zaśmiałam się, ale pokiwałam głową twierdząco.

Connor to mój starszy o trzy lata brat. Brunet o brązowo-zielonych oczach. Jest wysportowany i bardzo wysoki. Przy moich 170 centymetrach, prawie 190 centymetrów jest ogromną różnicą. Uwielbiam się z nim przekomarzać. Mamy najlepszą relację. Nie sądziłam, że rodzeństwo może być również najlepszymi przyjaciółmi, dopóki sama tego nie doświadczyłam.

Zjadłam śniadanie, które przygotowała mi babcia Alice, było przepyszne. Wiedziałam, że Alice nie jest biologiczną matką mamy, ale ja i Con traktowaliśmy ją jak babcię. Rodzicielki mamy nigdy nie poznaliśmy. Rodzice twierdzili, że nie jest warta naszego czasu. Tata czasem opowiadał nam o dziadkach od strony mamy, jednak tak by nie słyszała tego mama. Dowiedziałam się od taty, że mama w dzieciństwie mogła polegać tylko na rodzeństwie, dlatego mama w dzieciństwie mówiła nam o takiej o nie innej relacji. Rozumiałam ją.

Poszłam do swojego pokoju. Był spory. Białe ściany, jasne meble i dodatki, dawały przytulny dla oka obraz.

Wzięłam z biurka telefon, który się ładował i zadzwoniłam do Stewa układając się wygodnie na łóżku.

Stew Hunt to blondyn o niebieskich oczach. Przystojny. Niezbyt wysoki, ale za to wysportowany. Poznaliśmy się miesiąc temu na dniu integracyjnym dla pierwszaków w collage'u. Najbardziej prestiżowym collage'u w Chicago.

Odebrał po drugim sygnale.

-Siema Scott. -Usłyszałam w słuchawce jego niski głos. -Gotowa na pierwszy dzień w szkole ze mną? -Zaśmiałam się głośno. Przez pierwszy rok w szkole średniej uczęszczałam do szkoły w chmurze, ale nie podobało mi się to, dlatego teraz jestem uczennicą w najbardziej prestiżowej szkole średniej w Chicago.

-Oczywiście, że tak. Mam w plecaku wszystkie potrzebne rzeczy do obrony własnej. -Starałam się utrzymać powagę w głosie. Jednak do po sekundzie już rechotałam ze śmiechu, razem z nim. -A tak na serio, to nie mogę się doczekać aż będziemy mieli razem lekcje. -Powiedziałam po chwili. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę.

-Rose. -Nagle drzwi do mojego pokoju się otworzyły, stał w nich Connor. -Jedziesz ze mną, czy chcesz się spóźnić? -Zapytał.

-Stew muszę końc... -Mój brat wyrwał mi telefon.

-Pa Stew. -Spiorunowałam go wzrokiem. -Nie patrz tak na mnie Rosie. Zaraz się zobaczycie. -Zlustrował mnie wzrokiem. -Pasuje Ci ten mundurek. Chodź, bo serio się spóźnimy, a muszę przedstawić Cię paczce. -Westchnęłam.

-Con. Rozmawialiśmy już o tym. Ja nie chce należeć do tych "popularsów". -Zrobiłam cudzysłów. -Chce wmieszać się w tłum.

-A ja Ci to tłumaczyłem tysiąc razy. Nazywasz się Scott. Nawet jeśli byś próbowała nie być w tych popularnych uczniach, nie udało by Ci się to. -Zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu.

-Niby czemu? -Założyłam ręce na piersi.

-Bo wysiądziesz z samochodu Connora Scotta. Jednego z najbardziej popularnych chłopaków w szkole. -Stwierdził jak by to było oczywiste. -Rosie no. -Słyszałam w jego głosie irytację. -Wiesz jak ciężko być w tych jak ty to stwierdziłaś popularsach? Każdy chce do nas należeć, znać nas. A Ty masz to jak w banku i narzekasz?

Nigdy nie jest za późno!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz