14. "Ace?"

544 19 26
                                    

Rosanna:

Środa. Po między mną a Connorem była jakaś dziwna niezręczna atmosfera. Mama ją nawet wyczuła. Z Jeną było okej. Między nami nie było źle, ale czułam jak jej "tajemnica" ciąży na jej barkach. Gdy wróciliśmy do domu po szkole, zjadłyśmy obiad.

-Zaraz przyjdę. -Powiedziała brunetka. -Muszę odebrać. Będziemy mogły później pogadać? -Kiwnęłam głową twierdząco, chce mi powiedzieć?

Minęło dwadzieścia minut i wróciła. Była cała biała. Zmarszczyłam brwi.

-Rosie. -Jej głos drżał. -Mój tata... jest chory na raka. -Brunetki głos się załamał. -Nie mówiłam wcześniej, bo jest to dla mnie trudne. Jestem z tatą bardzo blisko, jest moim przyjacielem. Powoli umiera. -Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. -Obecnie leży w szpitalu. Jest z nim coraz gorzej. Widzę jak bardzo jesteś ciekawa, czemu tak przeżywam wszystkie telefony braci. Jest szansa, że wyjadę do Leeds szybciej, ponieważ, jest z nim źle, a ja chce się pożegnać. Jest on dla mnie najważniejszy. Poza tym, moja mama kompletnie się nim nie przejmuje. Ma na niego wywalone. Tak naprawdę na leczenie oszczędzamy ja, Ace i Nathaniel. Myślisz, że dlaczego cały czas, albo się uczę, albo pracuję? -Nie dała mi czasu na odpowiedzi- Bo chce by tata miał leki. Bo nie chcemy by od nas odszedł. -Powiedziała.

Było mi jej żal. Nie umiałam wyobrazić sobie co czuje. Ja bym czegoś takiego nie przeżyła. Gdyby tacie coś się stało, mama wyłożyłaby miliony w leczenie. Uśmiechnęła się, jakby to w ogóle jej nie ruszała. Bolało mnie serce, gdy tak ukrywała swoje uczucia.

-Jena tak bardzo mi przy...

-Nie. Nie chce współczucia. -Przerwała mi i uniosła rękę, pokazując znak stopu. -Każdy mi współczuje i się ze mną cacka, a ja nie chce tego. Czuję się wtedy jak taki człowiek, któremu każdy współczuje. Zachowuj się, jakbyś nie wiedziała. Normalnie. -Stanowczość była jedyną emocją jaką słyszałam w jej głosie. -Jestem już tym zmęczona. -Kiwam głową twierdząco.

-Jakbyś chciała kiedyś pogadać, to jestem. -Wstałam i ją przytuliłam. Objęła mnie niepewnie.

-Dzięki. -Odsunęła się ode mnie. -To nie tak, że nie mam wsparcia. Mam braci, oni dają mi najwięcej wsparcia i wiedzą co czuję. No i przecież mój tata żyje, wyzdrowieje. Na pewno. -Dodała, uśmiechając się, ale jej oczy zdradzały, że sama powoli przestawała wierzyć w te słowa.

***************************

Czwartek. Już jutro weekend. Cieszyłam się, bo mój brat obiecał, że zabierzemy Jenę na imprezę gangów. Powoli zaczynałam je lubić. Do czerwonych żmii dołączył Nicholas. Bardzo się z tego powodu cieszyłam.

Lekcje minęły mi szybko i nim się obejrzałam byłyśmy już w domu. Mój gość czuł się u nas bardzo dobrze. Widziałam czasami (niestety bardzo rzadko) w jej oczach prawdziwą radość.

Wieczorem obejrzałyśmy film i poszłyśmy spać. W końcu trzeba jutro jeszcze wstać.

Spałyśmy w najlepsze, gdy nagle rozdzwonił się telefon Jeny. Ta szybko wstała. Ja byłam ledwo przytomna. Zrobiła się cała blada gdy zobaczyła, kto dzwoni. Odebrała natychmiastowo.

-Ace? Co się dzieje? -Zapytała. -Wiesz która jest godzina? Umówiliśmy się, że macie o te... -Nie dokończyła. Ożywiła się cała. Jakby przed chwilą nie spała. Wydawało mi się, że często tak się zdarzało w jej rutynie, od kąt jej tata zaczął chorować. Słuchała co jej brat ma do powiedzenia. -Lekarze... są pewni? -Jej głos się załamał. Po usłyszeniu odpowiedzi z drugiej strony telefonu zakryła usta dłonią. -Wracam do was. -Jej stwierdzenie tym razem mnie ożywiło. -Nie, Ace. Wracam do domu. Muszę. Dla taty. -Ona nie płakała. Była przerażająco spokojna. -On jest ważniejszy. Najważniejszy. Powiedz Nathanielowi, że jutro jestem w Anglii. Zaraz zadzwonię do pani. Nie ma dyskusji A. Wracam do domu. -Rozłączyła się. Nagle cała jej pewność siebie znikła. Nawet na mnie nie spojrzała. Łzy zebrały jej się do oczu. Zakryła twarz dłońmi. Cała się trzęsła. Po chwili jednak się opamiętała. Zaczęła wybierać numer do wspomnianej pani.

Nigdy nie jest za późno!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz