#128

21 14 1
                                    

Idą po mnie. Polują na mnie już od dawna. Nie wiem, co ze sobą zrobić. To okropne. Ta niewiedza, to napięcie, strach... To okropne.

Te potwory pragną mojej krwi, mojej śmierci. Ile już minęło odkąd odkryłem, że mnie szukają? Dwie? Trzy godziny? Nie mam pojęcia, ale to zdecydowanie za długo, biorąc pod uwagę fakt, czego chcą oraz kim są.

Każdy nawet najmniejszy dźwięk wywołuje we mnie niepokój. Czy już przyszli? Czy to moment, w którym stracę życie?

Drżąc nieprzerwanie, próbuję dosięgnąć telefonu tylko po to, by przypomnieć sobie, iż jest on rozładowany. Cholera, jak mam teraz wezwać pomoc?

W domu, w którym się ukrywam nagle otwierają się drzwi. To oni! To na pewno oni!

Szybko chwytam pistolet mojego taty, który ten podarował mi na osiemnaste urodziny. Wiem, dziwny prezent, lecz w obecnej sytuacji bardzo przydatny. Schodzę na dół i natychmiast strzelam do tego, kto przybył, pragnąc uwolnić się od tych bestii raz na zawsze.

Męska sylwetka pada na zimną podłogę. Przechodzę ponad ciałami moich rodziców oraz schylam się, przyglądając się postaci uważnie.

To chyba jednak nie jest jeden z nich, a jedynie zwykły przechodzień chcący sprawdzić źródło wystrzałów, bo nie ma na sobie policyjnego munduru.

Straszne historieWhere stories live. Discover now