Milka
Boże, chyba byłam w raju. Pisałam z Kamilem codziennie. Czasami nasze wiadomości ograniczały się do zwykłego Miłego dnia, a czasami pisaliśmy od samego rana do ciemnej nocy. Byłam kompletnie zauroczona. Kamil był dla mnie przyjacielem, powiernikiem i kochankiem. O czym więcej mogłam marzyć? Chyba tylko o tym, żeby na żywo przerobić z nim to wszystko, o czym mi opowiadał. Potrafił postawić mnie do pionu i potrząsnąć, jeśli była taka potrzeba. Zganić i rozbawić. Zrugać i komplementować. Sprawiał, że szary dzień nabierał barw, nerwy gromadzące się w umyśle - odchodziły w zapomnienie, a wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Czułam się, jakbyśmy naprawdę byli ze sobą w związku. Był idealny. Zbyt idealny.
Po tygodniu kręcenia się w słodkiej bańce nadmuchanej przez tęczowego jednorożca napisałam kolejną wiadomość.
Ja: Dzień dobry, Panie Kamilu. Jak Panu mija dzień?
Co kilka minut zerkałam na telefon, wyczekując jakiejś odpowiedzi. Minuty zmieniły się w godziny, a godziny w cały dzień.
Nawet nazajutrz nie dostałam żadnego powiadomienia. Dziwne. Może był zapracowany albo miał jakiś wyjazd? Przecież go nie porwali. To, że był prokuratorem, nie oznaczało, że ktoś go skrzywdził, prawda?
Napisałam kilka wiadomości na czacie i mailu. Nawet zadzwoniłam. Nic. Kompletnie bez odzewu. Czekałam kolejny dzień i jeszcze jeden.
Siedząc nad niedojedzoną kanapką, nerwowo podrygiwałam nogą. Mógłby chociaż napisać, że mu się znudziłam i nic z tego nie będzie. Przecież bym zrozumiała. No dobra, nie zrozumiałabym, ale nie musiałabym myśleć. Nie tkwiłabym w zawieszeniu. Nie potrafiłam wyrzucić go z głowy, nie wiedząc, czy się odezwie, czy jednak będzie miał mnie gdzieś. Dupek jeden. Tchórz. I chuj do kwadratu. Myślałam, że to dorosły, odpowiedzialny facet, który nie boi się konfrontacji, a on okazał się zwykłym złamasem o psychice nastolatka.
Westchnęłam. Przez te kilka dni zauważyłam, że coś się we mnie zmieniło. Trudniej mi było zasnąć, a gdy już odpłynęłam do krainy Morfeusza, spałam lekko, płytko i niewystarczająco. Potrafiłam siedzieć godzinę i szturchać widelcem jedzenie, nic nie przełykając. Ciągle zastanawiałam się, co mogło się stać?
Nie mogę być w związku, nawet takim dziwnym i na odległość, który tak wygląda. Skoro ignoruje mnie kolejny dzień, najwidoczniej nie czuje tego samego, co ja, a nasze cudowne rozmowy były cudowne tylko dla mnie. Nie mam na to siły.
Nie będę do niego pisać, będzie mi lżej. Szkoda, że to nie było takie proste.
Cztery dni. Cztery dni czekałam i wbrew samej sobie łudziłam się, że Kamil łaskawie do mnie zadzwoni. Rzuciłam się zrezygnowana na łóżko. Wieczorem dosłałam jedną wiadomość.
Kamil: Przepraszam, że się nie odzywałem. Przez ostatnie kilka dni miałem bardzo dużo pracy i nie miałem czasu zupełnie na nic. Przepraszam.
On chyba sobie jaja robił. Nie miał czasu! Nie miał czasu! Jak można nie mieć czasu, żeby napisać jedną wiadomość? Przecież wystukanie jednego zdania zajmuje kilka sekund, a nie całe godziny! To jest chyba najbardziej chujowa wymówka, jaką mógł wymyślić. Mógł się chociaż postarać i wymyślić coś sensownego: zabalował na jakiejś imprezie i go kac męczył, potrącili go na pasach i leżał w szpitalu, kosmici go porwali i na swoim statku robili eksperymenty. Cokolwiek. Nie! On mi pisze, że nie miał czasu. Chuja nie masz, a nie czasu!
Nie, to nie. Bez łaski. To on stracił zajebistą dziewczynę. Ja uniknęłam wkręcenia się w relację w chujkiem. Jeśli zadzwoni, powiem mu, co myślę i rozejdziemy się w pokoju. Miło było. Ale się skończyło. Zostaną ze mną miłe wspomnienia.
CZYTASZ
Czerwone róże [Zakończone]
RomanceOn - prokurator, uwielbiający opanowanie, kontrolę i perfekcjonizm Ona - wybuchowa, emocjonalna i uwielbiająca robić na przekór Jak odnajdą się w relacji Pan-uległa? Co, gdy na ich drodze stanie seryjny morderca? To historia, w której fikcja literac...