Rozdział 5 Znowu mamy tydzień

190 12 0
                                    


Kamil

Tłumiłem w sobie wkurwienie. Przeklinanie w prosektorium, stojąc nad ciałem kolejnej kobiety, wydawało mi się trochę nie na miejscu. Znowu schemat się powtórzył.

Już od samego wtorkowego poranka wszyscy w napięciu czekali na telefon, błagając w myślach, żeby tym razem nic się nikomu nie stało. Wiedzieliśmy, że raczej nie ma na to szans, bo wczoraj zaginęła drobna blondynka. Dokładnie o siódmej dwadzieścia trzy dostaliśmy zawiadomienie o martwej kobiecie, znalezionej koło placu zabaw.

Piąta ofiara seryjnego mordercy leżała teraz przede mną z zamkniętymi oczami. Coś rozsadzało mnie od środka, bo nie wiedziałem, co dalej miałem zrobić i jak powstrzymać gnoja, który terroryzował miasto. Nienawidziłem nie mieć kontroli, a on ewidentnie chciał doprowadzić mnie do szewskiej pasji.

– Utonęła – stwierdziłem, zamiast zapytać.

Patolog kiwnął głową.

– Dokładnie tak samo, jak poprzednie. Była w pełni świadoma, co się dzieje. Wcześniej została mocno pobita i przetrzymywana. Na nadgarstkach ma otarcia, świadczące, że musiała być związana sznurkiem.

– Znowu mamy tydzień. – Zacisnąłem szczękę, a dłonie zwinąłem w pięści.

Pojechałem na komendę, by zobaczyć się z Radkiem. Wilk stał smętnie w sali obrad. Z kubkiem kawy w ręce przyglądał się tablicy, na której przybyło kolejne zdjęcie zamordowanej blondynki.

Poprawiłem krzesło, by stało prosto, a następnie usiadłem na blacie stolika.

Wszystkie kobiety wyglądały podobnie, zginęły w taki sam sposób, porwano je maksymalnie dwa dni wcześniej. Tyle wspólnych mianowników, a brakowało nam czegoś, co połączyłoby to w sensowną i spójną całość. Motyw, którego nie mogliśmy się doszukać, był kluczowy, by ruszyć dalej.

Miałem ochotę uderzyć głową w mur z bezsilności. Pięć martwych kobiet oznaczało pięć załamanych rodzin, pięć złamanych męskich serc, które planowały wspólną przyszłość, pięć straconych szans na lepsze jutro, pięć pustych miejsc przy wigilijnym stole i hektolitry wylanych z rozpaczy łez.

Na kogo wypadnie szóste? Chyba wolałem o tym nie myśleć.

– Są wyniki badań tego kawałka materiału. W laboratorium złożyli wszystko do kupy. Zobacz.

Wziąłem od Wilka teczkę z numerem sprawy. Otworzyłem i zamarłem. Wystarczył mi jeden rzut oka na zdjęcie przedstawiające połączone w całość kawałki tkaniny i już wiedziałem, kto będzie kolejną ofiarą.

– Kurwa mać! – zakląłem.

Radek popatrzył na mnie, ze zmarszczonymi brwiami.

– O co chodzi, Kamil?

Sięgnąłem po telefon i od razu połączyłem się na wideo rozmowę z Mileną. Odczekałem dwa sygnały, a potem zerwałem się z miejsca i biegiem rzuciłem do drzwi.

– Jeszcze nie minęły dwie godziny, odkąd się ostatnio odezwałam. Nie musisz mnie aż tak kontrolować. – Kamień spadł z serca, gdy Mila z niechęcią spojrzała w kamerkę. Najwidoczniej ciągle była zła o sytuację z Moniką, choć dla mnie ona już nic nie znaczyła.

– Jesteś w domu? – zapytałem, wsiadając do samochodu, jednocześnie przyglądając się otoczeniu za jej placami.

– Właśnie wracam z pracy. Jeszcze jedno piętro i będę w mieszkaniu. – Uśmiechnęła się delikatnie, co odebrałem jako znak, dający nadzieję, że foch już niedługo dobiegnie końca.

Czerwone róże [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz