Wspomnienie 12 Moja żona

164 11 0
                                    


Kamil

Układałem sztućce na wigilijnym stole i kątem oka patrzyłem, jak Milka kręciła biodrami w rytm jakiejś świątecznej piosenki. W czarnej, obcisłej sukience wyglądała niemożliwie seksownie, a stopy obleczone jedynie w czarne pończochy dodawały jej swobody. Czystym przypadkiem, by sprawdzić stan ryby w piekarniku, schyliła się na prostych nogach, wypinając w moją stronę seksowny tyłek. Pokręciłem głową, uśmiechając się pod nosem.

– I just want you for my own, more than you could ever know – zaśpiewała wesołym głosem, odwracając się w moją stronę. Podeszła bliżej i zarzuciła ręce na mój kark. Musiała stanąć na palcach, żeby to zrobić. – Make my wish come true. All I want for Christmas is you!

– All I want for Christmas is you – powtórzyłem za nią, schylając się do pocałunku.

Uwielbiałem naturalny smak jej ust. Często były bez żadnych błyszczyków, pomadek i szminek. Takie smakowały najlepiej. Delikatne, choć potrafiły doprowadzić mnie do gwiazd. Słodkie, ale jak się wkurzyła, to nie szczędziły ostrych epitetów. Idealne jak ona cała. Moja. Przeszył mnie przyjemny dreszcz na myśl, co zaraz chciałem zrobić.

Milka oderwała się ode mnie i wróciła do piekarnika.

Za jakieś pół godziny miała przyjechać na kolację nasza rodzina. Myślałem, żeby to zrobić przy nich, gdy będziemy siedzieć w salonie przy choince, ale Milka była tylko moja. Samolubnie chciałem być jedynym świadkiem tego wydarzenia. Ta chwila powinna być wyłącznie nasza, bez świadków, pytań, tony całusów i gratulacji. Na to będzie czas później. Teraz tylko ja i ona.

Sięgnąłem do kieszeni marynarki wiszącej na krześle. Mila stała tyłem do mnie, ciągle nucąc pod nosem, więc nie widziała, że jeszcze przez chwilę obracałem w dłoniach małe pudełko. Nie wahałem się, nie denerwowałem. Ręce mi drżały z podekscytowania. Znałem jej odpowiedź i nie mogłem się doczekać, aż usłyszę ją z jej ust. Zaraz wszyscy będą widzieć, że ona należy do mnie. Podniecała mnie ta myśl. Pół godziny to wystarczająco, żeby spędzić razem kilka naprawdę przyjemnych chwil i w samotności świętować nasze szczęście.

Odwróciłem się, gdy Mila wyciągała z piekarnika blachę z rybą.

– Ałć! – pisnęła, z łoskotem odkładając blachę na deskę i przykładając oparzony palec do ust.

Podszedłem bliżej i wziąłem jej dłoń w swoją. W drugiej ręce mocno ściskałem pudełeczko z pierścionkiem.

– Sparzyłaś się?

– Trochę. Zaraz przejdzie.

Namierzyłem wzrokiem lekko zaczerwienioną opuszkę palca wskazującego. Pochyliłem się niczym prawdziwy dżentelmen i pocałowałem poparzone miejsce. Uśmiechnęła się uroczo, ale gdy na pochyleniu się nie skończyło, a ja upadłem przed nią na jedno kolano, nie odrywając ust od jej skóry, na jej twarzy zobaczyłem zaskoczenie i niezrozumienie.

– Mała – zacząłem, otwierając pudełko – chcę spędzić z tobą resztę życia. Chcę móc mówić o tobie moja żona. Właśnie dlatego pytam: czy zostaniesz moją żoną? – Nawet przez myśl mi nie przeszło, że moje serce potrafi aż tak szybko bić.

Przez moment stała nieruchomo, zaskoczona moim zachowaniem. Wiem, mogłem się bardziej wysilić, co do scenerii: plaża, góry, lot balonem, cokolwiek więcej, niż kuchnia naszego mieszkania, podczas przygotowywania wigilijnej kolacji, ale akurat ta chwila wydała mi się idealna. Taka nasza.

– Tak – powiedziała ze łzami w oczach, nawet nie zerkając na pierścionek, który wsunąłem na jej drobny palec.

Pasował idealnie. Był drobny, ale elegancki. Gdy go tylko zobaczyłem, wiedziałem, że będzie do niej pasował.

Milka rzuciła mi się na szyję i mocno pocałowała. Pozwoliłem jej na moment rozkręcić się w tym geście, ale już po chwili złapałem ją za uda i uniosłem. Posadziłem na kuchennym blacie, pilnując, żeby przypadkiem nie poparzyła się gorącą blachą stojącą obok. Przejąłem kontrolę nad pocałunkiem, wkładając w niego całą swoją radość z zaręczyn i miłość do niej, niemo obiecując, że zrobię wszystko, by była szczęśliwa.

Dłońmi błądziłem po kobiecym ciele, wsuwając ręce pod sukienkę. Mila chaotycznie zabrała się za ściągnięcie mi krawata. Już miałem zsunąć z niej majtki, gdy usłyszałem dzwonek domofonu.

Nie!!! Nie teraz! Przyjedźcie później. Mieliście być później. Macie wyczucie, kurwa.

Oparłem czoło o czoło Milki. Obydwoje staraliśmy się szybko opanować oddech i palące nas pożądanie, przy okazji tłumiąc śmiech. Westchnąłem zrezygnowany, słysząc kolejny dzwonek. Odsunąłem się i postawiłem Milę na podłodze.

– Popraw włosy, moja przyszła żono. – Cmoknąłem ją jeszcze w nos. – Dokończymy później. – Puściłem jej oczko i poprawiając krawat, ruszyłem do drzwi.


Mariah Carey – All I want for Christmas is you (1994)


Czerwone róże [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz