Wspomnienie 5 Kamil, ja... Proszę... Zaraz... 2/2

209 11 23
                                    


Milka

Kilka kolejnych spotkań i randek z Kamilem sprawiło, że coraz bardziej mu ufałam. I się zakochiwałam. Chciałam, żeby był przy mnie zawsze i wszędzie. Ot tak po prostu.

Przed jego następnym przyjazdem umówiliśmy się, że noc spędzi w moim mieszkaniu. Nawet się z nim łóżkiem podzielę, ale od razu zaznaczyłam, że to jeszcze nie był mój czas na pierwszy raz. Powiedział wówczas, że rozumie i nie będzie naruszał moich granic. Wiedziałam, że właśnie od jego szacunku do moich limitów będzie zależało, czy w końcu się odważę na przełamanie się w kwestiach łóżkowych. Nawet chciałam sprawdzić, czy byłby w stanie się powstrzymać. Ufałam, że tak, ale pewności nie miałam. Musiałam wiedzieć, czy Kamil, nocując u mnie, opanuje swoje żądze.

Z tego też powodu wyszłam z łazienki w bardzo krótkich spodenkach i koszulce na cienkich ramiączkach oraz miłym dla oka dekoltem. Domyślałam się, jak takie zestawienie może działać na facetów i stwierdziłam, że to właśnie dzisiaj moje zaufanie do Kamila znacznie wzrośnie lub będę zmuszona wyrzucić go z mieszkania i serca. Cholernie bałam się tej drugiej opcji.

Kamil już leżał na łóżku w samych spodenkach koszykarskich. Nie cierpiałam kosza, ale jemu on pasował. Patrzyłam chwilę na zarys mięśni rysujący się pod opaloną skórą. Był grudzień, ale on ciągle wyglądał, jakby dopiero wrócił z wczasów w ciepłych krajach.

– Możesz dotknąć. Nie miałbym nic przeciwko. – Uśmiechnął się cwaniacko.

Uwielbiałam to jego połączenie cwaniactwa, pewności siebie i czułego spojrzenia, którym mnie obdarzał. Ta mieszanka była bardzo podniecająca, kusząca, a przede wszystkim była taka jego. Mimo to poczułam lekkie zażenowanie, że znad ekranu komórki przyłapał mnie na gapieniu się. Mogłam się założyć, że na policzkach pojawił mi się rumieniec.

– Może... Kiedyś... – bąknęłam.

Położyłam się przy jego boku. Odłożył telefon i objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie.

– Już nie mogę się doczekać.

– Kamil, ja... – Gładził dłonią moje plecy, pochylając głowę bliżej mojej.

– Wiem, to jeszcze nie twój czas – szepnął. – I nie zamierzam cię pośpieszać. Ale wiesz, bliskość może mieć różne oblicza.

Musnął ustami mój policzek, by już po chwili przenieść się na wargi. Uwielbiałam się z nim całować. Mogłabym uznać to za swoje nowe hobby. Każdy pocałunek był inny: jeden łapczywy, sprawiający, że od samego myślenia o nim, cała płonęłam; drugi miły, czuły, delikatny, troskliwy; trzeci przepełniony żalem, że musieliśmy się rozstać na kilka dni. Każdy wywoływał inne emocje, choć wszystkie miały jeden mianownik: dawały ogrom przyjemności.

Ten też taki był. Kusił. Zapraszał. Zapowiadał ciąg dalszy. Wzbudzał ciekawość. Sprawiał, że chciałam więcej.

Kamil pieścił moje usta, szczękę i szyję. Delikatnie ułożył się na mnie, wspierając się na jednej ręce. Jeszcze nigdy nie byliśmy w tak intymnej sytuacji. Blisko. Czułam ciężar jego ciała, które ocierało się lekko o moje. Działał powoli. Bez nagłych chaotycznych ruchów przesuwał dłoń wzdłuż mojego boku, raz po raz dotykając uda i wsuwając palce pod nogawkę spodenek. Objęłam go ramionami, badając fakturę skóry oraz pracujących pod nią mięśni. Podobało mi się to, choć bałam się kolejnego kroku. Wiedziałam, do czego mogły doprowadzić takie pieszczoty i sama nie byłam pewna, czy aby na pewno tego chciałam.

– Jesteś piękna – szeptał. – Cudowna. Moja. Taka malutka i słodka. – Musnął językiem moje ucho.

Rozpływałam się pod dotykiem jego palców coraz odważniej sunących po moim ciele i ust zasysających wrażliwą skórę na szyi.

Czerwone róże [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz