Wspomnienie 9 Mam nadzieję, że jesteś gotowa na jazdę bez trzymanki 1/2

162 12 0
                                    


Kamil

Stałem na peronie. Czekałem na ten jeden interesujący mnie pociąg. Skrzyżowałem ręce na klatce i niecierpliwie stukałem palcami o ramię. Od kilku dni chodziłem nabuzowany i tylko wyczekiwałem jej wizyty. Dzisiejszy nerwowy dzień w pracy jeszcze bardziej mnie nakręcił. Musiałem mieć ją pod sobą i dać upust moim zszarganym nerwom i to raczej wcześniej, niż później. Gdy wielka tocząca się puszka wjechała na peron, na moich ustach wykwitł uśmiech tryumfu. Jeszcze chwila.

Milena wyszła z pociągu w zwiewnej sukience. Przynajmniej będę mógł ją szybko rozebrać.

– Witaj, Króliczku. – Pochyliłem się, by ją pocałować.

Lekko. Miałem ochotę wziąć ją przy tym filarze, przy ścianie peronu, w łazience na dworcu, gdziekolwiek.

– Dzień dobry, mój panie – szepnęła ledwo słyszalnie.

Spojrzałem na nią i już wiedziałem. Jej uśmiech zmienił się w bardziej nerwowy. Wyczuła mój nastrój. Doskonale zdawała sobie sprawę, że ten weekend będzie mocny i ekscytujący. Złapałem ją stanowczo za dłoń i pociągnąłem w stronę samochodu. Szliśmy szybko, jakby każda kolejna sekunda miała zaważyć o naszym życiu. Otworzyłem przed nią drzwi, by następnie sam zająć miejsce za kierownicą.

Całą drogę nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Obserwowałem ją kątem oka. Siedziała lekko spięta i zdenerwowana. Lubiłem podsycać taki stan i czerpałem niezmierną satysfakcję, że grzecznie podkuliła ogon i się ze mną nie droczyła. Chwała jej za to, bo nie wiem, czy w innym przypadku nie musiałbym zatrzymać się na jakimś odludziu.

Ledwo wysiedliśmy z samochodu, a już ciągnąłem ją do swojego mieszkania. Ledwo za mną nadążała. Nie zwracałem na to większej uwagi. Pilnowałem, tylko żeby się nie wywróciła. Obdarte kolana wzbudzały miłe skojarzenia jedynie, gdy były zranione w innych okolicznościach, niż zderzenie z płytą chodnikową. Bardziej przyjemnych.

Śpieszyło mi się. Chciałem mieć ją już, teraz, natychmiast. Ścisnąłem mocniej jej dłoń, chcąc chociaż co nieco sobie ulżyć i przy okazji podsycić jej niepewność, co do mojego kolejnego ruchu.

Gdy tylko weszliśmy do mieszkania, przyparłem ją do ściany. Pocałowałem ją. Zmusiłem do uległości, której na szczęście się nie sprzeciwiała. Grzeczna dziewczynka. Zdominowałem jej drobne ciało, by wiedziało, że tylko ja mam prawo nim rządzić i o nim decydować. Chciałem, by Milka wiedziała, że nie będę się dzisiaj hamował, by miała świadomość, ile emocji się we mnie kotłowało.

Podniosła ręce i chciała wsunąć palce w moje włosy, jak to miała w zwyczaju. O ile bardzo lubiłem ten gest, o tyle dzisiaj to ja chciałem mieć kontrolę nad każdym jej gestem, każdym oddechem, każdym jęknięciem. Ścisnąłem jej nadgarstki i brutalnie przesunąłem je z powrotem na miejsce.

O nie, nie, Malutka. Stój grzecznie.

Gdy w końcu opanowałem się na tyle, by zostawić jej usta w spokoju chociaż na chwilę, zaciągnąłem ją do pokoju. Bez słowa zasłoniłem jej oczy opaską, ściągnąłem z niej sukienkę i związałem ręce. Popchnąłem ją na łóżko. Pochyliłem się nad nią.

– Mam nadzieję, że jesteś gotowa na jazdę bez trzymanki – szepnąłem jej do ucha, ogarniając z twarzy pasemko blond włosów.

Odsunąłem się i zacząłem wyciągać z szafki potrzebne rzeczy. Klęknąłem obok niej. Brutalnie odwróciłem ją na brzuch, podciągnąłem na kolana, by wypięła tyłek w moją stronę i wymierzyłem kilka mocnych klapsów. Słyszałem jej przyspieszony oddech i ciche jęki. Sam ledwo kontrolowałem tę dziką część mojej duszy. Ponownie się odsunąłem, by unormować oddech i opanować rządzę, która niemal mnie rozsadzała. Z pełną świadomością zniecierpliwienia mojego Króliczka, czekałem na jej ruch.

Pokaż, Maleńka, że też chcesz. Pokaż, jak mnie pragniesz.

– Potrzebuję dziś Pana bardziej niż kiedykolwiek – szepnęła drżącym głosem. Moja mądra dziewczynka. – Wiem, że z każdą minutą zostaje mi mniej czasu z panem i muszę nacieszyć się tym za zapas. Błagam nad wszystko... – jęknęła. – Niech przerżnie mnie pan tak, jak jeszcze nigdy dotąd, żebym przestała myśleć o tym, że gdy skończy się weekend będę usychać z tęsknoty za panem.

Doskoczyłem do niej. Bez wahania wylałem trochę lubrykantu między jej idealne pośladki i nie dając czasu na przemyślenie sytuacji, wcisnąłem korek analny. Pisnęła, chyba bardziej z zaskoczenia, niż bólu. Miałem ochotę się z nią trochę podroczyć i doskonale wiedziałem, co doprowadzi ją na skraj. Wsunąłem się w nią niespiesznie.

Już po kilku ruchach zaczęła wychodzić mi naprzeciw, dociskając się do mnie mocniej. Chciałabyś, Dziecinko. Chwyciłem pejcz i uderzyłem ją w plecy. Syknęła cicho, nabierając głębszy oddech.

– Kolejna próba przyspieszenia moich ruchów zakończy się tym, że zostawię cię niezaspokojoną – zagroziłem ostro.

Doskonale wiedziała, że byłem do tego zdolny, więc grzecznie klęczała, jak jej nakazałem. Bawiłem się tak kilka minut, doprowadzając ją i siebie do szaleństwa. W końcu poczułem, że puszczają mi hamulce. Musiałem przyspieszyć, inaczej bym zwariował. Moje ruchy z każdą chwilą stawały się coraz szybsze i ostrzejsze. Moje ciało odbijało się o jej pośladki w rytm jej jęknięć i naszych szybkich oddechów.

Nie potrzebowała wiele, by dojść, wołając moje imię. Jej głos i mięśnie zaciskające się na mnie sprawiły, że sam w końcu doznałem niewyobrażalnej ulgi.

Padłem zmęczony tuż obok jej drżącego ciała. Ściągnąłem opaskę i rozwiązałem supeł krępujący delikatne nagarski, roztarłem lekko zaczerwienioną od sznura skórę, całując otarte miejsca. Mila patrzyła na mnie jak dziecko cieszące się z prezentu na mikołajki. Chciałem, żeby już zawsze tak na mnie patrzyła.

Moja. Piękna. Mądra. Diablica w ciele anioła. Tylko moja.

Czerwone róże [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz