Rozdział 13 Już nikt cię nie skrzywdzi, obiecuję

174 10 0
                                    


Milka

Powoli otworzyłam powieki. Były ociężałe i długo musiałam się z nimi siłować. Jasne światło na moment mnie oślepiło, więc nie wiedziałam, co leżało na mojej nodze i sprawiało, że nie mogłam nią ruszyć. Pierwszy głęboki wdech był jak powiew świeżego powietrza w dusznym pokoju, krople deszczu na pustyni, czy łyk gorącej herbaty w mroźny dzień. Jednak zamiast czystego powietrza poczułam zapach słodkiego wina wymieszanego z delikatną nutą dymu. Uwielbiałam tę mieszankę.

Rozejrzałam się po pokoju, w którym leżałam w poszukiwaniu źródła tej woni. Ściany mały zimno biały kolor z przebłyskami szarości. Ciche pikanie gdzieś znad mojej głowy uświadomiło mi, że byłam w szpitalu. Spuściłam wzrok na pościel. Uśmiechnęłam się na widok Kamila śpiącego na mojej nodze. Wysunęłam dłoń spod jego dłoni i delikatnie przeczesałam mu palcami włosy. Mruknął coś niewyraźnie. Sama nie wiedziałam, czy powinnam go budzić. Wyglądał jakby nie spał od kilku dni. Ciemne podkówki pod oczami podkreślały jego zmęczenie, a lekko wymięta koszulka tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że zignorował swoją perfekcyjną osobowość na rzecz dotrzymywania mi towarzystwa. Mimo to nie potrafiłam odmówić sobie widoku, jego zielonych tęczówek.

– Kamiś. – Pogładziłam go po policzku, na którym był ciut dłuższy niż zazwyczaj zarost. – Kamiś, pobudka.

Kamil podniósł powieki i przez chwilę przypatrywał mi się ze zmarszczonymi brwiami. Uśmiechnęłam się szerzej, gdy zobaczyłam w jego oczach ten dobrze znany mi błysk. Pojawiał się zawsze, kiedy widział coś, co wyjątkowo mu się podobało.

– Mila? Obudziłaś się? – Ewidentnie nie był w formie. W innym przypadku nie zadałby tak głupiego pytania.

– Tak, Kamiś, obudziłam się.

Mój narzeczony pochylił się nade mną, zamykając mnie w ciasnym, ale ostrożnym uścisku.

– Popatrz na mnie. Jak się czujesz? Wszystko dobrze? Coś cię boli? Potrzebujesz lekarza? – Uważnie skanował moją twarz w próbie wyłapania jakichkolwiek niepokojących oznak.

– Czuję się całkiem dobrze, biorąc pod uwagę – zawahałam się.

– Ciii... Już jest po wszystkim. Jesteś bezpieczna.

– Ona... To... – jąkałam się, czując pod powiekami łzy, chcące wydostać się na powierzchnię.

Woda zaczęła wypływać z krat w podłodze. Jej poziom szybko się podnosił. Nie mogłam się ruszyć. Woda się piętrzyła, a ja nie miałam, gdzie uciec. Umrę. Utopię się. Już więcej nie zobaczę Kamila. Już go nie przeproszę, za ostatnią kłótnię, nie przytulę, nie pocałuję.

Kamiś, tak bardzo cię kocham.

– Tak bardzo się bałam – zachlipałam, gdy tylko odgoniłam złe wspomnienia.

Kamil położył się obok mnie na łóżku i przyciągnął do klatki. Objął mnie, czule głaszcząc po plecach i składając delikatne pocałunki na czubku głowy.

– Już dobrze, Maleńka. Już jesteś bezpieczna. Wszystko jest dobrze. Już nikt cię nie skrzywdzi, obiecuję – szeptał.

Łzy zaczęły zalewać mi policzki i wsiąkać w jego koszulkę. Zacisnęłam na niej palce, jakby była moją ostoją. W zasadzie tak było. Należała do Kamila, a on był moją latarnią w burzliwe dni, wskazywał drogę, prowadzącą do niego, do mojego portu i bezpiecznej przystani. Był tutaj. Był obok, a skoro tak, to nic złego nie mogło się wydarzyć. Był i to wystarczało. Zawsze.

Nie wiem, ile tak tkwiliśmy. Godzinę? Dwie? A może cały dzień? Na zmianę płakałam i się śmiałam. Tuliłam się do Kamila i powtarzałam, że powinien pojechać do domu odpocząć. On jednak siedział razem ze mną na łóżku, nie odstępując mnie na krok. Tylko raz poszedł do szpitalnego kiosku i kupił mi wodę oraz słodycze. Gdy ja wrzucałam do ust kolejne Rafaello, on opowiadał mi o moim odnalezieniu.

– Wiesz, że przez chwilę myślałem, że Radek maczał w tym wszystkim palce i był wspólnikiem porywacz? – Starł kciukiem wiórek kokosu z kącika moich ust.

– Radek? Żartujesz? Przecież to porządny policjant.

– Porządny, czy nie, każdy może zejść na złą drogę. Myślałem, że to on próbował zatrzeć odcisk buta, który znaleźliśmy. Mówił, że miał bliski kontakt z chorymi psychicznie osobami, rozmawiał z Moniką o zniszczonym aucie. Jak się później dowiedziałem, Monika to jego siostra. Ma jakieś problemy natury psychicznej i rozbiła samochód, który Radek dopiero pożyczył od sąsiada, bo jego fura wylądowała u mechanika. To tylko zbieżność i mion i sytuacji. – Wzruszył ramionami. – Nawet przez myśl mi nie przeszło, że moja ex tak zwariuje po naszym rozstaniu. Wydawało mi się, że zakończenie związku było jej propozycją i za obopólnym porozumieniem. Teraz sam już nie wiem.

– Może zmieniło jej się po czasie.

– Możliwe. Najważniejsze, że teraz jest na oddziale zamkniętym i z niego nie wyjdzie. – Spojrzał mi w oczy. – To koniec tego horroru, Malutka.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to cieszy. – Uśmiechnęłam się. – Wiesz, że to dzięki tobie się obudziłam?

– Jak to? – Zmarszczył brwi.

– Tkwiłam w jakimś zawieszeniu, próżni, z której mogłam się wydostać jedynie przez drzwi. I kiedy chciałam je otworzyć, odciągnęły mnie jakieś obślizgłe, czarne macki. – Dreszcz przeszył moje ciało. – Wtedy usłyszałam, jak prosiłeś, żebym wróciła. Te macki nagle mnie puściły, jakby wystraszyły się twojego głosu i mogłam przejść przez drzwi. Gdy tylko dotknęłam klamki, obudziłam się przy tobie.

– Zawsze cię do siebie ściągnę. W końcu jestem twoim panem. – Uśmiechnął się dumnie.

– Jesteś i zawsze będziesz.

– Już nigdy mi nie uciekaj w żadną próżnię. Za bardzo się o ciebie martwiłem. Przy kolejnym razie, mogę osiwieć i zejść na zawał.

– Nigdzie się nie wybieram, mój panie – szepnęłam, kradnąc mu pocałunek, nad którym miałam kontrolę. Przez pierwsze pięć sekund, ale jednak.



Historia powoli chyli się ku końcowi. Zostało jedno Wspomnienie, jeden Rozdział i Epilog. Prawdopodobnie skończymy w tym tygodniu. 

Czerwone róże [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz