Rozdział 8

1.6K 72 10
                                    

Stałam przed lustrem poprawiając ostatnie rzeczy w moim wizerunku, rozczesywałam włosy, malowałam usta i poprawiałam koszulkę z nazwiskiem Gaviry na plecach.

— Nie wiem o czymś o czym powinienem? — Spytał Pedri wchodząc do pokoju. Wskazał palcem na koszulkę, a ja westchnęlam głeboko.

— Podobno jakaś dziewczyna nie daje mu spokoju, miałam to ubrać żeby się odczepiła, nie wiem jak to ma działać, ale zgodziłam się. — Powiedziałam, a ten kiwnął głową.

— Już myślałem, że..

— Nie. — Powiedziałam wprost. Ten tylko pokiwał głową i wziął swoje korki do ręki. Ja w tym czasie dostałam sms-a.

Félix

Może porozmawiamy wieczorem?
Dawno tego nie robiliśmy.
Brakuje mi mojej przyjaciółki :*

Zobaczymy o której wrócę z meczu.
Jeśli nie będę zmęczona to okej :**

Odpisałam chowając telefon do torebki i uśmiechnęłam się delikatnie. Potem wyszłam z pomieszczenia i skierowałam do autobusu, którym wszyscy mieliśmy jechać na stadion.

Na miejscu zajęłam miejsce na trybunach i oczekiwałam na rozpoczęcie się meczu. Stresowałam się chyba równo z chłopakami, mimo że nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam, bo piłka niezbyt mnie interesowała. Pedri jak i João od dziecka się tym pasjonowali i chcieli zarazić tym również mnie, jednak bezskutecznie. W końcu rozbrzmiał gwizdek, a gra się rozpoczęła. Minęło około dwadzieścia minut i padła pierwsza bramka. Był to nie kto inny, jak Pablo.

Chłopak po strzelonym przez niego golu, podbiegł do trybun i natychmiast zbliżył do mnie. Poczułam, jak moje serce natychmiast przyśpiesza, a oddech kończy w płucach. Przytulił mnie mocno do siebie i wyszeptał do mojego ucha.

— Mimo że cię nie cierpię, to jestem ci wdzięczny za to, że zechciałaś mi pomóc. Dziękuję Olympia.

Wciągnęłam głośno powietrze, odsunęłam od niego i spojrzałam mu w oczy.

— Następnym razem daruj sobie wyzwiska w moją stronę, jeśli będziesz mnie prosił o pomoc. Drugi raz mogę nie być tak łaskawa i po prostu wyrzucę cię za drzwi.

— Jasne łyżwiareczko, jeśli lubisz, jak ci się niepotrzebie słodzi, to następnym razem wyrecytuję ci wiersz miłosny przed poproszeniem cię o cokolwiek.

Gavira pobiegł znowu na boisko, a po moich plecach przebiegł dreszcz. Przypomniałam sobię o tym co było w książce.

Efekt motyla.

Czy to był właśnie ten moment?

Potrząsnęłam głową starając się o tym nie myśleć, przecież to tylko głupia książka, nie może się to sprawdzać. Mecz toczył się dalej, a ostatecznym wynikiem jaki mogliśmy zobaczyć na tablicy to 3:1. Nim się obejrzałam, wróciliśmy do hotelu i mimo późnej godziny, usiadłam w łazience na skarju wanny i zadzwoniłam do João.

— Serio, później się nie dało? — Parsknął rozbawiony zaraz po odebraniu połączenia.

— Wybacz, trochę się przeciągnęło i jakoś tak wyszło, jak u ciebie?

— Stęskniony.

— Ja też. — Zaśmiałam się cicho. — Ale możmy spotkać się jutro po moim powrocie, co ty na to?

Forever with youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz