Rozdział 17

1.6K 86 19
                                    

Zbliżał się ostatni mecz kwalifikacji do euro. Poprzednie nie zawsze były udane, padł remis, była przegrana, a ten mecz i tak nie wnosił nic do miejsca w tabeli. Na początku nie chciałam lecieć, bo stwierdziłam, że równie dobrze mogę go obejrzeć w telewizorze. Coś jednak mówiło mi i nakłaniało do tego, aby jednak się tam pojawić. Gruzja była łatwym przeciwnikiem, więc nawet nie odczuwalam stresu związanego z tym meczem.

— To jak? Chcesz mieć ze mną pokój? Ostatnim razem nie narzekałaś. — Gavira mrugnął do mnie okiem, a ja wywróciłam oczami.

— Skąd wiesz, że nie narzekałam? — Spytałam krzyżując ręce na piersi.

— Nie wiem, ale to chyba mało istotne. — Ruchem głowy wskazał na idącego Pedriego z kartą do pokoju, a obok niego jak gdyby nic szedł Ferran. Czyli znowu byłam skazana na obecność tego dupka. Poprawiłam włosy ręką i wydęłam policzki zirytowana faktem, że znowu muszę się z nim użerać.

— Może przeżyjesz tą noc. — Rzuciłam i ruszyłam ze swoją walizką do recepcji, aby odebrać kartę. Potem zaczekałam na chłopaka i weszliśmy do windy. Wysiedliśmy na odpowiednim piętrze i znaleźliśmy nasz pokój. Zajęłam odpowiadające mi łóżko kładąc się na nim zmęczona, a wtedy poczułam jak Pablo ciągnie mnie za nogę.

— Nie ma opcji! Ono jest moje! — Krzyknął, a ja próbowałam się uwolnić ze śmiechem. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci walczące o zwykłe łóżko.

— Pierwsze je zajęłam! — Mówiłam, w tym momencie brunet przeniósł swoje dłonie na moje żebra delikatnie mnie łaskocząc. Próbowałam go odsunąc długi czas, zrobił to dopiero wtedy kiedy zauważył, że brakuje mi sił, a moja twarz jest zapewne zaczerwieniona od śmiechu.

— Niech ci będzie. — Odparł i przeszedł na wolne miejsce. Potem Pablo poszedł do łazienki, żeby się trochę przygotować na mecz, ja za to wyszłam z pokoju i skierowałam do mojego brata, aby z nim trochę porozmawiać. Po około dwudziestu minutach wróciłam z uśmiechem na ustach, ale szybko on zniknął widząc zaistniałą sytuację.

Spojrzałam, jak chłopak siedzi na łóżku i rozmasowuje nogi, wyglądał jakby go bolało, ale kiedy tylko zobaczył mnie w progu drzwi, natychmiast przybrał obojętny wyraz twarzy.

— Boli cię? Może powinieneś zrobić jakąś przerwę..

— Nie potrzebuję żadnej przerwy, Olimpia... To tylko zwykły skurcz, zaraz mi przejdzie, nie musisz się o mnie martwić, wiesz?

— Mam co do tego złe przeczucia.. Może jednak odpuścisz dzisiejszy mecz? Przecież nie jest on ważny.

— Przestań... Każdy mecz jest ważny, a mi nic nie jest, nie musisz mnie niańczyć, jestem dorosły... Umiem o siebie zadbać. — Po jego słowach, zagryzłam policzek od środka, zamknęłam za sobą drzwi i kiwnęlam głową. Czułam nieprzyjemny ucisk gdzieś tam w środku.

— Jak wolisz, tylko mówię..

— To nie mów, nie masz wrażenia, że czasami mówisz za wiele? — Spytał, a ja już się nie odezwałam. Po prostu wzięłam wcześniej przygotowane rzeczy i weszłam do łazienki, zamykając ją za sobą. Czując jak natłok myśli zalewa moja głowę, pierwsze co zrobiłam to przemylam twarz lodowatą wodą. Dopiero potem wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, przywołałam do porządku i wyszłam z pokoju. Spojrzałam na chłopaka, który teraz leżał na łóżku i mi się przyglądał. Podeszłam do swojego łóżka i położyłam na nim, cisza odbijała mi się w uszach.

— Przepraszam. — Usłyszałam z jego ust i zastygłam w bezruchu. Czy on na prawdę to powiedział? — Zawsze, jak się stresuję to mówię jakieś głupoty, nie chciałaś przecież źle..

— Nie szkodzi, to zrozumiałe. — Odparłam i przymknełam oczy. Ponownie przestaliśmy się do siebie odzywać.

Dopiero kiedy minęło sporo czasu i byliśmy już na stadionie, to ja przerwałam nasze milczenie.

— Powodzenia i uważaj. — Powiedziałam patrząc mu prosto w oczy. Kiwnął głową i poszedł w stronę reszty. Nic nie zwiastowało, że to co się zaraz miało stać, odmieni moje życie, a przynajmniej naszą relację. Ja jeszcze wtedy nie wiedziałam, a motyl latający nad moim życiem, właśnie spowodował tornado.

W dwudziestej minucie, Pablo zostal sfaulowany, na początku nic nie wskazywało na to, że zaraz skończy się to czymś tragicznym. Chłopak odbiegł dalej, kiedy miał przyjąć piłkę, coś potwornie go zabolało, odrzucil na bok wcześniej wspomniany przedmiot. Skrzywił się okropnie i z grymasem na twarzy wyglądał jakby starał się rozchodzić ból. Widząc, jak zaczyna płakać poderwałam się z miejsca. Wiedziałam, że coś musi być nie tak. On nigdy nie płakał. Pablo pieprzony Gavira nigdy nie uronił łzy na boisku podczas faulów. Natychmiast zbiegłam z trybun i udało mi się przykonać ochroniarzy, abym mogła wejść do szatni. Ustąpili dopiero po długich namowach i błaganiach oraz po wiadomości, że jestem siostrą jednego z graczy.

Kiedy weszłam do środka do mojego nosa dotarł zapach męskich perfum, żeli pod prysznic i innych rzeczy. A po środku pomieszczenia, ledwo chodził Pablo. Sztab medyczny próbowal go jakoś uspokoić, ale on krzyczał i płakał tylko nad jednym.

— Ja muszę grać! To nie możliwe.. Nic mi nie jest! Ja na prawdę muszę grać! — Jąkał się, a jego oddech był strasznie nie równy. Spojrzał na mnie z bólem i łzami w oczach, a ja czułam jak moje serce pęka kawałek po kawałku. Podeszłam bliżej i chcąc jakoś usadzić go w miejscu, uspokoić i pocieszyć, po prostu przytuliłam go do siebie. Nie prostestował, nie wyrywał się, wtulił się w moje ciało i płakał, robił to tak głośno, że mi samej oczy wypełniły się łzami. Gładziłam dłonią jego plecy.

— Wszystko będzie dobrze. — Wyszeptałam. — A teraz proszę, usiądź.. Daj się zbadać medykom. — Dodałam. Chłopak już lekko zmęczony ciągłym płakaniem, usiadl na ławce. Zrobiło mi się słabo z nerwów i niedobrze na myśl, że może już nie zagrać.

— To może być zerwane wiązadło krzyżowe. — Kiedy to usłyszałam, natychmiast usiadłam na ławce, czując jak nogi same się podemną uginają.

— Oly..

— Nic mi nie jest. — Rzuciłam szybko i poprawiłam włosy, które opadły mi na twarz. Przysunęłam się bliżej bruneta i pozwolilam mu się we mnie wtulić. Był załamany, ale mną wstrząsnęło to równie mocno.

Kiedy mecz się zakończył i wszyscy już pocieszyli Gavirę, moglismy wrócić do autobusu. Cały czas byłam obok niego, gdyby miał z czymś problem. Niby miał kule, ale widziałam jaki trud sobie zadaje, żeby zrobić cokolwiek.

Weszliśmy do hotelowego pokoju w ciszy, pomogłam mu dojść do łazienki, gdzie musiał poradzić sobie sam. Dopiero kiedy leżeliśmy już przy zgaszonym świetle, gotowi do zaśnięcia, usłyszałam jego cichy, zmęczony głos.

— Położysz się ze mną? Proszę.

Niewiele myśląc, w zasadzie nawet się nie zastanawiałam, po prostu wstałam i położylam obok niego, okrywając nas obu kołdrą, przytuliłam się do bruneta i powiedziałam.

— Poradzimy sobie, wrócisz na boisko szybciej niż myślisz. — Powiedziałam, choć nie byłam pewna swoich słów, to starałam się brzmieć przekonująco.

— A co jeśli już nigdy nie zagram?..

— Zagrasz, na pewno zagrasz.

— Obiecujesz? — Kiedy mnie o to zapytał, wciągnęłam powietrze i przymknęlam powieki.

— Obiecuję. — Szepnełam. — A teraz spróbuj o tym mie myśleć.. Zamknij oczy i spróbuja zasnąć, dobrze? A gdyby w nocy coś się działo, coś cię bolało, po prostu mnie obudž.

— Dziękuję Olympia, dobranoc.

— Dobranoc Pablo. — Wyszeptałam czując jak mój głos jest bliski załamania. Nie zasnęłam, przynajmniej nie tak szybko. Łzy płynęły z moich oczu, spływając na koszulkę chłopaka, na szczęście porafiłam płakać bezgłośnie, nie było więc mowy, że go obudzę..

Forever with youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz