— Dziękuję, że zdecydowałeś się tu ze mną przylecieć. — Powiedzialam stojąc na balkonie hotelowego pokoju razem z Pablo. Mieliśmy pokój razem w trójkę, ale Pedri brał akurat prysznic.
— Drobiazg. — Odparł opierając się o barierkę. — Ważne żebyś czuła się komfortowo w takich momentach, a jeśli pomaga ci w tym moja obecność, to wiesz..
— Jakie ty masz ego. — Powiedziałam krzyzując ręce na piersi z lekkim uśmiechem, zaśmiał się na moje słowa i dalej wpatrywal w widok przed nami. Oświetlone ulice Paryża i widok wieży Eiffla pięknie razem współgrały.
— Skończ, gdybym ja ci zaczął wytykać co mi się w tobie nie podoba to wymieniałbym tak długimi godzinami.
— Dupek. — Odparłam wciąż lekkim uśmiechem. Z jego twarzy też nie znikała radość. Słysząc, jak mój brat wychodzi z łazienki, wróciłam do środka. Tak na prawdę nikt oprócz mnie i Gaviry nie wiedział, że czasami się dogadujemy. Wszyscy raczej myśleli, że daleko nam choćby do szacunku. No wszyscy z wyjątkiem Laury, która była przekonana, że to mój chłopak.
— Boże, ale wykończają mnie samoloty. — Jęknął mój brat i położył się na łóżku, biorąc głeboki oddech, gaś to światło, chcę spać.
— Może jakieś ,,Proszę, najwspanialsza siostro, zgaś światło?" — Zaśmiałam się wykonując polecenie Pedriego.
— Dziękuję. — Zaśmiał się. Każdy z nas na szczęście miał oddzielne łóżko więc nie było z tym problemu. Widząc, że Pablo jeszcze nie wrócił, postanowiłam pójść się wykąpać przed nim. Zawsze starałam się brać prysznic ostatnia, bo zajmowało mi to strasznie dużo czasu.
Położyłam ręczniki na pralce i zamknełam drzwi. Weszłam pod prysznic czując jak gorąca woda parzy moją skórę. Przymknęłam oczy, aby szampon mi się do nich nie dostał i odetchnęłam głeboko. Po jakimś czasie wyszłam i wytarłam się ręcznikiem, przetarłam dłonią lustro na którym zdążyła osiąść para wodna. Dopiero dotarło do mnie dlaczego tu jestem, miałam reprezentować swój kraj w czymś co kocham. Szybko wytarłam twarz i sięgnęłam dłonią na miejsce gdzie powinna być moja piżama, ale nie zabrałam jej ze sobą, była tylko bielizna. Skarciłam się w myślach, ale liczyłam, że Pablo dalej jest na balkonie. Ubrałam to co mialam i wyszłam z pomieszczenia.
— Chyba coś zgubiłaś. — Usłyszałam jego irytujący głos, był jednak lekko ściszony, bo mój brat zdążył już zasnąć.
— Tak? Nie zauważyłam. — Mruknęłam.
— No ja niestety zauważyłem.. — Odparł odwracajac wzrok. Wywróciłam oczami i ubrałam to co mialam wcześniej przygotowane, a czego nie zabrałam.
— Pierwszy raz ciało kobiety widzisz? — Parsknęłam chcąc zrobić mu na złość.
— Widziałem lepsze, nie ma na co patrzeć.
Po jego słowach poczułam przeszywający mnie ból w klatce, zacisnęłam zęby i położyłam do łóżka. Widziałam tylko jak światlo do lazienki się włącza, ponieważ w pokoju było ciemno.
— Tylko się nie popłacz łyżwiareczko. — Zacmokał w powietrzu i zniknął za drzwiami łazienki. Przymknęłam oczy zdenerwowana i przewróciłam na drugi bok, starając nie myśleć o tym jak mnie traktuje. Sama nie rozumiałam tej relacji, niby się nie lubiliśmy, ale z drugiej strony wspieraliśmy i pomagaliśmy sobie.
Kiedy otworzyłam oczy, na zewnątrz było już widno, a pod poduszką wibrowal mój telefon, mówiący że pora wstawać, przetarłam niechętnie oczy dłonią i wstałam z łóżka. Z rana czekał nas trening, a potem obiad i mistrzostwa. Tak więc przebrałam się i wyszłam z pokoju hotelowego.
Po śniadaniu pojechaliśmy na lodowisko i zaczął się wcześniej wspomniany trening. Była nas czwórka, a więc nie dużo, każda z nas ćwiczyła to co miała zaplanowane. Przy wyskokach ciągle coś mi nie wychodziło i upadalam na lód.
— Chodź, jeszcze raz. — Mia pomogła mi wstać i poklepała po plecach. Przypomiałam sobie co mój mi kiedyś Pablo w takich momentach, ale nawet to nie pomogło.
— Zepsujesz nam show. — Laura podjechała do nas i spojrzała gniewnie w moją stronę.
— Laura, nikt cię o opinię nie prosił. — Wtrąciła dziewczyna stojąca obok mnie.
— Mówię prawdę, nie wiem czemu Marcus cię wziął, bo kompletnie nic nie potrafisz, skończymy na ostatnim miejscu, jak będziesz się tak wywracać w każdej konkurencji. — Powiedziała i odjechała.
Po treningu wróciliśmy do hotelu na obiad, a potem zaczęły się prawdziwe przygotowania, stroje, fryzury, makijaż, wszystko musiało być perfekcyjne. Siedziałam w szatni i już mialam nakładać łyżwy kiedy usłyszałam głos Grace.
— Olympia, pomożesz mi z sukienką? — Niechętmie wstałam i ruszyłam w jej kierunku. — Chyba zaciął się zamek, wszyscy już próbowali. — Westchnęła. Siłowałam się trochę z zapięciem, aż w końcu pociągnęłam do góry. — Dziękuję.
Kiwnełam jej głową i usiadłam znowu na ławce, założyłam łyżwy i zawiązałam mocno, tak jak zawsze kiedy się stresowałam. Wstałam i ruszylam do wyjścia bo byłam już gotowa. Przy lodowisku spotkałam Pablo, od razu do niego podeszłam.
— Nie dam rady. — Powiedziałam stojąc przy chłopaku i patrząc na to ile jest tu osób. — Na pewno coś zepsuję, zrobię z siebie pośmiewisko... Cały świat to zobaczy.
— Nawet jeśli cały świat to zobaczy i zbuntuje się przeciwko tobie, to ja zbuntuję się z tobą przeciwko całemu światu, Oly. — Po tych słowach spojrzałam na niego, a on przytulił mnie do siebie. — Tylko ja mogę naśmiewać się z mojej łyżwiareczki.
Uśmiechnęłam się słabo i poczułam jak moje ciało rozluźnia w jego ramionach.
— Jesteś dupkiem. — Powiedziałam odsuwając od niego. — I za to ci dziękuję. — Dodałam i słysząc, jak czytają moje nazwisko, weszłam na lodowisko. Rozjeździłam się chwilę i zaczęłam układ. Zauważyłam w pewnym momencie, że coś jest nie tak z moją prawą łyżwą, płoza jakby się chwiała i sprowadzała mnie w innym kierunku niż powinna.
Zignorowałam jednak ten fakt majac nadzieję, że to tylko moja wyobraźnia. Wykonałam jeden z wyskoków i poczulam, jak moje ciało się przechyla upadłam na ziemię uderzając klatka piersiową o lód, na chwilę jakby odcięło mi tlen w płucach, natychmiast podniosłam sie na kolana i odkaszlnęłam to co podeszło mi do gardła, spanikowałam widząc czerwoną ciecz. Zaczęłam się krztusić brakiem powietrza i bólem w klatce. Na lodzie od razu pojawili się ratownicy, ale ja musiałam stracić przytomność już na noszach.
CZYTASZ
Forever with you
FanficTo dziwne, ale kiedy człowiek się czegoś boi i oddałby wszystko, byle tylko spowolnić upływ czasu, czas ma okropny zwyczaj przyspieszania swego biegu.