— Cholera! — Krzyknęłam czując na swoim karku coś mokrego. Odwróciłam się gwałtownie za siebie i zobaczyłam opierającego się o ściane Pablo, w ręku trzymał szklankę, było w niej jeszcze trochę wody. — Na prawdę!?.... Akurat, kiedy sie gdzieś śpieszę!?
— Wyluzuj to tylko trochę wody. Poza tym Olympia nie chcę nic mowić, ale ty ciagle się gdzieś śpieszysz. Lód sie nie roztopi łyżiareczko, nie musisz tak biec.
— Tak, panie piłkarzyku? Ty ostatnio tak biegłeś, jakby ci trawa na boisku miała zeschnąć, więc daj spokoj mojej siostrze i zbieraj sie na trening. — Odezwał się mój brat schodzący po schodach. Parsknełam śmiechem na jego słowa i sama ruszyłam do wyjścia, ponieważ oboje mieli mnie zawieźć na lodowisko. Dziś ćwiczyłam sama, ale miałam wolna tylko godzinę.
Wsiedliśmy do auta i tym razem to ja pierwsza zajęłam przednie miejsce. Wystawiłam Gavirze środkowy palec przez szybę, a on wsiadł do tyłu.
— No i co się cieszysz? — Spytał zirytowany faktem, że nie udało mu się mnie prześcignąć. Nie skomentowalam jego słów. Nasza droga na lodowisko oczywiście nie mogła obyć się bez dogryzania sobie.
Potem wysiadłam i weszłam do środka i usiadlam na ławce. Wyciagnęlam z plecaka łyżwy, nałożylam na nogi przy okazji zmieniajac ochraniacze. Kiedy weszłam na lód, na sali panowała cisza, nie było tu nikogo oprocz mnie i mimo, że miałam dzien wolny od treningu, to nie przestawałam jeździć. Chcialam być najlepsza w tym co robię.
Nie wiem ile tak jeździłam, ale kiedy kolejne ćwiczenie mi nie wyszło, a ja znowu zetknęłam się z lodem, położyłam się na niego plecami i odetchnęłam, byłam zmęczona próbowaniem i staraniem się. Zaczynałam w siebie wątpić, choć nie miałam podstaw.
— Czemu leżysz? — Usłyszalam ten sam irytujący głos, czy on nie ma do cholery treningu?
— Nie powinieneś być gdzieś indziej? — Spytałam nie patrząc nawet na niego. Leżałam na lodzie z zamkniętymi oczami, a mój oddech był ciężki od wysiłku fizycznego.
— Przełożyli nam trening na jutro. — Powiedział. — No dawaj, pokaż co potrafisz łyżwiareczko.
— Nie dziś, daj mi spokój. — Odparłam czujac jak tlen ucieka mi z płuc. Owszem chciało mi się płakaćna myśl, że znowu mi nie wychodzi. Za dużo stresu panowało w moim ciele od momentu zmiany klubu, że zachowywało się ono jakby pierwszy raz to robiło.
— Dlaczego? No wstawaj.
— Nie, nie wychodzi mi, mam trudny dzień. — Mruknęłam, ale zetknęlam się z jego westchnięciem.
— No i co z tego? Nie możesz odpuszczać bo coś ci nie wychodzi, Olympia.
Po jego słowach uchyliłam powieki i podniosłam do siadu. Zlustrowałam go wzrokiem, na co zmarszczył brwi niezrozumiale.
— Powiedziałem coś nie tak?
— Myślałam, że znowu mnie obrazisz. — Powiedzialam wstając z lodu. Otrzepałam spodnie i bluze polarową z okruszków lodu.
— Nie po to tu jestem, przyszedlem popatrzeć, ale nasza łyżwiareczka położyła się i protestuje. — Skrzyżował ręce na piersi. — No dalej, pokazuj.
Westchnęlam i kolejny raz zaczęlam jeździć, robiac ro co wcześniej i znowu popelniłam błąd w ty samym miejscu. Uderzyłam ręką w łód.
— Po co te nerwy? Wstań i zrób to jeszcze raz.
— Po co? — Spytałam. — Jestem do niczego, nie udaje mi się to już tysięczny raz, idiota pewnie załapałby szybciej.
— W to nie wątpie, ale to nie znaczy, że nie ma dla ciebie nadzieji. — Parsknął śmiechem jakby to było conajmniej zabawne. — Olympia, spróbuj.
Odetchnęłam zmęczona i podnioslam się z lodu, słyszac jak mnie prosi. Trzy razy próbowałam, ale dalej nic z tegi nie wychodziło. Kolejny raz łzy napłynęły mi do oczu. Podjechałam do wyjścia, ale Pablo nie pozwolił otworzyć mi bramki.
— Przestań to nie jest zabawne. — Powiedziałam zirytowana jego zachowaniem. Opuścił rękaw bluzy i wytarł moje policzki. Poczułam jak po moich plecach przebiega dreszcz.
— Wcale się nie śmieje, przynajmniej nie kiedy widzisz. — Powiedział, ale spotkał się z moim gniewnym spojrzeniem. — Żartuję, wiem, że to nie jest zabawne, kiedy coś ci nie wychodzi, a bardzo się starasz. — Mówił. — Spróbuj ostatni raz zgoda? Wtedy cię wypuszczę.
Zrezygnowana odjechalam trochę na bok, ale zanim wykonałam popis, który mi nie wychodził, usłyszałam jego głos ponownie.
— Zanim zaczniesz, zamknij oczy, weź głeboki oddech i pomyśl o czymś przyjemnym. — Zamknełam wiec powieki, odchyliłam delikatnie głowę i nabrałm powietrza do płuc, aby za chwilę się go pozbyć.
— Nic nie przychodzi mi do głowy.
— Na prawdę? Jakieś wygrane zawody? Albo rodzinny wyjazd? Poznanie nowych przyjaciół?
— Moje życie nie jest aż tak radosne. — Otworzyłam oczy, żeby na niego spojrzeć.
— Co ty mówisz? — Oparł się o barierkę i kontynułował. — Jesteś sportowcem, masz dużo osiągnięć, mistrzostw na koncie, jesteś świetna w tym co robisz, masz kochającą i wspierającą rodzinę.
— Nie byłam na żadnych mistrzostwach. — Odparłam cicho. — Nikt mnie nigdy nie wpakował do żadnych..
— Żartujesz? Nie byłaś na mistrzostwach Europy? Świata? Nie próbowałaś?
— Nikt mnie nigdy nie typował.. Zresztą nie było po co, no bo, przecież można wysłać na mistrzostwa pewniaka i wygrać niż kogoś kto nigdy w życiu na takim czymś nie był i liczyć, że może coś ze mnie będzie. — Powiedziałam. — I nie ździwię się jeśli w tym klubie będzie inaczej, są dużo zdolniejsze i pewniejsze dziewczyny.
— Przestań tak o sobie mówić, Oly. Jesteś zdolna. — Oparł. — Tylko masz blokadę wewnętrzną, a to nie jest ci w niczym potrzebne, dlatego weź głeboki oddech i udowodnij sobie, że potrafisz wszystko.
Po jego słowach wzięłam kolejny oddech i ruszyłam po lodzie. Udało mi się wykonać wcześniejsze ćwiczenie, bez przewrócenia się. Usłyszałam głośne klaskanie.
— Widzisz? Wszystko siedzi w twojej głowie. Popracujemy nad tym.
— My? — Parsknęłam.
— Czasami możemy się na chwilę lubić. — Po jego słowach z uśmiechem pokręciłam rozbawiona głową i zeszłam z lodowiska.
— Skąd wiedziałeś, że jesli pomyślę o czymś przyjemym i skupię się na czymś innym to mi wyjdzie? — Spytałam siedząc na ławce i rozwiązując łyżwy. Chłopak siedział obok i przypatrywał sie dokładnie moim dłoniom.
— Czytałem gdzieś kiedyś, że dla człowieka nie ma rzeczy nie do zrobienia, to czego nie potrafisz to tak naprawdę blokada w twojej psychice, myślisz że raz ci coś nie wyjdzie i przejmujesz się tym wiec za drugim też popełniasz błąd.. A potem odpuszczasz i nie wracasz do tego. — Powiedział. — Tak się rodzą nieudane talenty w ludziach.
— Jaki jest twój nieudany talent? — Spytałam podnosząc na niego wzrok.
— Zapewne gdybym nie bał się koni, jeździłbym konno. — Parsknął śmiechem, a ja razem z nim.
Tamtego dnia, Gavira nauczył mnie czegoś bardzo ważnego.
Co bardzo przydało mi się w przyszłości..
CZYTASZ
Forever with you
Fiksi PenggemarTo dziwne, ale kiedy człowiek się czegoś boi i oddałby wszystko, byle tylko spowolnić upływ czasu, czas ma okropny zwyczaj przyspieszania swego biegu.