Rozdział 21

1.5K 80 20
                                    

U Gaviry zjawiłam się po około piętnastu minutach. Przeprosił mnie za swoje zachowanie, a ja powiedziałam po raz kolejny, że nic się nie stało.

- Olympia... Masz bardzo ładne oczy, wiesz?

Usłyszałam, kiedy siedzieliśmy blisko siebie.
Ja za to nie mogłam oderwać wzroku od jego czekoladowych tęczówek.

- Dziękuję. - Powiedziałam szybko i skromnie. - Ale możesz już przestać?

- Co?.. Co mogę przestać?

- Przekraczać bariery, które się zaczęły między nami zacierać... Nie obraź się Pablo, ale chyba trochę bardziej wolałam, jak między nami był jakikolwiek dystans...

Po moich słowach już do końca dnia była niezręczna atmosfera. Jakbym dosłownie uraziła go tymi słowami. Liczyłam tylko, że ten dzień skończy się, jak najszybciej bo pragnęłam być już w domu. Nawet spaliśmy na dwóch krańcach łóżka, a nie tak jak zawsze, przytuleni do siebie.

Rano kiedy Pablo jeszcze spał, opuściłam jego mieszkanie i wróciłam do swojego domu.

- Dzień dobry, kto to wrócił do domu? - Zaśmiał się Pedri, stojąc z kubkiem kawy i opierając się o blat w kuchni.

- Nie powinieneś być na treningu? - Spytałam z lekkim uśmiechem, na który musiałam się trochę wysilić.

- Dostaliśmy wolne dzisiaj. - Upił łyk parującego napoju i odstawił go na blat. - A ty nie masz treningu?

Po tych słowach moje serce zabiło szybciej. Cholera, jak ja mogłam o tym zapomnieć? Marcus mnie zabije..

Zerwałam się, aby złapać plecak. Podeszłam jeszcze szybko do brata, składając na jego policzku pocałunek.

- Do później, kocham cię. - Powiedziałam ruszając w stronę wyjścia.

- Też cie kocham, pani zapominalska. - Parsknął. Zamknęłam za sobą drzwi i szybkim krokiem ruszyłam na lodowisko. Po około piętnastu minutach wpadłam do budynku, nawet nie byłam zmęczona tym szybkim przemieszczaniem się. Ogarnęłam wszystko i wyszłam na lód.

- No już myślałam, że się nie zjawisz. - Zwrócił mi uwagę trener.

- Szkoda, bez niej też było fajnie. - Dopowiedziała Laura, ale szybko sprowadził ją na ziemię Nicolas.

- Mi też było świetnie, jak nie musiałem oglądać twojej buzi, ale nie wypowiadam się głośno.

Marcus nawet tego nie skomentował. Jak widać było to dla niego na porządku dziennym. Zajęcia cholernie mi się dłużyły, zresztą jak wszystko dzisiejszego dnia.

Koło południa, kiedy skończyliśmy, przebierałam się w szatni. Rozmawiałam z Grace o Pablo, musiałam się komuś z tego wygadać, a dziewczyna wyglądała jakby chciała słuchać. W pewnym momencie moją wypowiedź przerwał damski głos. W progu zobaczyłam opierającą się i framugę drzwi, Laurę.

- O proszę, czyli jednak parą nie jesteście.

- Zamknij się Laura, nic ci do tego. - Grace wtrąciła się, widocznie zirytowana pojawieniem się blondynki tutaj.

- No tak, w końcu kto by cię tam chciał, myślałaś, że masz szansę u piłkarza? - Parsknęła śmiechem.

- Laura..

- A właśnie, że mam. - Powiedziałam pewnie, przerywając Grace.

- Tak? O ile chcesz się założyć, że jednak nie? - Po tych słowach wstałam i podeszłam do dziewczyny.

- Kiedy są zawody o których mówiliście na poprzednim treningu? - Spytałam patrząc na nią. Musiałam delikatnie unieść głowę, bo Laura była nieco wyższa odemnie.

Forever with youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz