Nie byłam aktywnym uczestnikiem tej wizji. Jedyne, co mogłam robić to stać i biernie się przyglądać.
Byłam w mojej komnacie. Widziałam siebie, śpiącą spokojnie do momentu, aż drzwi otworzyły się z hukiem. Postać, która wkroczyła do pokoju była niewyraźna, jakby ktoś zapomniał wyregulować ostrość w tym jednym miejscu, gdzie stała. Mimo tego wyglądała znajomo. Jej kroki także nie były mi obce. Druga ja wyraźnie ucieszyła się z tych odwiedzin. Zeskoczyła z łóżka i bez słowa protestu wyszła z pokoju w ślad za tą postacią.
Chciałam pójść za nimi, ale coś mnie przed tym powstrzymywało. Dosłownie nie mogłam się ruszyć z miejsca. Moje stopy były jakby przyklejone do podłogi. Kiedy się schyliłam i zaczęłam majstrować przy sznurowadłach, usłyszałam dziwny dźwięk. Coś jak cichy trzask. Chwilę po nim rozległ się kolejny, jakby coś ciężkiego upadło.
Wyszarpałam nogi z butów, a potem w samych skarpetkach pobiegłam do drzwi i wypadłam na korytarz. Nie zastałam tam ani niewyraźnej postaci, ani drugiej siebie.
Podłoga była śliska. Mało brakowało, a wywinęłabym orła. Zachowałam równowagę, ale moja stopa rozsmarowała coś czerwonego. Smuga wyglądała jak... krew. Nie zdążyłam się upewnić, czy faktycznie nią była, bo z głębi zamku rozległ się tak przerażający krzyk, że odruchowo zatkałam uszy. Odzywał się raz za razem i był do granic możliwości przepełniony bólem, a ja zamiast ruszyć na ratunek, osunęłam się na ziemię i drżałam, jak osika. Rozpoznałam go już za pierwszym razem. Doskonale wiedziałam, kto krzyczał.
To byłam ja.
CZYTASZ
Tajemnica rodu Emeraldów. Amanda. Tom 1. Część 2
Fantasy⚠️Drodzy! Książka przechodzi generalny remont. Jeśli zdecydujecie się czytać ją w tym momencie i znajdziecie jakieś błędy, koniecznie napiszcie w komentarzu! Bardzo mi pomożecie! 😊⚠️ Kontynuacja książki pt. "Tajemnica rodu Emeraldów. Amanda. Tom 1...