34. Ktoś inny

125 64 23
                                    

– Błagam cię, przemyśl to jeszcze – westchnął z frustracją Markus.

Potrząsnęłam głową i wyswobodziłam się z jego uścisku. Opuściłam naszą kryjówkę i pobiegłam przed siebie. To był idealny moment, strażnicy akurat skręcili za róg, a kolejny oddział jeszcze nie nadszedł. Starając się nie sapać zbyt głośno, dopadłam do drzwi prowadzących na taras. Przeskoczyłam przez barierkę i nacisnęłam klamkę. Drzwi ustąpiły, więc pchnęłam je i weszłam do środka.

Gabinet mamy wyglądał tak, jakby przeszło w nim tornado. Rzeczy walały się po podłodze. Musiałam ostrożnie stawiać stopy, bo wszędzie było pełno szkła. Na palcach podeszłam do biurka i otworzyłam szufladę, którą wskazał mi wuj. Różdżka leżała dokładnie tam, gdzie powiedział. Zacisnęłam na niej palce i poczułam, jak wracają mi siły.

Tą samą drogą, którą się tu dostałam, wyszłam na zewnątrz. Odczekałam, aż kolejny oddział strażników mnie minie, a potem pobiegłam do Markusa.

– Masz ją? – spytał z nadzieją.

Sapnęłam i pokazałam mu różdżkę. Uśmiechnął się szeroko, ale momentalnie zbladł.

– Tu się aż roi od straży. Jesteś przekonana, że... – zaczął, ale przerwał, kiedy stuknęłam się różdżką w czubek głowy i zmieniłam w kogoś zupełnie innego.

Urosłam parę centymetrów. Rude włosy ściemniały, teraz były niemal czarne. Rysy twarzy mi się wyostrzyły. Wyglądałam bardziej kobieco niż dziewczęco. Jedynie tęczówki pozostały bez zmian.

– I jak? – spytałam. Głos mi się nieco obniżył.

Markus patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.

– Wyglądasz... inaczej – przyznał z wahaniem.

– Świetnie – mruknęłam i przemieniłam swoją sukienkę, aby bardziej pasowała do mody pasującej wśród kobiet, które pracowały w pałacu.

– Mam nadzieję, że nikt cię nie rozpozna – westchnął ciężko.

– Też mam taką nadzieję. Zostań tu, proszę – powiedziałam i przeniosłam się zaklęciem bliżej wejścia do zamku.

Wmieszałam się między kobiety, które prowadzono do środka. Niektóre wciąż miały na sobie stroje nocne i wyglądały, jakby je wyciągnięto prosto z łóżka. Inne miały sadzę na policzkach. Wszystkie drżały i płakały. Nie było mi ciężko do nich dołączyć. Czułam ich rozpacz. Chciałam każdą z osobna pocieszyć i przytulić, ale jeszcze nie mogłam. Jeszcze nie teraz. 

Tajemnica rodu Emeraldów. Amanda. Tom 1. Część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz