9. Pomocna dłoń

228 75 78
                                    

Trzymałam się bocznych, ciemnych uliczek. Nie chciałam się rzucać w oczy. Ledwo opuściłam mury zamku, kątem oka zauważyłam jakieś zamieszanie. Strażnicy mamy w niewielkich grupach wychodzili z bramy i rozpierzchali się po mieście. Przełknęłam nerwowo i naciągnęłam mocniej kaptur na głowę, a potem przyspieszyłam kroku. To niepokojące, że tak szybko się zorientowali, że uciekłam.

Starałam się nie oglądać zbyt często za siebie, żeby nie wyglądać podejrzanie. Za którymś razem zauważyłam, że strażnicy przestali ograniczać się tylko do sprawdzania ulic, zaczęli przeszukiwać domy. Muszę znaleźć sobie jakąś kryjówkę...

Rozejrzałam się gorączkowo. Tuż przede mną znajdowała się mała, zniszczona stodoła. Niewiele myśląc, weszłam do niej i zamknęłam za sobą drzwi. O dziwo, wnętrze było zadbane i wyglądało na używane. Mniejsze narzędzia gospodarcze leżały na półkach, a te większe stały oparte o ściany. Ponadto w środku zastałam również dwie krowy i świnię, które łypały na mnie swoimi małymi oczkami z zaciekawieniem i głodem. Machinalnie sięgnęłam do kieszeni. Powinnam mieć trochę herbatników. Odetchnęłam z ulgą, gdy faktycznie je znalazłam. Może to głupie, ale nie chciałam zrobić tym zwierzętom zawodu, mimo że przecież nie wiedziały, co zamierzam. Pokruszyłam ciastka w palcach, podzieliłam je na równe porcje, a potem podeszłam do zagrody i skarmiłam wszystko do ostatniej odrobinki. Otrzepałam dłonie i wytarłam je w sukienkę.  

– Coś za jedna?

Odwróciłam się gwałtownie. W drzwiach stał wysoki, barczysty chłopak. Znoszona, lniana koszula wyraźnie opinała się na jego mięśniach. Była częściowo rozpięta, jakby ubierał się w pośpiechu. Zanim zdążył poprawić wiązanie pod szyją, mignął mi fragment jego opalonej skóry. Krótkie jasne włosy wpadały mu do szarych oczu. Swoim ciałem skutecznie odgrodził mi drogę ucieczki. Chociaż był chyba bardziej zdziwiony niż zły, że tu weszłam. Zasłoniłam twarz. 

– Proszę o wybaczenie za to najście. Czy mogę tu zostać, chociaż parę minut? – zapytałam z nadzieją.

– Oczywiście – odparł życzliwie. – Zdradzi mi pani, przed kim się ukrywa? – Kątem oka zauważyłam, że się uśmiecha.

– Przed nikim, zmęczyłam się drogą. Chciałam chwilę odpocząć od zgiełku ulicy – wypaliłam bez większego zastanowienia.

– Ciekawe miejsce na odpoczynek dla tak eleganckiej damy – zauważył. – Czuję, że jednak chodzi o jakiegoś namolnego adoratora.

– Nic z tych rzeczy! – zapewniłam zbyt pospiesznie. Mój głos zabrzmiał piskliwie.

– Może napije się pani wody? – spytał cicho.

Słyszałam, jak napełnia gliniane naczynie i idzie w moim kierunku.

– Będę wdzięczna – powiedziałam i wyciągnęłam rękę w jego kierunku.

Liczyłam, że włoży kubek w moją dłoń, ale on jednym sprawnym ruchem ściągnął mi kaptur z głowy. Po jego minie od razu wiedziałam, że mnie rozpoznał. Przymknęłam oczy i jęknęłam w duchu.

– A więc to pani szukają pałacowe straże. – Uśmiechnął się i w końcu podał mi wodę.

– Proszę, nie wydaj mnie. Zapłacę... – szepnęłam w przypływie desperacji.

– Nie mam w zwyczaju donosić, droga pani – odparł z powagą.

W szarych oczach tańczyły mu radosne ogniki.

– Amando – poprawiłam go, podając mu dłoń.

Liczyłam, że nią potrząśnie, ale on ujął ją w swoje i złożył na niej delikatny pocałunek.

Tajemnica rodu Emeraldów. Amanda. Tom 1. Część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz