3. Kiedy nie potrafisz kłamać

227 81 109
                                    

Nie byłam pewna, o której umówiłam się z Piotrem i czy w ogóle ustaliliśmy jakąś konkretną porę, dlatego rano szykowałam się w nerwowym pośpiechu. Kiedy weszłam do kuchni, wuj już siedział przy stole. Uśmiechnął się do mnie znad gazety, gdy zajęłam miejsce naprzeciwko niego.

– Na jaki temat ta praca? – zapytał.

– O wulkanach – odparłam.

Przywołałam do siebie miskę, mleko i płatki kukurydziane, a potem zaczekałam, aż moje śniadanie samo się przyrządzi i zabrałam do jedzenia. Wuj obserwował mnie w milczeniu z wyraźnym rozbawieniem.

– No co? – spytałam w przerwie między jedną a łyżką a drugą.

– Pamiętasz jeszcze, jak się gotuje bez czarów?

– Oczywiście. – Wzruszyłam ramionami.

– To dobrze – westchnął cicho. – Nie możesz polegać tylko na magii.

– Przyganiał kocioł garnkowi – parsknęłam.

Z ręką na sercu, nie jestem w stanie sobie przypomnieć, kiedy ostatnio widziałam wuja robiącego cokolwiek, jak najzwyklejszy człowiek. Wyręczał się czarami przy każdej możliwej okazji.

– Długo wam zajmie ten projekt? – odchrząknął i przewrócił stronę w gazecie.

– Sama nie wiem – przyznałam. – To zależy od tego, czy mój partner będzie chętny do pomocy, czy nie.

– A masz na dzisiaj jakieś plany?

– No tak! Piotr zaprosił mnie na spacer. Mówiłam ci o tym wczoraj. Nie pamiętasz?

– Pamiętam, ale liczyłem, że mi się to tylko przyśniło – odparł.

Nie byłam pewna, czy żartował, więc przemilczałam jego komentarz. Nawet gdybym chciała coś powiedzieć, skutecznie zagłuszyłoby mnie energiczne pukanie do drzwi.

Wuj spojrzał zdziwiony na zegarek.

– Umówiliście się tak wcześnie? – spytał.

– Szczerze mówiąc, nie pamiętam. A która jest?

– Dziewiąta za dwie. Śpieszy wam się gdzieś? – Pokręcił głową z niedowierzaniem.

– Widocznie jemu tak.

Odsunęłam krzesło od stołu i poszłam otworzyć drzwi.

Nie pomyliliśmy się. Piotr stał w progu, więc wpuściłam go do środka.

– Pomyślałem, że im wcześniej zaczniemy, tym szybciej wyciągnę cię na spacer. – Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.

Wywróciłam oczami i pociągnęłam go w głąb domu.

– Chodź, poznasz mojego wuja.

Kiedy weszliśmy do kuchni, mój opiekun nie siedział już przy stole, lecz stał przy oknie. Podszedł do nas sztywno.

– Dzień dobry, Piotrze. Antoni... – Wyciągnął rękę, a chłopak złapał ją i potrząsnął nią żywo.

– Cała przyjemność po mojej stronie – oznajmił pogodnie chłopak.

– Pójdziemy na górę – powiedziałam z naciskiem.

– O tak, mamy bardzo dużo pracy, chyba... – Spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam. – Jeszcze raz, miło było pana poznać.

– Owocnej współpracy. – Wuj zmrużył oczy.

– Dzięki – rzuciłam przez ramię i popchnęłam Piotra w stronę mojego pokoju.

Tajemnica rodu Emeraldów. Amanda. Tom 1. Część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz