Nie byłam pewna, o której umówiłam się z Piotrem i czy w ogóle ustaliliśmy jakąś konkretną porę, dlatego rano szykowałam się w nerwowym pośpiechu. Kiedy weszłam do kuchni, wuj już siedział przy stole. Uśmiechnął się do mnie znad gazety, gdy zajęłam miejsce naprzeciwko niego.
– Na jaki temat ta praca? – zapytał.
– O wulkanach – odparłam.
Przywołałam do siebie miskę, mleko i płatki kukurydziane, a potem zaczekałam, aż moje śniadanie samo się przyrządzi i zabrałam do jedzenia. Wuj obserwował mnie w milczeniu z wyraźnym rozbawieniem.
– No co? – spytałam w przerwie między jedną a łyżką a drugą.
– Pamiętasz jeszcze, jak się gotuje bez czarów?
– Oczywiście. – Wzruszyłam ramionami.
– To dobrze – westchnął cicho. – Nie możesz polegać tylko na magii.
– Przyganiał kocioł garnkowi – parsknęłam.
Z ręką na sercu, nie jestem w stanie sobie przypomnieć, kiedy ostatnio widziałam wuja robiącego cokolwiek, jak najzwyklejszy człowiek. Wyręczał się czarami przy każdej możliwej okazji.
– Długo wam zajmie ten projekt? – odchrząknął i przewrócił stronę w gazecie.
– Sama nie wiem – przyznałam. – To zależy od tego, czy mój partner będzie chętny do pomocy, czy nie.
– A masz na dzisiaj jakieś plany?
– No tak! Piotr zaprosił mnie na spacer. Mówiłam ci o tym wczoraj. Nie pamiętasz?
– Pamiętam, ale liczyłem, że mi się to tylko przyśniło – odparł.
Nie byłam pewna, czy żartował, więc przemilczałam jego komentarz. Nawet gdybym chciała coś powiedzieć, skutecznie zagłuszyłoby mnie energiczne pukanie do drzwi.
Wuj spojrzał zdziwiony na zegarek.
– Umówiliście się tak wcześnie? – spytał.
– Szczerze mówiąc, nie pamiętam. A która jest?
– Dziewiąta za dwie. Śpieszy wam się gdzieś? – Pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Widocznie jemu tak.
Odsunęłam krzesło od stołu i poszłam otworzyć drzwi.
Nie pomyliliśmy się. Piotr stał w progu, więc wpuściłam go do środka.
– Pomyślałem, że im wcześniej zaczniemy, tym szybciej wyciągnę cię na spacer. – Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
Wywróciłam oczami i pociągnęłam go w głąb domu.
– Chodź, poznasz mojego wuja.
Kiedy weszliśmy do kuchni, mój opiekun nie siedział już przy stole, lecz stał przy oknie. Podszedł do nas sztywno.
– Dzień dobry, Piotrze. Antoni... – Wyciągnął rękę, a chłopak złapał ją i potrząsnął nią żywo.
– Cała przyjemność po mojej stronie – oznajmił pogodnie chłopak.
– Pójdziemy na górę – powiedziałam z naciskiem.
– O tak, mamy bardzo dużo pracy, chyba... – Spojrzał na mnie, a ja kiwnęłam. – Jeszcze raz, miło było pana poznać.
– Owocnej współpracy. – Wuj zmrużył oczy.
– Dzięki – rzuciłam przez ramię i popchnęłam Piotra w stronę mojego pokoju.
CZYTASZ
Tajemnica rodu Emeraldów. Amanda. Tom 1. Część 2
Fantasy⚠️Drodzy! Książka przechodzi generalny remont. Jeśli zdecydujecie się czytać ją w tym momencie i znajdziecie jakieś błędy, koniecznie napiszcie w komentarzu! Bardzo mi pomożecie! 😊⚠️ Kontynuacja książki pt. "Tajemnica rodu Emeraldów. Amanda. Tom 1...