19. Jedno wielkie oszustwo

185 75 86
                                    

– Amando, Amando, Amando... – Wuj stał nade mną i wymawiał w kółko moje imię.

Otworzyłam jedno oko.

– Słucham? – westchnęłam ciężko.

– Spóźnisz się do szkoły – oznajmił spokojnie i upił łyk kawy z filiżanki.

Rzuciłam okiem na zegarek. Siódma trzydzieści. Zerwałam się, złapałam szkolne ubranie i pobiegłam do łazienki. Wzięłam błyskawiczną kąpiel, przebrałam się, uczesałam włosy i wróciłam do pokoju, a wuj właśnie kończył dopijać kawę.

– Pięknie – przyznał. – Idź się pożegnać z mamą.

Skinęłam pospiesznie, a potem zbiegłam na dół po schodach prosto do jej gabinetu. Siedziała przy biurku otoczona toną papieru. Marszczyła brwi i mamrotała coś pod nosem, ale gdy mnie zauważyła, jej twarz od razu się rozpogodziła.

– Witaj, kochanie. Już idziecie?

– Mamo – westchnęłam ciężko.

– Co się stało?

– Wierciłam wujowi dziurę w brzuchu, żeby pozwolił mi pójść na ten projekt, ale jak wczoraj próbowałam powtórzyć materiał to nic mi nie wchodziło do głowy. Czuję, że to zawalę.

Mama obeszła biurko, stanęła przy mnie i położyła mi dłonie na ramionach.

– A wykorzystałaś już prezent urodzinowy od Antoniego? – Uśmiechnęła się do mnie konspiracyjnie.

Zamrugałam zdezorientowana.

– Płynne szczęście – zacmokała z dezaprobatą nad moją niedomyślnością. – Wypiłaś już wszystko?

Pociągnęłam za łańcuszek i wyjęłam go spod bluzki.

– Jeszcze trochę zostało – powiedziałam z zadowoleniem.

– No, to na co czekasz? – Jej uśmiech stał się jeszcze szerszy.

Odkorkowałam flakonik i upiłam mały łyczek. Nie miałam odwagi wykorzystać wszystkiego. Do geografii pozostała godzina, tym razem eliksir powinien zadziałać poprawnie. Schowałam łańcuszek z powrotem pod bluzką. Dziwnie się czułam z myślą, że kolejny łyk będzie już ostatnim.

Mama powiedziała, że nie puści nas bez śniadania, więc dopiero po jedzeniu sprowadziłam swoją spakowaną torbę na dół. Pocałowałam mamę na do widzenia i razem z wujem teleportowaliśmy się do domu. Zostawiłam rzeczy z podróży w swoim pokoju, a wuj napisał mi zwolnienie ze wszystkich pozostałych lekcji poza geografią.

– Co myślisz na temat zamieszkania w Tamarii na stałe? Byłabyś gotowa na przeprowadzkę? – spytał nagle, wręczając mi karteczkę.

Włożyłam ją do kieszeni spodni i westchnęłam cicho. Gdyby zadał mi takie pytanie tydzień temu pewnie bym się zaśmiała i na tym skończylibyśmy rozmowę. Zawsze myślałam, że to tu jest całe moje życie i nie chcę go spędzić nigdzie indziej... ale tyle się wydarzyło. Perspektywa przejęcia obowiązków mamy zaczęła mnie napawać optymizmem. Markus nie opuściłby swojej rodziny... O nie, Markus. Nie uprzedziłam go, że wyjeżdżam. Nie pożegnałam się.

– Spokojnie, Amando. Markus od początku wiedział, na jak długo przyjechaliśmy. Zobaczycie się tak szybko, jak zechcesz – odezwał się cicho wuj.

– Czy moje myśli są znowu tak głośne, że nie muszę używać słów? – parsknęłam.

– Tak – odparł i usiadł w swoim ulubionym fotelu z książką. – Zaraz naprawdę się spóźnisz.

Tajemnica rodu Emeraldów. Amanda. Tom 1. Część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz