Znalazłam Markusa nad jeziorem wodników. Siedział na brzegu i rozmawiał z jednym z nich. Zatrzymałam się jak wryta. Jeszcze nigdy nie widziałam, aby wodnik tak bardzo zaangażował się w rozmowę. Wodorosty majtały mu się dookoła twarzy w takt, gdy potakiwał Markusowi. Marszczył brwi i żywo gestykulował. Nie zauważyli mnie, a ja nie miałam odwagi się poruszyć. Nie chciałam podsłuchiwać, ale samo tak wyszło.
– Tak nie można. – Potrząsnął głową Markus.
– Wy ludzie jesteście tacy skomplikowani. Wiążecie się konwenansami, utrudniacie sobie życie, zamiast szczerze powiedzieć, co wam leży na wątrobie – wodnik westchnął z politowaniem.
– Na wątrobie akurat nic mi nie leży – zaśmiał się cicho Markus.
– Moja żona, stara cholera – wtrącił wodnik, ale uśmiechnął się czule. – Mało brakowało, a nigdy by mnie nie poślubiła. Panicznie bałem się jej ojca.
– To co innego – przerwał mu łagodnie Markus. – Tutaj nie chodzi o jedną osobę, tylko o całe miasto.
– A co cię obchodzi całe miasto? – zaśmiał się wodnik.
– Mnie nie, ale ona...
Serce zabiło mi mocniej. Coraz bardziej żałowałam, że się nie ujawniłam, ale jednocześnie czułam, jakby moje stopy wrosły w ziemię.
– Odkąd pierwszy raz ją zobaczyłem, od razu wiedziałem, że... – Markus wyraźnie się zawahał i zniżył głos do tego stopnia, że ledwo go usłyszałam. – Że to kompletnie nie moja liga, ale dobrze sobie pomarzyć.
– Markusie – wodnik westchnął z wyraźną naganą. – Nic ci nie brakuje. Jesteś porządny i o wiele za mądry, żeby przejmować się opinią innych.
– Nie rozumiesz. – Markus pokręcił głową. – Nie chodzi o mnie tylko o nią. Nie wybaczę sobie, jeśli wezmą ją na języki. Jest taka...
Jaka?! – chciałam krzyknąć. Jeśli przez ten czas mówił o mnie, a nie o jakiejś innej dziewczynie, muszę się tego dowiedzieć.
Po plecach przeszedł mi zimny dreszcz. A jeśli naprawdę miał na myśli kogoś innego? Może mama się pomyliła? Może... może...
– Niesamowita, odważna, piękna. Odwrócenie od niej wzroku sprawia mi niemal fizyczny ból – skończył Markus. – Kiedy jest przy mnie, czuję się lekko, jakby nikt inny poza nami nie istniał. Każdą cząstką siebie chcę ją chronić, ale jak dotychczas to ona ratuje mnie – parsknął urywanym śmiechem.
– Nie dała ci się wykazać. – Wodnik uśmiechnął się krzywo.
– I wcale nie musi! – Markus potrząsnął głową.
– Nadal nie powiedziałeś, jak jej na imię – zauważył wodnik.
– I nie zamierzam – odparł z powagą Markus.
Poczułam się jak balon, z którego ktoś nagle spuścił powietrze. Wątpię, że istnieją odpowiednie słowa, które oddałyby skalę mojego zawodu. Niewiele brakowało, żebym podbiegła do Markusa i pchnęła go prosto do wody.
– Mimo wszystko domyślam się, o kogo chodzi – mruknął wodnik.
– Zachowaj to proszę dla siebie – odparł Markus. – Jeśli mnie zdradzisz, nie dam rady się wyprzeć tego, co powiedziałem.
– Wyszłoby ci to na zdrowie – stwierdził wodnik. – Bardzo niezdrowo tak dusić w sobie emocje. Może ona czuje to samo do ciebie?
– Mam nadzieję, że nie – Markus zaśmiał się bez radości.
CZYTASZ
Tajemnica rodu Emeraldów. Amanda. Tom 1. Część 2
Fantasy⚠️Drodzy! Książka przechodzi generalny remont. Jeśli zdecydujecie się czytać ją w tym momencie i znajdziecie jakieś błędy, koniecznie napiszcie w komentarzu! Bardzo mi pomożecie! 😊⚠️ Kontynuacja książki pt. "Tajemnica rodu Emeraldów. Amanda. Tom 1...