Markus trzymał mnie pewnie za rękę i torował nam drogę przez las. Bracia Marone zostali daleko w tyle. Już nie docierało do nas ich wycie. Coraz wyraźniej słyszałam jednak inny dźwięk, który wiercił mi dziurę w głowie i za każdym razem, gdy się powtarzał, zatrzymywałam się gwałtownie i rozglądałam dookoła. Najgorsze w tej sytuacji było to, że Markus niczego nie słyszał.
Ostry trzask znów przeszył powietrze i zakończył się charakterystycznym chlupnięciem.
Markus spojrzał na mnie z troską, kiedy ponownie się zatrzymałam.
– Amando – szepnął ostrożnie.
– Naprawdę tego nie słyszysz? – Przycisnęłam dłonie do uszu.
– Nie. – Pokręcił smutno głową. – Jesteś przemęczona, może tylko ci się wydaje?
– Nic mi się nie wydawało – warknęłam z frustracją i oparłam się o drzewo, bo zakręciło mi się w głowie.
Pociemniało mi przed oczami. Markus zniknął z zasięgu mojego wzroku, podobnie jak drzewa i reszta leśnego krajobrazu. Ogarnęła mnie ciemność. Zamrugałam nerwowo, żeby ją odegnać, ale zamiast tego zaczęłam dostrzegać obrazy, których wcześniej nie było. I znów usłyszałam ten okropny dźwięk, tylko że tym razem zobaczyłam, co go wywoływało.
Byłam w lochu. Stałam tuż obok fotela, w którym siedziała Bestia. Zamarłam i wstrzymałam oddech, ale ona zdawała się mnie nie dostrzegać. Przez chwilę wydawało mi się, że na mnie spojrzała, ale po braku reakcji doszłam do wniosku, że najwyraźniej byłam niewidzialna. Całą uwagę skupiała na kimś w głębi sali. Powiodłam wzrokiem w tym samym kierunku i zatkałam sobie usta dłonią, żeby nie krzyknąć.
Wuj, nagi od pasa w górę ledwo trzymał się na nogach. Był przywiązany do pręgierza. Za nim stał Goter, który w napięciu czekał na sygnał od Bestii. Kiedy skinęła niedbale dłonią, wziął zamach i z całej siły uderzył wuja.
Ciało Antoniego wygięło się w łuk, gdy bat zetknął się z jego plecami. To był ten straszny dźwięk, który słyszałam.
– Gdzie ona jest? – spytała miękko Bestia.
Wuj nie odpowiedział. Wciągnął drżący oddech i spojrzał na nią wyzywająco.
– Jeszcze raz, przyłóż się – mruknęła do Gotera, a ten zamachnął się z taką siłą, że gdyby wuj nie był przywiązany, najpewniej by odleciał.
Z jego piersi wyrwał się zduszony jęk, ale nic więcej.
– Nie wierzę, że nie wiesz. – Pokręciła głową i podparła ją na łokciu.
– Szkoda – wycedził wuj i splunął krwią.
– Nie doszłoby do tego, gdybyś nie był taki uparty – westchnęła ostentacyjnie.
– Czyli to moja wina? – zaśmiał się ponuro.
– Jeszcze raz – warknęła, a Goter się zamachnął.
Wuj skrzywił się i zacisnął zęby, ale nie krzyknął.
– Masz zdecydowanie za wysoki próg bólu – stwierdziła z wyraźnym niezadowoleniem i wstała z fotela. Ruszyła w jego kierunku wolnym krokiem.
– Nie rozumiem jednej rzeczy – odezwał się cicho wuj.
Bestia zatrzymała się tuż przed nim i uniosła brwi.
– Najpierw trucizna, potem posłużyłaś się mną, a teraz zleciłaś tortury komuś innemu i tylko się przyglądasz... Dlaczego nie użyjesz swoich mocy? – spytał spokojnym tonem, uważnie ją obserwując. Nie przerwał tego kontaktu, dopóki nie uderzyła go w twarz.
CZYTASZ
Tajemnica rodu Emeraldów. Amanda. Tom 1. Część 2
Fantasia⚠️Drodzy! Książka przechodzi generalny remont. Jeśli zdecydujecie się czytać ją w tym momencie i znajdziecie jakieś błędy, koniecznie napiszcie w komentarzu! Bardzo mi pomożecie! 😊⚠️ Kontynuacja książki pt. "Tajemnica rodu Emeraldów. Amanda. Tom 1...