37. Długoterminowy projekt

204 64 72
                                    

Mama nie była jedyną ofiarą, która straciła życie tamtego feralnego dnia. Każda rodzina pożegnała przynajmniej jedną bliską osobę. Markus stracił Michaela. Jego ojciec nie był w stanie powiedzieć, co się dokładnie wydarzyło. Dopiero później dowiedziałam się, że bracia Marone mieli w tym swój udział. Zanim odeszli, zebrali krwawe żniwo. Wątpię, żeby wiedzieli, że to ja zabiłam Piotra. Wtedy pewnie skupiliby swój gniew na mnie, a nie na przypadkowych osobach.

Miasto niemal doszczętnie spłonęło. Kazałam rozebrać zamek cegła po cegle do momentu, aż z powstałych w ten sposób materiałów starczyło na postawienie nowych domów. Pałac też przebudowałam. Wciąż był okazały, większy niż potrzebowałam, ale przynajmniej raz na zawsze pożegnałam wieże wysokie pod niebo. Pozbyłam się wszystkiego, co źle mi się kojarzyło. Zmieniłam prawo, zakazałam tortur, wprowadziłam obowiązkową edukację dla dzieci i tych wszystkich, którzy chcieli się uczyć. Zrobiłam to wszystko, bo mogłam. Zostałam królową na długo przed tym, zanim oficjalnie mnie koronowano.

Rzuciłam się w wir pracy. Wuj bardzo mnie wspierał, choć trzymał się z boku. Nigdy nie przyznał tego na głos, ale mocno przeżył śmierć obu sióstr. Poczucie winy trwale wyryło się na jego czole w postaci zmarszczek, które pokazywały się tylko w tych momentach, kiedy myślał, że nikt na niego nie patrzy.

Przenieśliśmy posąg mamy do lasu, z dala od wścibskich spojrzeń. Stworzyłam dla niej altanę, która osłaniała ją od deszczu. Otoczyłam ją też ochronną barierą, żeby ptaki jej nie zabrudziły. Często się do niej wymykam. Siadam na ławce i opowiadam jej, co mi się udało zrobić. Wuj czasem mi towarzyszy, ale rzadko włącza się do „rozmowy", kiedy jestem obok. Woli spotykać się z mamą sam. Myślę, że dość szybko pogodziłam się z jej śmiercią. Nauczyłam się radzić sobie bez niej znacznie wcześniej. Wydaje mi się, że wuj tęskni za nią o wiele bardziej niż ja. Obawiam się, że nigdy sobie nie wybaczy tego, co się stało. A powinien, w końcu to nie była jego wina.

Markus oświadczył mi się dość szybko. Byliśmy pewni swoich uczuć, ale postanowiliśmy wstrzymać się ze ślubem, aż sytuacja się uspokoi. Sprowadziłam jego rodzinę do pałacu. Marika dostała prywatnego nauczyciela. Ja także poprosiłam o dodatkowe lekcje, które pomogłyby mi w sprawowaniu rządów. Wszystko wydawało się wracać do normy, ale była jedna rzecz, która nie dawała mi spokoju. Z tą myślą co wieczór kładłam się do łóżka, a rano budziłam zlana potem.

To projekt długoterminowy. Musiałam go ratować (...). Moja moc jest w nim. Dojrzewa. A kiedy będzie gotowa, zaatakuje i zmiecie cię z powierzchni ziemi.

Minęły lata zanim w końcu się dowiedziałam, o co jej chodziło.

***

Wszyscy odeszli. Zostawili ją samą i od wielu godzin nikt nie przychodził. Ale czekała tam, gdzie jej kazano. Nie śmiała się poruszyć. Nawet, gdy zaczął siąpić deszcz, nie poszła się schronić. Strugi wody spływały jej po twarzy i wlewały się za kołnierz cienkiej sukienki. Objęła się rękami i drżała, ale uparcie siedziała w tym samym miejscu. Wiedziała, czym się kończy nieposłuszeństwo. To mógł być test. On na pewno zaraz wróci i powie, czy go zdała.

Zaczęła już przysypiać, kiedy wreszcie dotarł do niej szelest w krzakach i mężczyzna z twarzą pooraną bliznami wszedł na polanę. Spojrzała na niego z nadzieję, ale on przeszedł obok, jakby wcale jej nie zauważył. Przełknęła ciężko i zawołała cieniutkim głosikiem.

– Tato?

Mężczyzna zatrzymał się gwałtownie i utkwił w niej intensywne spojrzenie.

– Ojcze – poprawiła się i spuściła głowę.

Podszedł do niej wolnym krokiem i spojrzał na nią z góry.

– Stało się – powiedział ponuro.

Głos uwiązł jej w gardle, a oczy się zaszkliły. Szybko jednak przełknęła łzy i uniosła podbródek.

Nie wolno jej płakać, on tego nie lubi.

– Amanda ją zabiła – dodał, nie odrywając od niej wzroku.

– Więc ja zabiję Amandę – odparła machinalnie. – Ich wszystkich.

Wiedziała, po co sprowadzono ją na ten świat i wcale jej to nie przeszkadzało. Ojciec uśmiechnął się kpiąco, ale skinął na nią, żeby podeszła. Skoczyła na równe nogi i podbiegła do niego.

– Jeszcze nie teraz, Kasandro – powiedział, zaskakująco miękkim głosem.

– Kiedy? – spytała z naciskiem.

– Niedługo – potargał jej krótkie czarne loki i zniknął w chacie.

Po chwili zastanowienia dołączyła do niego. Nie mogła się doczekać momentu, gdy ojciec uzna, że jest już gotowa i może zacząć działać. Wcale nie była za mała, jak twierdził. Była potężna. Tak przynajmniej mówiła jej mama. 


***

📢 Drodzy Czytelnicy!

Dotarliście do końca Tomu Pierwszego! 😊

Jakie są Wasze odczucia po tej części? 

Czy jest coś, co Wam się szczególnie podobało? A może wręcz przeciwnie? Piszcie śmiało, nie obrażę się! Każdy feedback jest dla mnie cenny!

Ród Emeraldów czeka jeszcze sporo atrakcji! 😅

Tom drugi jest w trakcie publikacji, znajdziecie go pod poniższym linkiem:

👉 https://www.wattpad.com/story/357405120-tajemnica-rodu-emerald%C3%B3w-kasandra-tom-2

Mam nadzieję, że wspólnie dotrzemy do końca tej historii!😊

Korzystając z okazji zapraszam również na moje social media:

👉 https://www.tiktok.com/@herring_the_writer?lang=pl-PL

👉 https://www.instagram.com/_herring_the_writer/

Tajemnica rodu Emeraldów. Amanda. Tom 1. Część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz