Dylan Monet

129 4 0
                                    

- Hailie, musimy już iść - pośpieszał mnie Adrien.
- Mhm - wymamrotałam.
- No chodź, bo się spóźnimy.
- A po cholerę muszę tam być?- zapytałam donośnie. - Ja cię na moje spotkania dotyczące organizacji na zabieram.
- Ale ja wiem, że ty z chęcią tam pójdziesz,bo będą tam twoi bracia -gdy zauważył jak na niego patrzę ucichł na chwilę poczym dodał. -No proszę cię, no, Luis robi zaręczyny i  muszę tam być. - namawiał.
Odwróciłam się w stronę lustra, żeby móc założyć kolczyki.
- Mało mnie to obchodzi, wiesz?
- Hailie, no proszę nie zostawiaj mnie tam samego. - zbliżył się do mnie i objął w talii.
- Nawet nie próbuj mnie przekonywać. Dobrze wiesz, że nienawidzę takich spotkań.
- Proszę?
- Ostatni raz idę na takie spotkanie. Wiesz, że nienawidzę brać dzieci na takie spotkania organizacji.
Adrien pocałował mnie w policzek i przytulił mnie do siebie.
- Na tym spotkaniu musi być akurat cała rodzina - odparł.
- Gówno mnie to obchodzi. Dlaczego Keira się odcięła i nie jeździ na takie rzeczy , a ja muszę jeszcze mieszać w to swoje dziecko, hm? Dobrze wiesz, że nie chce żeby była tak rozpieszczona jak chodźby Dylan. - warknęłam.
- Ej, co ty do mnie masz ? - zapytał Dylan wchodząc do pokoju.
- Nic, tylko Hailie nie chce iść na te zaręczyny. - odpowiedział mu Adrien.
Dylan popatrzył na rozwścieczoną mnie , potem na Adriena, a na koniec znowu na mnie.
- Adrien Santan. Jeśli ona nie chce, to znaczy, że nie. Czego nie rozumiesz? - zapytał władczym tonem.
Podeszłam do niego i staliśmy twarzą w twarz.
- Dylan Monet. Spokojnie, nic mi nie jest. Sprawa jest taka...- odwróciłam się żeby widzieć też twarz Adriena - Że nie chce mieszać swoją córkę w sprawy organizacji. Idę tam tylko dlatego, żeby miała święty spokój.
Obydwoje popatrzyli na mnie z powagą, ale wyluzowani. Nie chciałam spiny, ale dobrze wiedziałam, że Moneci są w stanie zrobić wszystko, o co ja poproszę.

RODZINA MONETOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz