HAILIE MONET OWIERAJ

132 4 2
                                    

Zeszłam na dół razem z Mayą,  która mnie odwiedziła. Usłyszałam walenie do drzwi.
- HAILIE MONET OTWIERAJ - zabrzmiał donośny głos Dylana.
Gdy tylko otworzyłam drzwi do salonu wparował Dylan.
- Gdzie jest ten zjeb?
- Kto?
- Santan. - syknął.
- W pracy. Ty też powinieneś być.I o co chodzi? - zapytałam.
- Ten skurwysyn umówił się z Vincentem na kolację i zaprosił wszystkich Monetów. - wyjaśnił. Spojrzałam wyczekująco na Mayę, która kiwnęła potwierdzająco głową.
- A po co to spotkanie?
- POWIEDZIAŁ ŻE KURWA PLANUJECIE DRUGIE DZIECKO! CO CI DO GŁOWY PRZYSZŁO? ŹLE CI ŻE W OGÓLE Z NIM JESTEŚ?
- Dylan, kurwa, jestem dorosła i mogę robić co chcę, mieć tyle dzieci ile chcę i z kim chcę. Nie podoba mi się to, że mnie nie poinformował, ale chyba nie chciałbyś żebyśmy robili wszystko za waszymi plecami, nie prawdaż? - wysyczałam.
Maya pożegnała się i wyszła.

Kolejny łumot drzwi.

Tym razem wparowali bliźniacy .

- A wy po co tutaj? - wyjęczałam.
Nie dostałam odpowiedzi, bo gdy tylko weszli zostawili torby i zaczęli czegoś szukać.
- Co wy przepraszam bardzo robicie? - syknęłam.
- Przepraszać to ty zaraz będziesz. -wykrznął Shane.
- Co proszę?
- Prosić też. - warknął Tony.
- O co wam chodzi?
- S A N T A N - przeliterowali. - O TO nam chodzi.
Wywróciłam oczami.
- T O jest moje życie i mogę robić co mi się ŻYWNIE podoba. Czy tego chcecie czy nie, jestem DOROSŁA.
- Ta, dorosła z tego co pamiętam jeszcze niedawno obchodziliśmy twoją 18-tkę.
Zadzwonił telefon.
Podbiegłam do stołu i odebrałam.
- Halo?
- Retter.
- Już jadę.
Rozłączyłam się.

-Co gdzie jedziesz?
- Do Willa.

Po drodze zadzwoniłam do moich ludzi i zawiadomiłam o sytuacji.
Zajechałam pod willę Willa i od razu weszłam do środka.
Zastałam Rettera , Adriena i Harissona .
- Co tu się dzieje? - wykrzyknęłam.
- O panna Monet, właśnie na panią czekaliśmy. -uśmiechnął się Rodric.
- Panna Monet - Santan. - poprawiłam go. - Co...do cholery?!
- popatrzyłam ma lufę skierowaną prosto na Adriena.
Podeszłam do niego i powiedziałam.
- Panie Retter, proszę odłożyć broń. Zasady organizacji mówią jasno, że nie można używać broni przeciwko drugiem członkowi.

Teraz wszedł Will.
- Co tu się dzieje?
- Też chcę wiedzieć. - odparłam.
- Wszystko dobrze? - popatrzył na Harissona.
- Powiedz Hailie Monet, utrata którego z tych dwóch mężczyzn zabolała by cię najbardziej? - zapytał Retter.
Nie odpowiedziałam.
- Którego zastrzelić? - sprecyzował.
Podniosłam brodę i zrobiłam krok w jego stronę.
- Nie strzelisz do żadnego , ponieważ jeśli, nie wiesz, zaraz mogą wejść tu MOI ludzie, a dobrze wiesz, że moja organizacja jest silniejsza od waszej. Jeśli strzelisz do któregoś z nich, moi ludzie zabiją ciebie. Chyba tego nie chcesz .
Rodric przeniósł broń w kierunki Harissona .
Strzał.
Will rzucił się w kierunku Harissona . Na szczęście oberwała tylko kanapa. Wtedy na dół zeszły dziewczynki.
- Mama? - zapytała Nel.
- Ciocia? - zabrzmiał głos Lissy.
- Cześć skarby. Hej, ehm idźcie na górę zaraz do was przyjdę. - zapewniłam.
- A dlaczego ten pan ma pistolet w ręce i kieruje w stronę wujka Willa i Harissona ? - zapytała zmartwiona Nel.
- Później wam powiem. Idźcie już.
Nel szepnęła do Adriena coś w stylu "wszystko dobrze? " , na co on odpowiedział " tak, nie martw się". Dziewczynki czmychnęły na górę, a gdy upewniłam się że poszły, sama wyciągnęłam broń w kierunku Rodrica.
- Niezłe zagranie, panno Monet - Santan. -pochwalił mnie.
- Czego oczekujesz?
- Dzwońcie do Vincenta.

Will wziął i zadzwonił do Vince'a.
- Tak? - rozbrzmiał jego głos. Will chciał mu odpowiedzieć, ale Retter mu przerwał .
- Panie Vincent Monet , wpadłem z wizytą do Hailie Monet , z racji tego, że planują drugie dziecko. Ja oraz Charles nie popieramy tego wyboru.
Vincent odchrząknął i powiedział.
- Rozumiem, czego w takim razie oczekujesz?
- Twojej córki Vincencie.
Vince'a zamurowało.
- Dobrze, więc moja córka wyjdzie za twojego syna w wieku 22 lat.
- Osiemnastu.
- Dobrze w wieku osiemnastu lat, moja córka wyjdzie za twojego syna. - zgodził się Vincent.
- Nie. - wtrąciłam. - Lindsay nie wyjdzie za jego syna.
Vince nic nie odpowiedział.
- W takim razie Nel Gabriela Monet wyjdzie za mojego syna.
- Nie . - wykrzyczeliśmy wszyscy. Usłyszałam też jakieś dziecięce głosy.
- Dziewczynki? - zapytał Adrien.
Dziewczyny wyszły z ukrycia i Nel powiedziała.
- Lissy nie wyjdzie za syna tego pana. Nie macie prawa aranżować jej małżeństwa. Do tego ten pan nie wygląda na miłego, BO CELUJE BRONIĄ W WUJKA WILLA I HARISSONA - podkreśliła.
- Panie Retter proszę opuścić broń . - poprosił Vincent.
- Nel też nie wyjdzie za syna tego pana. Ona jest za fajna, a z resztą sama wybierze kogo będzie chciała poślubić. Nie podoba mi się to, że chcecie mieszać się w nasze życie. - wtrąciła się Lindsay.
- Lindsay nic nie mów. - upomniał ją Vince.
- Właśnie dobrze, że mówi , bo mają rację. Nie macie... - spojrzałam na Adriena. - Nie mamy prawa aranżować małżeństw swoich dzieci. Co jest z wami nie tak, ludzie kochani?
- Mogę też wyzabijać wszystkich tu zebranych. - przemówił Rodric.
Wkurzyłam się. Nacisnęłam guzik na opasce, który alarmował moją organizację. Jak na zawołanie wpadli moi ludzie i złapali Rodrica.
- Wyprowadźcie go. - rozkazałam.
- Tak, pani Monet. - odpowiedzieli.
Gdy wyszli oparłam się o wyspę kuchenną.
Nawet nie wiem kiedy rozmowa z Vincentem się zakończyła. Nel podeszła do mnie i zapytała.
- Mamo, co to był za człowiek?
- To kompletny idiota . - mruknął Adrien.
- Adrien. - upomniałam go. - Kochanie, to nikt ważny. Nie przejmujcie się, jak chcecie to pójdźcie się bawić.
- Nie chcemy- oznajmiła Lissy. - Ciociu, ale my nie będziemy musiały brać ślubu z synem tego pana, prawda?
- Nie dopuszczę do tego . - zapewniłam.- Idźcie na górę, zaraz tam przyjdę.
Dziewczynki posłusznie poszły na górę.
- Zabiję go. - wysyczał Adrien.
- Pomogę Ci. - zapewnił Will.
- Nikt nikogo nie będzie zabijać. - oznajmiłam. - No chyba że będzie taka potrzeba.

RODZINA MONETOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz