Jebany Santan

114 6 3
                                    

Siedziałam w salonie razem z Nel czytając książeczkę. Adriena dzisiaj nie było w domu , co zdarzało się coraz częściej. Zadzwonił mój telefon. Dzwoniła Maya.
- Halo?
- No hej młoda . Mogę wpaść do ciebie w Flynn'em?  - zapytała.
- Jasne, wpadaj.
Rozłączyła się a ja zwróciłam się do Nel.
- Za chwilkę będzie tu ciocia Maya z Flynn'em.  Pobawicie się razem?
- Takk. Super, dawno nie widziałam Flynna. Nawet wiem w co się pobawimy. - cieszyła się. Mieli z Flynn'em bardzo dobre relacje tak samo z Lissy.
Parę minut później rozległ się dzwonek do drzwi . Nel podbiegła jako pierwsza, ale skoro była jeszcze za niska, musiałam otworzyć drzwi. Maya i Flynn weszli do środka , dzieci poszły na górę, a ja z Mayą siadłyśmy w salonie.
- Kawy, herbaty?- zapytałam.
- Nie, podziękuję.  A co ty sama w domu? Gdzie Santan?
Wywróciłam oczami na samo jego nazwisko.
- Ma jakieś ważne spotkanie czy jakiś inny chuj.
- Nie boisz się, że wyrywa teraz jakieś laski w klubie? - zapytała po chwili.
- Nie? Czemu miałabym się bać?
- No nie wiem. On lubi chodzi do takich klubów.
- Już nie chodzi , a jakby chodził, nawet to klubu ze striptizerkami, to i tak wie, że JA zatańczę dla niego najlepiej . - zapewniłam ją.
- Moja krew. Normalnie po mnie masz taką pewność siebie i swojego związku. Nie to co reszta twoich braci.
Zaśmiałam się.

Godzinę później Maya zwinęła się do domu, poczym rozległ się dzwonek do drzwi.
- Dylan?
- Siema. - wszedł do domu. Ściągnął kurtkę i buty i siadł na kanapie obok Nel. - Hej Nel.
- Wujek Dylan! - ucieszyła się. Przytuliła go a ja siadłam obok Nel.
- Gdzie Adrien? - zapytał.
- Nieważne - odpowiedziałam mu.
- Hailie.
- Ma jakąś rozmowę w kancelarii czy coś. - wymamrotałam.
- I jeszcze nie wrócił?
- Mhm na to wygląda, ostatnio często się tak dzieje.
- Aha...?- westchnął i pobawiliśmy się z Nel. Gdy przyszła pora spania wykąpałam Nel i położyłam ją spać. Wyszłam z jej pokoju (który był połączony z moim) i zastałam Dylana.
- Jebany Santan - mruknął pod nosem.
- Dobra przestań...
- Najpierw wyciąga cię na jakieś jebane spotkania, a potem jeszcze siedzi w pracy chuj wie ile? Ty się na to tak zgadzasz? Ja bym TAKĄ żonę na rękach nosił i starał się ją jak najbardziej wspierać, a on kurwa siedzi w kancelarii nie wiadomo ile.
- Właśnie co z Martiną...? Macie jeszcze kontakt po tym....- zawahałam się.
- Po tym jak ze mną zerwała i umawiała się  już z innym? Nie, nie mamy. Nie chcę jej znać...
Podeszłam do niego I go przytuliłam.
- Gdyby nie ty, to bym się nawet nie domyślał że mogłaby mnie zdradzać...- mówił szeptem. - Chociaż fajnie było zobaczyć jak obijasz jej twarz .
Wywróciłam oczami.
- Nawet mi o tym nie wspominaj.
Wyciągnął rękę w obronnym geście.
- Ale jak coś to pamiętaj, że jeśli ten zjeb okaże się gorszy niż myślę to obije mi mordę , NAWET jeśli jest ojcem mojej najukochańszej  siostrzenicy.
- Mhm, nie martw się nie okaże się.
Zeszliśmy na dół i napiliśmy się wina.
Koło 22 wrócił Adrien.
Pijany.
- ADRIEN?! - wykrzyczałam.
- Hailie...? Już idę do Nel...- wymamrotał.
Dylan wstał cały nabuzowany i szedł w kierunku  Adriena. Zatrzymałam go i kazałam pójść zobaczyć czy Nel śpi. Wykonał moje polecenie, a ja zwróciłam się do Santana.
- Spierdalaj mi stąd i wróć jak się ogarniesz - mówiłam cichym stanowczym tonem.
- Hailie...
- Powiedziałam wynoś się i możesz wrócić dopiero gdy się ogarniesz. - wysyczałam. Adrien wyszedł i w sumie nie obchodziło mnie gdzie poszedł. Zsunęłam się na podłogę, nie powstrzymując płaczu. Chwilę później na dół zszedł Dylan.  Gdy zastał mnie całą zapłakaną, podszedł do mnie i przytulił.
- Zabije tego skurwysyna.- wyszeptał.
Wtuliłam się w niego i siedzieliśmy chwilę w ciszy, gdy dołączyła do nas Nel.
- Czemu nie śpisz?- zapytał Dylan.
- Czemu mama płaczę? - zapytała zaniepokojona.
- Nie martw się kochanie chodź idziemy spać. -  wstałam i złapałam ją za rączkę. Położyłam ją spać , a gdy wyszłam z pokoju i walnęłam się na łóżko. Chwilę później dołączył do mnie Dylan.
- Zostaję tu na noc. - oznajmił. Nie zdziwiłam się. Chciałam żeby tu został.
- Jebany Santan...- wymamrotał kładąc się na moim łóżku. - Nie zasługuje na Ciebie. W sumie, po chuj jeszcze z nim jesteś...?
- Oh Dylan nie wiem...też mnie to dziwi...- przyznałam.
Dylan przyciągnął mnie do siebie i przytulił. 

RODZINA MONETOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz