Liny

71 2 1
                                    

Sorry, że tak długo nie było, ale mam ciężki okres w życiu i w ogóle chcę zakończyć pewne etapy prywatne, więc wybaczcie i postaram się, żeby teraz rozdziały wpadały na bieżąco ;^*

***

- Puść mnie! - krzyknęłam, po czym poczułam coś przy ustach i straciłam przytomność.

Obudziłam się na jakiejś zimnej podłodze i zobaczyłam obok siebie Dylana, który walczył z linami na swoich nadgarstkach. Spojrzałam na swoje, na których też miałam sznur.

- Hailie - szepnął mój brat. - Nic ci nie jest?

- Nie - stwierdziłam, oglądając swoje ciało. - A tobie?

- Oprócz tym piedolonych lin, to nic - prychnął siłując się z nimi.

Przypomniałam sobie o bransoletce i od razu spojrzałam w miejsce, w którym się znajdowała. Nacisnęłam przycisk, który wydał z siebie charakterystyczny dźwięk.

- Zaraz przyjdą moi ludzie.

- Tak? Jesteśmy chuj wie gdzie, jakim cudem nas znajdą?

Wskazałam prawą dłonią na lewy nadgarstek. Skinął głową, a drzwi się uchyliły. Do środka wszedł mężczyzna, którego dobrze znałam. Był ubrany w czarne garniturowe spodnie i kosxulę e takim samym kolorze, której pierwsze guziki były odpiętr.

- Evergreen - szepnęłam. Jason podszedł do mnie i złapał mnie za rękę, przyciągając do siebie.

- Puść ją, pojebie! - warknął Dylan, gorączkowo siłując się z linami.

Mężczyzna wyprowadził mnie z pokoju. Zaprowadził mnie do pomieszczenia, które było sypialnią. Posadził mnie na łóżku i zaczął ściągać z siebie koszulę.

- Co ty robisz? - zapytałam, patrząc na niego z dołu.

- Dlaczego mnie nie widzisz? - prychnął i rzucił koszulę gdzieś w bok. - Przez ciebie, rozwaliłem swoje małżeństwo, a teraz nie chcesz mnie znać? Nieładnie...

Podszedł bliżej i popatrzył na mnie z góry. Przygryzłam wargę, gdy rozsunął moje nogi i klęknął w moim rozkroku.

- Co ty robisz?- powtórzyłam łamiącym się głosem.

- Jesteś w ciąży - zauważył, gdy położył dłoń na moim lekko zaokrąglonym brzuchu. - I to nie jest moje dziecko.

Patrzyłam w jego oczy, przestraszona, że zaraz mi coś zrobi. Gdy złapał ze mną kontakt wzrokowy, pokręcił przecząco głową.

- Nie zrobię Ci krzywdy, Hailie. Jesteś z nim przynajmniej  szczęśliwa?

Pokiwałam lekko głową, przygryzając policzek.

- Co mam zrobić, żebyś nas wypuścił? - szepnęłam, a mężczyzna popatrzył w dół na swoje spodnie. - Jason, nie zrobię tego.

- Nie to nie.

Evergreen zaczął się do mnie dobierać, a wtedy ktoś wyważył drzwi. Był to Dom, a wraz z nim Letty, Tej, Roman i Jacob.

Dom rzucił się na mężczyznę, a ja wybiegłam z sypialni, by dostać się do pokoju, w którym był Dylan.

- Dylan! - krzyknęłam i klęknęłam przy swoim bracie.

- Żyjesz? - zapytał. Pokiwałam głową i zaczęłam rozwiązywać sznury. Do pokoju wbiegła Letty i klęknęła obok mnie, trzymając w ręce nóż. Rozcięła liny i złapała mnie za brodę.
Pokiwałam głową i przytuliłam się do ciemnowłosej.

- Ludzie, kurwa, zmywamy się - warknął Dom, a my posłusznie wybiegliśmy z budynku. Przed nim stało parę wozów, które należały do moich ludzi i trzy auta.
Czarne Audi R 8, w którym siedziała Layne, pomarańczowe Lamborghini Murciélago i biały Jeep Avenger. Razem z Dylanem wsiadłam do auta Layne, a reszta rozsiadła się w innych autach.

Wjechaliśmy do garażu pełnego sportowych samochodów, a nasze oddechy były już spokojniejsze.

W oczach Dylana było widać strach, poczucie winy i wszystkiego innego, a przede wszystkim ból. Cholerny ból w jego oczach, to coś, czego nikt na świecie nie chce widzieć.

Gdy wyszłam z auta podbiegła do mnie zapłakana Nel, którą od razu przytuliłam. Spojrzałam w górę by zobaczyć Adriena w czarnej koszuli i garniturowych spodniach.

-Shhh, kochanie, już dobrze - szeptałam do Nel, która powoli się uspokajała.

- Tata  cały czas się wkurzał, co się z tobą dzieje. Wytrzymać się nie dało - prychnęłam i spojrzała złowrogo na Adriena.

Podbiegłam do niego i złożyłam na jego usta namiętny pocałunek, którego odwzajemnił z takim samym zapałem.

-Wszystko dobrze? - zapytał zatroskany i położył dłoń na moim brzuchu.

- Tak -  skinęłam głową.

- A co z malutką?

- Już dobrze - zapewniłam i pocałowałam go namiętnie.

Potem poczułam, jak ktoś obejmuje mnie od tyłu.

- Tak cholernie cię przepraszam...- szeptał Dylan, a gdy się odwróciłam, zobaczyłam łzy cieknące z jego oczu. Ten widok łamał mi serce, więc wtuliłam się w jego tors, również płacząc. - Przepraszam, że cię nie upilnowałem. Że pozwoliłem cię zabrać. Przepraszam...

- Dylan...Nie przepraszaj, to nie twoja wina...

- Nigdy więcej nie pozwolę, żeby stała ci się krzywda. Obiecuję.

- Kocham cię, Dylan.

- Ja ciebie też, Hailie, ponad życie... nie wyobrażam sobie życia bez ciebie...


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 11 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

RODZINA MONETOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz