36. Chcesz na solo?

1 0 0
                                    

10 października (wtorek)

Obudziłam się bardzo wczesnym rankiem, ponieważ męczyło mnie chrapanie Jacka. Przetarłam oczy i podeszłam do okna gdzie kiedyś zobaczyłam demona. Oparłam się o parapet i patrzyłam się w oddal suchych drzew i zepsutej trawy.
Tak zwanego brzydkiego otoczenia.

Co ja im powiedziałam?
Skłamałam im, myśląc, że to naprawdę pomoże zapomnieć. Nigdy nie zapomnę co mi ktoś zrobił. Już za późno. Nie przyzwyczaję się do siebie ani do tego co mnie tak naprawdę otacza. Otacza mnie ten ból. Ale może tak powinno być. Może było pisane mi już tracenie bliskich osób już od najmłodszych lat. To powinna być przestroga? Strata babci nią była? Nikt mi nie potrafi powiedzieć czego powinnam się strzec a czego w ogóle nie obawać. Muszę być ostrożna ale bez przesady, bo ktoś to wykorzysta. Jak każdy z dawnych lat.

– Co tutaj robisz? Jest piąta rano, Fi – obudził mnie z rozmyślań zaspany głos Jacka. Przejrzałam go wzrokiem. Miał na sobie niebieską piżamę w białą kratę, białe, puchate kapcie a jego włosy były w słodkim nieładzie. Ziewał co jakąś chwile więc musiał być naprawdę zmęczony w przeciwieństwie do mnie.

– Chrapałeś. Nie mogłam spać – odparłam odwracając się znowu do okna. Wszystko w oddali było ciemne a w niektórych miejscach widziałam czerwone ślepia które żądały serc. Nie bałam się ich. Wiem, że tutaj nie podejść bo tak samo się boją. Zabijamy się, ale normalnie. Każdy z nas ma swoje granice a my w domu jesteśmy bezpieczni. Inaczej, wąchalibyśmy kwiatki od spodu.

– Sorki. Nie chciałem. A nad czym tak rozmyślasz? Masz taką smętną minę – zaoponował podchodząc do mnie o krok a mnie lekko zamurowało. Ze zdnerwowania spuściłam wzrok na swoje podrapane od wczorajszego dnia ręce.

Nie mogę mu powiedzieć. Nie mogę narazie ich w to mieszać. Narazie nie dopóki sama się z tym nie oswoję. Narazie zatrzymam widzę o zapomnieniu dla siebie. Za kilka tygodni im powiem.

– J-ja... – zadrżał mi głos na co skarciłam siebie w duchu. Nie nawidziłamie się jąkać. – Myślę, czy byście chcieli dzisiaj już znowu zacząć zabijać demony – skłamałam szybko.

Ten się uśmiechnął i podszedł do mnie o jeszcze jeden krok. Chyba uwierzył.

– My tak, tylko pytanie czy ty byś chciała. To dla ciebie było do...

– Rozmawialiśmy już o tym. Wyraziłam się jasno, że jest okej i że nie chce o tym wspominać – zapewniłam normalnie. Kłamię jak z nut.

Powiesz im w swoim czasie.

Okej – podniósł ręce do góry. – Tylko się upewniam. Zrobić ci śniadanie?

– Poproszę.

Skinął głową i poszedł w stronę kuchni. Ja ruszyłam do łazienki przebrać się i odświeżyć. Wyciągnełam z mojej bańki białe szare dresy i białą, krótką bluzę. Uczesałam swoje błekitne włosy, zawiązałam je w bardzo wysoką kitkę, umyłam zęby, pomalowałam lekko rzęsy i byłam gotowa do wyjścia. Kiedy wyszłam, przywitała mnie przepiękna i słodka woń.

– Ymmm...Naleśniki. Pycha – oblizałam wargi siadając so stołu. Postanowiłam chociaż udawać że wszystko jest okej, bo inaczej wszystko wyszło by na jaw o wiele szybciej niż przypuszczam.

Zjadłam naleśniki z Jackiem a po chwili Maya i Beatrix dołacxyli do nas.

– Dzień dobry. Od kiedy to wy takie poranne ptaszki hm? – zapytała Bi.

– On mnie obudził – wskazałam kciukiem na Jacka siedzącego po mojej prawej stronie. Później spojrzałam na swoje długie, jasno-niebieskie i zadbane paznokcie.

Mój Tajemniczy Żywioł / Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz