24. To ja ich zabiłam.

18 5 6
                                    

2 września (sobota)

Moje ciarki i gęsia skórka, była wszędzie. Przebijała nawet najgorszy ból w okolicach nogi a to było dosyć dziwne.

Czułam że byłam na czymś miękkim.
Byłam w namiocie.

– Straciła dużo krwi – powiedziała zachrypniętym głosem dziewczyna.
Możliwe że płakała. Tak zgaduje.

– Ale powiedz mi co się stało! – krzyknął Jack przez co poruszyłam się niespokojnie. – Powiedz – powiedział ciszej.

Nie wiem czemu się poruszyłam.
Jakby, sama byłam wrażliwa na krzyk i go po prostu nie lubię. Mimo że byłam przytomna, nie chciałam na początku tego pokazywać.
To nie wchodzi w grę.

– Wystraszyłam ją niechcący jak zrobiłeś to ty, tamtym razem – prawdopodobnie skarciła go spojrzeniem. – Była pod wpływem magii i nie chcący... – westchnęła. – wyczarowała lodowy kolec.

– Jak...

– Gdyby się na mnie nie rzuciła, by mnie tu nie było, Jack – powiedziała głosem pełen współczucia i smutku.
Ja jej nie uratowałam. Tylko naraziłam.

Zamilkł.

Czułam na sobie ich spojrzenia więc otworzyłam oczy. Miałam rację.
Lustrowali mnie wzrokiem pełen współczucia. Lekko podniosłam się do pozycji siedzącej.

– Hej – przywitał się lekko skrępowany chłopak.

– Tak, hej – odpowiedziałam lekko się śmiejąc z reakcji Jacka.
Nie wiem czemu ale byłam rozbawiona. Chciało mi się krzyczeć z radości i biegać. Nie wiem czemu.

Czułam w sobie pewną i dziwną energię które mnie motywowała w pewien sposób.

Dziwne co nie?

Gdyby tak było codziennie i podczas bitwy...

Wracając to teraźniejszości.

– Jak noga? – zapytała też lekko rozbawiona Bi. Mimo to że się śmiała nadal miała opuchnięte zapewne od płaczu oczy.

Jack patrzył się raz na mnie raz na Bi nie wiedząc dlaczego my się śmiejemy.
Nie powinniśmy, fakt. Ale ja muszę się rozładować!

Jack lekko skrępowany i zagubiony patrzył się na mnie swoimi pięknymi niebieskimi oczętami.

Wpatrywał się we mnie non stop i patrzył się na naszą wymianę zdań z Bi.

– Jest w sumie oki, tylko lekko pulsuje – odpowiedziałam z uśmiechem.

– To dobry znak. Nie masz tam nawet bandaża. Jest tylko... Niewielka blizna? – zapytała czy odpowiedziała?

Ja się w zagadki nie będe bawiła!

Hihi.

– To było pytanie czy odpowiedź? – zapytałam ironicznie zaglądają pod nogawkę.
Zobaczyłam niewielką bliznę jak to nazwała Bi.
Wiecie, ona chyba ma jakieś igraszki w oczach.
Nie rozróżnia wielkości, ponieważ to była blizna na całą szerokość mojej nogi.

Zaczełam się cicho trząść. Za gryzłam nawet wargi żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem.

Na marne.

Bi dołaczyła do mnie a Jack wymalował sobie banana na twarzy.

Dalej się na mnie patrząc.

– Niewielka rana tak?! – krzyknełam rozbawiona.

Mój Tajemniczy Żywioł / Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz