pięć

4.1K 117 1
                                        


are you ready for it...?

...

Gabriel

Dotarłem na miejsce dziesięć minut przed czasem. To była jedna z moich zalet. Szanowałem zarówno swój czas, jak i pozostałych ludzi, dlatego nie zamierzałem się spóźniać. To całkowicie nie w moim stylu i jestem święcie przekonany, że jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło. Ani o minutę.

Jaka szkoda, że niektórzy nie potrafią tego pojąć. 

Zaparkowałem samochód na niezbyt dużym parkingu, co akurat było dość zrozumiałe, gdyż tego miejsca nie odwiedzało wiele osób. To nie centrum rozrywki i wątpię, czy ktokolwiek czerpie przyjemność z przyjeżdżania tutaj. Gorzej jednak, jeżeli ktoś został tu przywieziony, a wyjście na światło dzienne szykuje się za kilka lub kilkanaście dobrych lat.

Nie zastanawiając się nad tym dłużej, wszedłem do wnętrza budynku, gdzie zatrzymał mnie strażnik.

- Dzień dobry. - przywitał się ze mną.

Skinąłem mu w odpowiedzi głową, a on uważnie zmierzył mnie wzrokiem. 

- Proszę o dokument tożsamości.

Wyjąłem z kieszeni swoich garniturowych spodni portfel, a z niego wydobyłem swój dowód osobisty i przekazałem go strażnikowi, który dokładnie go sprawdził, po czym podniósł wzrok i ponownie spojrzał na mnie.

- Och, pan mecenas. Pan wybaczy, ale zupełnie pana nie poznałem. - uśmiechnął się do mnie, czego nie odwzajemniłem. - Dawno tu pana u nas nie było. Brak zleceń?

Boże, jak ja nienawidzę takich ciekawskich osób. Chuj ich to obchodzi. Lepiej zająć się własnym życiem i swoimi problemami, zamiast marnować czas na interesowne wpierdalanie się w czyjeś sprawy.

- Przepraszam, spieszę się. - odparłem tylko, wymijając go.

Przeszedłem do dalszej części, gdzie mieściło się coś w rodzaju recepcji, gdzie należało uzgodnić, w jakiej sprawie gości się w takim miejscu. Dosyć nietypowym, bo chyba nie codziennie ma się okazję wpadać do paki.

No chyba, że się tu jest zameldowanym, ale to już inna sprawa.

Jak zwykle wykorzystałem tam swoje znajomości i bez trudu wyjaśniłem młodej pracownicy, że przychodzę na przesłuchanie osadzonego w jego sprawie sądowej w roli jego adwokata. Przepuściła mnie dalej, do pustej sali, gdzie znajdował się tylko stół i dwa krzesła, z których jedno właśnie zająłem w oczekiwaniu na przyprowadzenie swojego rozmówcy.

Każda z tych sali, gdzie odbywały się spotkania z więźniami, wyglądała identycznie. Szare, wyblakłe ściany, jedno okno, z którego widok zasłaniały żelazne kraty i miejsce do siedzenia. Odzwierciedlało to zapewne życie w tym miejscu, które, jak mniemam, nie rysowało się zbyt kolorowo. Choć nie wiem tego na pewno, bo moje grzechy omijają reguły prawne szerokim łukiem. 

Każdy dobry prawnik wie, jak to robić. W jaki sposób postępować, aby przeskoczyć prawo i mnóstwo jego luk. A ja, oprócz bycia prawnikiem, jestem także pasjonatem prawa. A to już stan wyższy.

W końcu doczekałem się wprowadzenia osadzonego przez celnika. Posadził go przede mną zakutego w kajdanki i nie ukrywam, że był to odrażający widok. 

I nie, żebym miał coś do kajdanek.

Mężczyzna był dobrych parę lat starszy ode mnie, ale jego stan pozostawiał wiele do życzenia. Jego t-shirt był wyraźnie mocno zużyty, co mogło świadczyć o tym, że raczej rzadko ktoś go tu odwiedza. 

MEAN GAME [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz