siedem

932 42 2
                                    


are you ready for it...?

...

Gabriel

Zanotowałem w głowie listę rzeczy, które mam dzisiaj zrobić. 

Siedziałem w pracy już od dobrych paru godzin, podczas gdy dawno powinienem być już w domu. Mi akurat nikt nie narzuca nadgodzin, bo nikt oprócz Henry'ego Quentera nie posiada takich uprawnień, a po nim raczej ciężko się tego spodziewać. 

Wcale jednak nie miałem ochoty tam wracać. Czekał tam na mnie wyłącznie ogłupiający telewizor i pusta lodówka. Nie zdążyłem nawet zrobić zakupów. I chyba nie zamierzałem Po prostu zamówię coś gotowego i będę miał to z głowy.

Na zewnątrz zaczynało się już dość mocno ściemniać, co mogłem ujrzeć przez duże okno, znajdujące się w moim gabinecie. Uchyliłem je wcześniej lekko, aby trochę tu przewietrzyć, gdyż po całym dniu siedzenia tutaj zrobiło się odrobinę duszno.

Bezmyślnie przeglądałem akta sądowych rozpraw przeróżnej kategorii, także tych zakończonych. Nie wiem nawet, czego szukałem. Być może jedynego sensownego punktu zahaczenia, którego za cholerę nie mogłem znaleźć. Nie miałem niczego. Żadnego odbicia.

W świecie prawa często zdarza się tak, że niektóre sprawy są do siebie bliźniaczo podobne. To tak zwana wykładnia systemowa, czyli stosowanie przepisów na podstawie poprzednich, mocno zbliżonych. Nie dotyczy do jednak wyłącznie sędziów podczas wydawania wyroków, ale obowiązuje także podczas szukania i dociekania.

Wtedy porównujemy je i czasami uda nam się wychwycić to coś, co je ze sobą łączy. I jesteśmy w domu. Sprawcy przestępstw często działają na podobnej zasadzie. Myślą tą samą logiką, a naszym zadaniem jest być o krok dalej.

A żeby znaleźć się w takim położeniu, należy dogłębnie rozgryźć przeciwnika.

Prawo jest jak szachy. Należy zaplanować każdy kolejny ruch, swój i rywala.

Ale jak na razie były to tylko ładnie brzmiące teorie, bo nic takiego nie mogłem znaleźć. Nic nie łączyło się ze sprawą Marka Dephry'ego, od której odwoływał się trzy razy. 

Gdyby zależało mu na wygranej, powiedziałby nam coś. Cokolwiek, czego moglibyśmy się chwycić i ruszyć dalej. Chyba, że nic takiego nie istnieje, a on w rzeczywistości jest winny i zwyczajnie stara się grać na zwłokę, choć średnio mu się to opłaca. Procesy sądowe w przeważaniu bywają męczące, a jeśli nie mają niczego zmienić, to po co je wszczynać?

Cholera wie.

Niespodziewanie usłyszałem pukanie do swoich drzwi.

Kurwa. Byłem pewny, że nikogo już tu nie ma. Kto mógłby chcieć czegoś ode mnie o tej porze? Celowo nie zostawiłem dziś nikogo po godzinach, żeby móc sobie tu w spokoju posiedzieć i  trochę odreagować. A że nie miałem żadnego życia poza pracą, musiałem robić to tutaj.

Drzwi do mojego gabinetu otworzyły się, a ja w półmroku ujrzałem smukłą kobietą sylwetkę. Stanęła w progu i oparła się biodrem o framugę. 

- Mogę? - zapytała tak po prostu, nawet nie czekając na moją odpowiedź, wchodząc dalej i zamykając je za sobą. Szanuję, że tym razem nimi nie trzasnęła, ale wszystko może się jeszcze zdarzyć, więc nie będę jeszcze tego pochwalał.  - Widziałam, że się u ciebie świeci.

- Co ty tu robisz? - spytałem, marszcząc brwi i spoglądając na nią z niezrozumieniem. Zdecydowanie nie była to zachęta do wejścia, ale chyba jej to nie zniechęciło. - Nie powinno cię tu już być.

MEAN GAME [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz