dwadzieścia sześć

761 23 3
                                    

are you ready for it...?

...

Gabriel

- Przepraszam. Kurwa, tak bardzo cię przepraszam, Gabriel. - wyszeptała, a łzy zaczęły spływać strumieniami po jej gładkich i lekko zaczerwienionych policzkach.

Podniosłem się, wpatrując się w nią z uwagą. Na jej twarzy widziałem smutek. Tak silny i wszechogarniający, że był w stanie zmieść z powierzchni ziemi wszystko dookoła. Jej ramiona trzęsły się mocno, co unaoczniało mi jej bezsilność.  

Amber Rivers to potwornie silna kobieta, która nie zatrzymuje się przed niczym. Jest ostra, trudna w obejściu i zawsze znajdzie jakąś ciętą ripostę, jeśli jej podskoczysz. Taką właśnie znają ją ludzie. Tak postrzegają ją ci, którzy nie otrzymali szansy na poznanie jej bliżej. Kiedy jednak jej maska opada, Amber staje się tą samą małą dziewczynką, którą poznałem. Wystraszoną, niepewną i tak okropnie smutną. 

Tylko w takich momentach byłem w stanie dostrzec w niej tamtą dziewczynę. Nic więcej z niej nie pozostało, oprócz ran, które wciąż pamiętała. Amber na przestrzeni czasu stała się dojrzałą kobietą. Z tamtych lat pozostały jej tylko wspomnienia, które czasem odżywały w niej w bardzo silny sposób. 

Nie mogłem patrzeć na ten smutek na jej twarzy. Nie byłem w stanie, bo zaraz sam pęknę i się rozpłaczę. Zrobiłbym wszystko, naprawdę wszystko, aby go od niej zabrać. Uwolnić ją od tego okropnego cierpienia, na które nie zasługuje. Ale nie wiem, jak. Nie mam pojęcia, co mogę zrobić. 

- Amber, o czym ty mówisz? - zapytałem drżącym tonem swojego głosu, zupełnie tego nie kontrolując - Za co przepraszasz?

Kobieta szlochała głośno, nie będąc w stanie wypowiedzieć ani słowa. Ostrożnie położyłem dłoń na jej ramieniu. 

- Nie potrafię cię zostawić. - powtórzyła głucho, co z trudem udało mi się zrozumieć - Boję się, Gabriel, rozumiesz? Tak kurewsko się boję. 

Wiedziałem. Wszystko wiedziałem. 

Rozumiałem, czego tak strasznie się boi. Nie musiała mi tego tłumaczyć. To byłem ja. To od zawsze byłem ja.

Świadomość tego dręczyła mnie od wielu lat. Uciekłem, nie mówiąc ani słowa. A ona została w pierdolonym Los Angeles, zastanawiając się, że jeszcze żyję. Bo nie dawałem im żadnego znaku życia. Urwałem kontakt z rodziną i wszystkim, co łączyło mnie z tamtym okropnym miejscem. Nikt nie wiedział, co się ze mną dzieje, kiedy nagle zniknąłem. 

Nikt też zbytnio się tym nie przejął. Rodzice i mój brat nigdy nie byli dla mnie prawdziwą rodziną. Nie obchodziłem ich. Być może Anabelle i Steven domyślali się, że ostateczną tego przyczyną była nasza kłótnia. Wtedy, gdy zagrozili mi, że są w stanie przerwać moje wymarzone studia i zrujnować mi całe życie. To właśnie tamtego dnia spakowałem się i wyjechałem, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu, zupełnie jak seryjny morderca, doskonale zdający sobie sprawę z tego, co robi. Nie szukali mnie. Zawsze pozostawała im opcja skontaktowania się z dziekanatem, ale nie zrobili tego. Po prostu pogodzili się ze świadomością, że już mnie nie ma. Stracili swojego najstarszego syna, którego tak naprawdę tracili od wielu lat. I do tej pory nie dopadły ich przez to żadne wyrzuty sumienia, gdyż w innym wypadku z łatwością by mnie odnaleźli, po tym jak zasłynąłem w Nowym Jorku. 

Nikt nie zastanawiał się, co się ze mną dzieje. Oprócz jednej osoby, której obiecałem zostać. Obiecałem jej, że będę na nią czekał. Zapewniałem, żeby się nie spieszyła, bo mamy czas. Bo kiedy zdecyduje się do mnie przyjść, ja wciąż tutaj będę. 

MEAN GAME [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz