are you ready for it...?
...
Amber
Czułam, jak ból rozrywa mnie od środka. To było nie do zniesienia. Należałam raczej do tych osób, które mają wysoki próg i odporność na ból, ale tym razem to było coś zupełnie innego. Po prostu się tego nie spodziewałam. Do ostatniej chwili wierzyłam, że Andrew Crimson nie strzeli. Że tylko chce nas postraszyć, a tymczasem moja noga krwawiła tak nieziemsko mocno, odbierając mi wszystkie siły, chociażby na zaczerpnięcie oddechu.
Gdy tylko stąd wyszli, Gabriel momentalnie rzucił się do mnie, przyklękając na ziemi i ani trochę nie zważając na to, że się pobrudzi. Patrzył na mnie z tym cholernym przerażeniem w oczach, a ja nie byłam w stanie nic mu powiedzieć.
Nie mogłam zabrać od niego tego strachu, co chyba bolało mnie najbardziej.
- Amber. Kochanie... - szepnął cicho, odgarniając włosy z mojej twarzy. - Spójrz na mnie. Proszę, popatrz na mnie i nie zamykaj oczu. Zaraz stąd wyjdziemy.
- Stąd nie da się wyjść. - oznajmiłam słabo, patrząc na niego z przymrużonymi oczami.
To była prawda. Od wyjścia na światło dzienne dzieliły nas grube warstwy metalu i kamienia, a żadne z nas nie posiadało ani na tyle siły, ani narzędzi, aby otworzyć te pierdolone drzwi. Sposób na to znali wyłącznie bracia Crimson. A to świadczyło tylko o jednym.
W tej sytuacji nie ma wyjścia. Nie istnieje droga powrotna, ani żadne rozwiązanie. To po prostu kurewsko głębokie dno, z którego nie da się odbić na powierzchnię.
- Musi być na to jakiś sposób. Ja... zaraz to zrobię. Przyglądałem im się, kiedy wychodzili. - zapewnił mnie, starając się zachować przy tym jak największy spokój. Pokiwałam głową. - Pokaż mi to. Zajmę się tym.
Mężczyzna ostrożnie dotknął mojej rany postrzałowej, która znajdowała się nieco nad moim kolanem, przez co skrzywiłam się mocno. Gabriel zdjął z siebie bluzę, pozostając w samej koszulce i starannie obwiązał materiał wokół mojego uda, aby choć odrobinę zatamować krwawienie.
Niewiele to jednak zdziałało, gdyż czułam, jak w błyskawicznym tempie moje ciało opuszczają kolejne mililitry czerwonej cieczy.
Syknęłam przeciągle, czując mocny zacisk wokół swojej nogi, a Gabriel delikatnie przejechał dłonią po moim policzku.
- Bardzo cię boli? - zapytał mnie, na co od razu pokręciłam głową - Jesteś niesamowicie dzielna. Na twoim miejscu chyba bym nie wytrzymał.
Uśmiechnęłam się słabo i przez chwilę oboje patrzyliśmy na siebie w milczeniu.
- Kocham cię, Gabriel. - wyznałam mu szeptem, patrząc w jego szare tęczówki i dostrzegając w nich tę okrutną bezradność. - Bardzo cię kocham. Dziękuję, że przyszedłeś i... dziękuję za wszystko. - oznajmiłam, starając się, aby mój głos nie brzmiał łamiąco, co ani trochę mi nie wychodziło.
- Nie rób tego, Amber. - ostrzegł mnie poważnym tonem swojego głosu, jakby właśnie przeniknął wszystkie moje myśli. - Nawet nie próbuj o tym myśleć.
Pokręcił tylko głową, kiedy spojrzałam na niego pytająco. Wiedział. Doskonale wiedział, co nas czeka i dlaczego mu to mówię.
- To... naprawdę beznadziejna sytuacja. - przyznałam, czując jak tafla łez ponownie zaczyna skapywać z moich policzków - Krwawienie nie ustaje, a nam nie uda się stąd wyjść w przeciągu najbliższych godzin.
- Nie. Nie żegnaj się ze mną, Amber i nie dziękuj. Kurwa, obiecuję ci, że zaraz stąd wyjdziemy. - wciąż mnie o tym zapewniał, choć najprawdopodobniej sam już w to nie wierzył. - Proszę, nie zamykaj oczu, kochanie. Patrz na mnie przez cały czas.
![](https://img.wattpad.com/cover/345341188-288-k953837.jpg)
CZYTASZ
MEAN GAME [+18]
Любовные романыMłoda prawniczka, Amber Rivers, dostaje ofertę pracy w jednej z najlepszych kancelarii w Nowym Jorku. Tym samym zostaje współpracowniczką tajemniczego i niezwykle chłodnego adwokata, Gabriela Valenti. Oboje otrzymują zlecenie w tej samej sprawie...